Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

POZNAŃ - Konkurs na Kabatca: kumoterska polityka kadrowa w Enei?

Łukasz Cieśla, Piotr Talaga
Marek Malinowski uchodzi za szarą eminencję w Enei
Marek Malinowski uchodzi za szarą eminencję w Enei Enea
Nieprawidłowości związane z funkcjonowaniem departamentu teleinformatyki w Enei były przyczyną odwołania w marcu dwóch członków jej zarządu. Prezes Paweł Mortas i Marek Hermach stracili swe posady wskutek oskarżeń o niejasne powiązania z firmami pośredniczącymi w zakupie drogiego oprogramowania. Nic zatem dziwnego, że zarząd w nowym składzie zaczął od kontroli w teleinformatyce. Jednak od samego początku działania te były niezbyt fortunne.

Nowym szefem teleinformatyki został Wiktor Kabatc, znajomy wiceprezesa Enei Marka Malinowskiego. Na dodatek Kabatc niedawno został szefem spółki zależnej od Enei, a niewykluczone, że niebawem dostanie także kolejną posadę.

Jak wynika z naszych informacji, Marek Malinowski, wiceprezes Enei odpowiedzialny za IT, chciał zlecić kontrolę w tym dziale Wiktorowi Kabatcowi, swojemu dawnemu znajomemu. Malinowski zaprzecza, ale faktem jest, że w ramach nowych porządków Kabatc został zatrudniony na stanowisku doradcy w dziale IT. A krótko potem został szefem tej komórki. Formalnie wszystko odbyło się zgodnie z prawem, bo zorganizowano konkurs na szefa departamentu teleinformatyki. Przez złośliwych został nazwany "konkursem na Kabatca". W szranki stanęło trzech kandydatów. Ale nie przeprowadzono nawet ich przesłuchań. Oparto się na dokumentach przesłanych przez zainteresowanych. Wygrał Wiktor Kabatc.

- Komisja nie ma obowiązku dokonywania przesłuchań wszystkich kandydatów. Robi to, gdy jest niepewna wyboru. W tym przypadku nie zachodziła taka potrzeba - informuje Paweł Oboda, rzecznik Enei.

Kabatc dostał umowę na czas nieokreślony. To sprzeczne z układem zbiorowym obowiązującym w Enei, który zakłada, że pierwsza umowa ma być podpisana na czas określony. Dostał także najwyższe wynagrodzenie, jakie przewiduje taryfikator oraz mieszkanie służbowe i służbowego volkswagena passata.

Zgodnie z regułami przyjętymi w Enei, Kabatc podpisał z Eneą umowę o zakazie konkurencji. Było to w połowie kwietnia. Zobowiązał się, że w trakcie zatrudnienia w energetycznej spółce nie będzie prowadził działalności konkurencyjnej. Jak się okazało, dzień po podpisaniu tej umowy z Eneą, Malinowski z Kabatcem podpisali do niej aneks. Chodziło o spółkę Bezpieczeństwo.pl, z którą Kabatc był związany. Działa ona na terenie funkcjonowania spółek zależnych Enei, dla których może być konkurencją. Mimo że pod aneksem powinno się podpisać dwóch członków zarządu, to wiceprezes Malinowski jednoosobowo wyłączył z umowy o zakazie konkurencji zapisy o działalności Kabatca w spółce Bezpieczeństwo.pl. - W tamtym czasie nie byłem i obecnie nie jestem udziałowcem żadnej spółki - twierdzi Wiktor Kabatc.

Wypowiedź ta jest jednak sprzeczna z zapisami aneksu. Zapisano w nim m.in., że pracodawca oświadcza, iż został poinformowany przez pracownika, że ten jest wspólnikiem spółki Bezpieczeństwo.pl. Po jakimś czasie od podpisania aneksu Kabatc wykonał zastanawiający ruch. Złożył w kadrach oświadczenie, że nie objął udziałów w spółce. Nie musiał tego robić.

Niedawno w Enei ujawniona została podobna sprawa, która pokazuje, że w spółce stosowane są podwójne standardy. Okazało się, że dwaj inni pracownicy firmy posiadają udziały w innych spółkach. Zostali natychmiast zawieszeni i zwolnieni z wykonywania pracy. Grozi im dyscyplinarne zwolnienie.

Praca w IT to nie jedyne stanowisko dla Wiktora Kabatca. Przed miesiącem dostał fotel prezesa spółki zależnej od Enei. Chodzi o Biuro Usług Technicznych. Z naszych informacji wynika, że nominację zawdzięcza wiceprezesowi Malinowskiemu. Jego pracy w BUT ostro sprzeciwić miał się z kolei odwołany kilka dni temu członek zarządu Czesław Koltermann.

