Warszawski narkobiznes pod lupą
By przyjrzeć się bliżej mazowieckiemu narkobiznesowi, wybraliśmy się do policyjnego laboratorium w Komendzie Stołecznej Policji. To tam trafiają wszystkie narkotyki znalezione w Warszawie i jej okolicach. Na miejscu przywitał nas kierownik laboratorium, który już od 20 lat analizuje skład substancji zabezpieczonych przez policję. Po przekroczeniu drzwi policyjnej pracowni chemicznej momentalnie zrodziło się podstawowe pytanie - co w tym miejscu dzieje się na co dzień?
- W tym miejscu głównie zajmujemy się narkotykami i dopalaczami, ale również wieloma innymi substancjami tego typu. Badamy także nielegalne alkohole czy substancje łatwopalne z miejsc pożarów. Sprawdzamy, czy w pogorzeliskach znajdują się ślady łatwopalnych substancji, aby ustalić czy mogło dojść do podpalenia. Również tutaj badana jest krew kierowców, którzy odmówili poddania się badaniu na zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu. - wyjaśnia kierownik laboratorium.
Laboratorium wyposażone jest w specjalistyczne maszyny, które ułatwiają pracę policyjnym laborantom.
- Minęły czasy, kiedy wchodziło się do laboratorium, a na środku stały kolby z kolorowymi płynami. Dziś stosowane są przede wszystkim metody chromatograficzne - mówi laborant.
- Wewnątrz chromatografu pracuje piec z inteligentnym systemem ustawiania temperatur. Za pomocą tej maszyny można zbadać prawie każdą miksturę. Metoda chromatograficzna to najprościej mówiąc rozdzielenie badanej substancji, by następnie szczegółowo zbadać jej poszczególne składniki. To bardzo wygodne rozwiązanie, ponieważ w zależności od badanych środków, maszyna potrafi przeanalizować ich skład od 15 do 60 minut. Kiedy aparat zbada substancję, porównuje ją z bazą danych. Jeżeli analizowany środek znajduje się w bazie, wtedy od razu wiemy z czym mamy do czynienia. Schody zaczynają się, gdy badana substancja nie figuruje w systemie. W takich przypadkach laborant samodzielnie musi poddać ją analizie. - tłumaczy doświadczony pracownik laboratoryjny.
Dopalacze, czyli zmora policyjnych laborantów
Pojawienie się na rynku dopalaczy, znacznie utrudniło pracę laboratoryjną. - Kiedyś z narkotyków trafiały do nas tylko amfetamina, zioło, tabletki MDMA, heroina, kokaina i... to właściwie było wszystko - wylicza pracownik laboratorium.
Obecnie, za sprawą dopalaczy ilość różnych substancji chemicznych, które trzeba poddać analizie, można liczyć w setkach. Mimo, że popularne dopalacze panują w Polsce już dawna, rządzący postanowili skutecznie zająć się tym problemem dopiero w tym roku. Dotychczas lista środków zabronionych znajdowała się w załączniku do ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Jeśli nowy dopalacz wchodzący na rynek nie widniał na liście, w świetle prawa był legalny. Nowelizowanie tych załączników pochłaniało sporo czasu, a kiedy substancja została już zakwalifikowana jako zabroniona, na rynku pojawiał się jej zamiennik o nieco zmodyfikowanym składzie. Kiedy nowa ustawa wejdzie w życie, lekkie przekształcenie receptury nie będzie już rozwiązaniem. Zmiana ustawy pozwoliła na skategoryzowanie dopalaczy jako nowych substancji psychoaktywnych. Oznacza to, że jeśli wynik analizy wykaże struktury chemiczne wpływające na ośrodkowy układ nerwowy, badany środek będzie można uznać za nową substancję psychoaktywną, czyli nielegalny narkotyk.
Rekordowy przemyt kokainy
- Przypadek, który najbardziej zapadł mi w pamięć? - sięga pamięcią kierownik laboratorium. - Przechwyt 170 kilogramów kokainy. Zagraniczny przemyt, który trafił na targ warzywny. Towar transportowano tirem z bananami, między którymi upchano narkotyki. To było największe jednorazowe przyjęcie narkotyków, z jakim się tutaj spotkaliśmy. - podsumował laborant
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?