Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Polki znów nie zatrzymały pomarańczowej nawałnicy

Marek Kondraciuk
Polski blok - Katarzyna Gajgał (nr 15) i Anna Barańska (nr 1) - zbyt rzadko radził sobie z atakami Holenderek
Polski blok - Katarzyna Gajgał (nr 15) i Anna Barańska (nr 1) - zbyt rzadko radził sobie z atakami Holenderek fot. Krzysztof Szymczak, Tomasz Hołod, Sylwia Dąbrowa
Nikt w naszej ekipie nie mówił tego wprost, ale wczorajszy mecz biało-czerwonych z Holandią był pierwszą odsłoną gry o medal mistrzostw Europy siatkarek. Druga nastąpi w środowym spotkaniu z Rosją.

Już przed mistrzostwami wskazywaliśmy na zespół Holandii jako głównego kandydata do złota. Wczorajszy mecz to potwierdził. - Nie możemy wiecznie przegrywać z Holenderkami. Musimy znaleźć jakiś patent na ten zespół - mówiła przed meczem nasza rozgrywająca Milena Sadurek-Mikołajczyk.

Patent na wygrywanie wciąż jednak mają w rękach Holenderki. Bezwzględnie mszczą się w tym sezonie za dawne "krzywdy", bo to właśnie Polki zamknęły im drogę do medalu na poprzednich mistrzostwach Europy, a później rozwiały też marzenia o olimpiadzie.

Można było spodziewać się zwycięstwa Holenderek, ale chyba mało kto przypuszczał, że pójdzie im tak łatwo. Dzień wcześniej Polki rozbudziły bowiem nadzieje.

Po zwycięskim, ale stresującym meczu na inaugurację z Hiszpanią, w którym przez dwa sety bardziej niż umiejętności zawodziła Polki psychika, odrodzenie przyszło w sobotę. Kluczem do gładkiego zwycięstwa 3:0 nad Chorwatkami była poprawa zagrywki. W pierwszym secie, kiedy serwowała Aleksandra Jagieło, Polki zdobyły 5 pkt z rzędu. Jeszcze bardziej efektowną i rzadko notowaną na tym poziomie serię miały w drugiej partii, kiedy od stanu 8:7 uciekły rywalkom na 18:7. Aż 10 znakomitych zagrywek wykonała wówczas Joanna Kaczor, a w pierwszej linii niepodzielnie rządziły przy siatce Milena Sadurek, Anna Barańska i Agnieszka Bednarek.

Chorwatki poderwały się w trzecim secie i było nawet 15:15. Polki nie wypuściły jednak ani na moment inicjatywy z rąk, utrzymując ją pewnymi, konsekwentnymi akcjami w ataku (Barańska, Jagieło i Kaczor).

Trener Jerzy Matlak nie zrobił w tym spotkaniu ani jednej zmiany, jakby chciał do maksimum wykorzystać czas na umacnianie poczucia pewności siebie podstawowych zawodniczek.

- Pracuję z moimi zawodniczkami kilka miesięcy i one wiedzą, że jestem wobec nich szczery - mówił po meczu z Chorwacją trener Matlak. - Nie oczekują ode mnie cudu. Żadnym słowem nie zmienię ich z zespołu grającego tak jak z Hiszpanią w prezentujący się tak jak z Chorwacją. To tkwi w nich, a ja mogę jedynie pomóc podnieść głowy - dodał.

Od początku mecz układał się tak, jak chciały tego Holenderki. Każda rywalka, która wchodziła na zagrywkę, dezorganizowała grę naszej drużyny. Wydawało się, że Polki będą polować serwisem zwłaszcza na Debby Stam, która dzień wcześniej kilka razy miała kłopot z przyjęciem w spotkaniu z Hiszpankami. Ani Stam, ani jej koleżanki wczoraj też nie imponowały przyjęciem. Nie ten element decydował jednak o jednostronnym obliczu meczu. Największą różnicę widać było w sile ognia. Manon Flier i Chaine Staelens demolowały potężnymi zbiciami ze skrzydeł polską obronę i blok. W pierwszym secie od stanu 5:5 przewaga pomarańczowych urosła do 5 pkt (6:11). Anna Barańska skutecznie zastawiła atak Flier i zrobiło się 9:11. Rywalki odskoczyły jednak na 12:19 i nadzieja zgasła. Krótko, bo tylko do stanu 6:8 żyła również w drugiej partii. Od stanu 7:12 przewaga pomarańczowych znów rosła (9:20, 12:23).

Nasza drużyna próbowała nawiązać walkę w trzecim secie. Długo utrzymywała się dwupunktowa przewaga (9:11). Kiedy jednak zrobiło się 11:17 i Holenderki myślały już o kąpieli, dynamiczny atak Barańskiej poderwał zespół. Polki wyrównały na 20:20 i Anna Witczak trafiła w blok. Barańska doprowadziła raz jeszcze do remisu (23:23). Przy stanie 23:24 Milena Sadurek trzykrotnie grała piłkę do naszej kapitan. Dwa ataki Barańskiej Holenderki obroniły w polu, a trzeci był autowy.

Mecz pokazał, jak wiele dzieli jeszcze obie drużyny. Różnica wcale się nie zmniejsza.

Dziewczynom zabrakło uśmiechu
Jerzy Matlak, trener reprezentacji Polski:

Trzecie podejście do Holenderek w tym sezonie i taki sam wynik jak poprzednio w Kielcach i Hongkongu. To nie może być sprawa przypadku ani presji wielkiej imprezy mistrzowskiej. Mimo naszych wysiłków, ogromnej pracy, jaką wykonaliśmy w okresie przygotowawczym, nie udaje nam się zbliżyć do drużyny Holandii. Nie mamy takich atutów w ataku, zwłaszcza na skrzydłach, jak rywal. Mówi się, że nasz zespół słabo przyjmuje zagrywkę i ta opinia się potwierdziła. Ale akurat nie ten element decydował o porażce.

Anna Barańska, kapitan reprezentacji Polski:
Z Holandią zagrałyśmy bardzo źle. Przykro nam przede wszystkim dlatego, że zdarzyło się to przed taką wspaniałą i liczną publicznością [13 200 widzów w Atlas Arenie Łódź - red.]. To był dla nasz bardzo ważny mecz. Znów byłyśmy spięte, a zawsze lepiej nam się gra, kiedy jesteśmy rozluźnione, z uśmiechem na twarzach. Tego uśmiechu dziś zabrakło. Popełniłyśmy wiele błędów. Trzeba je wyeliminować, żeby walczyć dalej w mistrzostwach. Nie boję się, że ta porażka nas zdołuje. Wierzę, że wzbudzi jedynie sportową złość.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto