Czarna seria rozpoczęła się 2 września. Pierwszy pożar wybuchł kilkanaście godzin po zatrzymaniu strażaka podpalacza z Kuślina. Trzy dni później miejscowi strażacy gasili dwa baloty somy.
– Wyjechaliśmy do pożaru balotu słomy na polu – mówi strażak z OSP Dakowy Mokre. – Kiedy uporaliśmy się z ogniem, zauważyliśmy, że kilkadziesiąt metrów dalej płonie kolejny. To nie był przypadek. Widzieliśmy odjeżdżające auto bez świateł.
Mieszkańcy nie przeczuwali jeszcze nic złego. Wydawało się, że to przypadki. Wątpliwości zostały rozwiane trzy dni później. Wtedy palił się stóg w Dakowach Mokrych. W gaszeniu ognia wzięli udział strażacy z OSP Opalenica i miejscowi ochotnicy. Liczącego 150 balotów stogu nie udało się uratować.
Nie było to ostatnie wydarzenie tej nocy.
– Dogaszaliśmy płonącą słomę – mówi Paweł Konieczny z OSP Opalenica. – Spojrzałem na prawo od źródła ognia. Zobaczyłem języki ognia, który nagle buchnął ze stogu oddalonego o 300 metrów. Ruszyliśmy do nowego pożaru. Jadąc przez pole, natknęliśmy się na rów. Musieliśmy zawrócić i objechać przeszkodę. Stogu nie udało się uratować.
W Dakowach Mokrych zapanowała psychoza strachu. Ludzie w nocy wyszli na ulicę i z niedowierzaniem patrzyli na to, co się dzieje. Wielu nie zmrużyło oka. Z latarkami i psami obchodzili zabudowania w obawie przed pożarem, bo w to, że stogi palą się przypadkowo, nie wierzy już nikt.
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?