1 września na kilka godzin sparaliżował ruch w wielu miastach w Polsce informując, że w jednym ze sklepów Kaufland znajduje się bomba. Złapanie mężczyzny zajęło policji kilkanaście dni. Gdy w środowe popołudnie mieszkaniec Konina powtórzył wybryk (informując o podłożeniu ładunków wybuchowych nie tylko w sklepach, ale i na dworcach PKP), jego namierzenie zajęło funkcjonariuszom kilka godzin.
W środę przed godziną 17 poznańska policja otrzymała sygnał, że na Dworcu Głównym PKP może być bomba. Na miejsce wysłano pirotechników, przyjechała straż pożarna i pogotowie. Ewakuowano około 500 osób. Żadnego ładunku nie było.
- Alarmy wszczęto w Poznaniu, Lesznie, Jarocinie, Koninie oraz na dworcach Kraków Płaszów i w Katowicach - wymienia Paweł Ney rzecznik spółki PKP Przewozy Regionalne. - Na dworcach nie działały kasy, więc bilety, bez dodatkowych opłat, pasażerowie mogli kupować u konduktorów. Pociągi miały co najwyżej półgodzinne opóźnienia.
W wielu miastach jednocześnie trzeba było ewakuować także markety i centra handlowe. Informacje o podłożeniu ładunków zostały bowiem wysłane także do placówek sieci Kaufland, Lidl i Netto.
- Jednocześnie kryminalni zaczęli ustalać sprawcę fałszywych alarmów - mówi Romuald Piecuch z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. - Znalazł się w naszych rękach jeszcze przed północą. Okazało się wtedy, że to 46-letni mieszkaniec Konina, ten sam, który 1 września wywołał alarmy w sklepach sieci Kaufland.
Mężczyzna ponownie został zatrzymany. Przed tygodniem utrzymywał, że informując o bombach chciał się zemścić na kierownictwie marketów, które jego zdaniem źle traktuje pracowników. Podczas czwartkowego przesłuchania nie potrafił racjonalnie wyjaśnić powodów swojego działania.
Okazało się, że 46-latek spacerował po Kaliszu i za pomocą telefonu komórkowego rozsyłał informacje na numery telefonów podane w ulotkach reklamowych. Skontaktował się też z centralą PKP w Warszawie i poinformował o rzekomym podłożeniu bomby na dworcu. Nie podał jednak, o który dworzec chodzi. PKP zaalarmowały Komendę Stołeczną Policji, a ta - inne jednostki w kraju.
- Mężczyzna odpowie za wykroczenie przed sądem grodzkim - mówi Bożena Majewska z KMP w Kaliszu. - Grozi mu więc kara grzywny do 1500 złotych, ograniczenie wolności lub areszt.
Niewykluczone, że poszkodowane firmy zażądają od niego odszkodowania w związku z poniesionymi stratami. Szacowanie kosztów trwa między innymi w PKP i sieci Netto.
Dziennik Zachodni / Wielki Piątek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?