Kabatc łączy stanowisko dyrektora IT Enea oraz prezesa BUT, oczywiście, w tych samych godzinach pracy, za podwójnym wynagrodzeniem. - Udaje mi się połączyć te dwie funkcje, choć czasami wymagają ode mnie 14-godzinnej pracy - twierdzi.

Sprawą zatrudnienia Kabatca zainteresowały się związki zawodowe. W piśmie do ministra skarbu stwierdziły, że ich zdaniem posiada on uprzywilejowaną pozycję względem innych pracowników. Zdaniem wiceministra Jana Burego, zatrudnienie Kabatca na dwóch stanowiskach to optymalizacja kosztów.

Co ciekawe, wcześniejsza kontrola prowadzona w Enei przez firmy audytorskie, łączenie stanowiska szefa IT z funkcją członka rady nadzorczej w jednej ze spółek zależnych nazwała konfliktem interesów. Najbardziej piętnował to sam Malinowski. Poprzednik Kabatca miał możliwość nadzorowania, zaś on sam bezpośrednio kieruje inną spółką. Jednak dla władz Enei, przypadku Kabatca nie można nazwać "konfliktem interesów".

Jeden z naszych rozmówców z Enei przekonuje, że Wiktor Kabatc już niedługo przestanie być szefem działu IT w Enei. Zniknie wtedy kłopot z dwoma stanowiskami dla niego. Dział IT w Enei ma zostać zlikwidowany. Podobnie stać ma się z innymi tego typu działami funkcjonującymi w grupie Enea. Cała teleinformatyka ma mieścić się w BUT, której szefem jest i będzie Wiktor Kabatc.

Być może nie będzie to koniec rozkwitu jego kariery w poznańskiej Enei. W firmie głośno mówi się o tym, że niebawem ma otrzymać kolejną synekurę w postaci członkostwa w radzie nadzorczej jednej ze spółek zależnych.

Za co odwołano stary zarząd
W marcu z posadami pożegnali się prezes Paweł Mortas oraz wiceprezes Marek Hermach. Zarzucono im:
- zakup bez przetargu drogiego (ok. 7 mln zł) oprogramowania od spółki pośredniczącej (eModus), z którą powiązani byli znajomi Mortasa. Enea kupiła 4,6 tys. licencji programu. Każda kosztowała ok. 1,7 tys. zł. Program uruchomiony został na zaledwie kilkudziesięciu komputerach;
- nieprawidłowości w funkcjonowaniu działu IT i spółkach zależnych od Enei, które mogły mieć znamiona konfliktu interesów;
- podpisanie porozumienia dotyczącego budowy wiatraków z hiszpańską firmą Gestami Eolica. Wskazywano, że zapisy tego dokumentu mogły przynieść straty Enei. Ostatecznie porozumienie nie obowiązuje, ponieważ nie uzyskało ono akceptacji rady nadzorczej.

Kim jest Wiktor Kabatc?
Wieloletni pracownik firm Ryszarda Krauzego. W 2002 roku Marek Malinowski, jako ówczesny prezes Zakładu Energetycznego Bydgoszcz, kupił ponoć od Kabatca bardzo drogi sprzęt informatyczny (obaj panowie pytani o tę transakcję nie potwierdzili, ani jej nie zanegowali). Od wtedy rzekomo datowana jest zażyłość między panami. Wiceprezes Malinowski twierdzi jednak, że poznali się przy okazji konferencji na temat informatyki. Od 2003 roku, jak zapewnia, nie mieli ze sobą kontaktu.

Kto to jest Marek Malinowski?
Wiceprezes Enei ds. strategii i rozwoju. Uważany jest za szarą eminencję w firmie. Marek Malinowski jest bratem Andrzeja Malinowskiego, prezydenta Konfederacji Pracodawców Prywatnych, wieloletniego działacza ludowego i jednocześnie dobrego znajomego Waldemara Pawlaka. Marek Malinowski zapewnia, że nie korzysta z poparcia swojego brata.
- Gdybym je rzeczywiście miał, to nie byłbym na stanowisku członka zarządu spółki, ale na znacznie wyższym- przekonuje.
Marek Malinowski związał się z branżą energetyczną w 2002 r. (wówczas PSL był w koalicji z SLD). Objął on stanowisko członka zarządu w ubiegłym roku, choć wcześniej z firmy został dyscyplinarnie zwolniony za rzekome przekroczenie swoich kompetencji. W drodze ugody został przywrócony do pracy. Marek Malinowski w latach 70. pracował w Bydgoszczy między innymi jako cenzor i szef propagandy w Socjalistycznym Związku Młodzieży Polskiej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto