Prawdziwa Meta na Foksal

Już od wejścia w Mecie wita nas bar z małym okienkiem. W nim, u Pani Krysi alias Krychy, można zamówić warszawską przekąskę, słodką oranżadę albo coś mocniejszego – piwko lub pięćdziesiątkę wódki.

Meta to mały lokal przy Foksal tuż przy rondzie de Gaulle’a. Pub stworzony został w duchu PRL. Na blisko 40 mkw. powierzchni wykreowano imitację jadłodajni z tamtych lat. W przestrzeni knajpy znalazły się stare charakterystyczne przedmioty – megafon w walizce, żyrandol z frędzelkami, radioodbiorniki i małoobrazkowe aparaty Practici i Zenita. Dodatkową atrakcją są zawieszone nad ladą lustra, które pozwalają wierzyć w to, że nie pije się samemu.

Wnętrze Mety utrzymane jest w ciemnych barwach – lada i bufet wykonana jest z brązowej sklejki imitującej drewno, a ściany przy ladzie przypominają czarno-białą szachownicę. W pubie prócz czterech małych stolików koktajlowych jest lada z wysokimi krzesełkami hokerami. Na ścianach zawieszono stare gazety, a nawet kalendarz przypominający złote czasy fabryki samochodów z Żerania. – Zależy nam na tym, aby rodowici warszawiacy przychodzili do nas i tu wspominali stare dobre czasy, np. gdy pracowali w jakimś zakładzie i poznali tam swoją obecną żonę – tłumaczy Tomasz Bełch, menedżer lokalu.

Meta powstała także z myślą o mniej zamożnych warszawiakach, których nie stać na drogie i wystawne imprezy w ekskluzywnych stołecznych klubach jak Platinium czy Opera. – Meta jest miejscem idealnym na imprezowy start. Na to pierwsze piwko przygotowujące do całonocnej imprezowej włóczęgi po mieście. Po niej można do nas zajrzeć na after, gdy wpadnie ochota na pożywną przekąskę albo utrwalające piwko. Jesteśmy czynni od 11 rano do 6 rano – tłumaczy Bełcht.
A jest w czym wybierać, bo w Metowym menu, które także wygląda jak wyrwane z PRL, znajdują się najważniejsze warszawskie przekąski, którymi wciąż zajadają się dziadkowie, a wnukowie doceniają dopiero po paru głębszych.

Ekipa Mety do kieliszka wódki poleca zamówić chrupiącego ogórka kiszonego, który kosztuje tylko złotówkę. Wśród konkretniejszych przekąsek znalazły się m.in. śledzie w oleju, tatar z cebulą, ogórkiem i grzybkami marynowanymi, schab po warszawsku, pasztet spod lady, salceson albo ryba po grecku – wszystkie na zimno.

Z gorących przekąsek do wyboru są m.in. flaki, biała kiełbasa, golonka z kapustą i bigos.
Wszystkie przekąski – zimne i ciepłe – mają taką samą cenę. Kosztują tylko 9 zł.
W menu Mety jest tylko jeden deser – szarlotka na kruchym cieście. Serwowana jest z dużą ilością cukru pudru na górnej warstwie ciasta. Kwadratowa porcja kosztuje 5 zł.
Jednak specjalnością Mety jest kultowa warszawska oranżada, która kiedyś sprzedawana była w osiedlowych warzywniakach. – U nas jest tradycyjna biała i czerwona oranżada – tłumaczy menedżer. Słodki smak bąbelkowego napoju na pewno przywróci wspomnienia z dzieciństwa.
Dopiero w dziale z alkoholami dużo się dzieje, bo 50 wódki kosztuje zaledwie 5 zł. Niską cenę docenią wszyscy klienci.
Przy śledzikach i wódeczce w Mecie można posłuchać hitów z tamtych lat. Najczęściej puszczane są utwory Anny Jantar, Czesława Niemena, Blackout, 2 plus 1 i Alicji Majewskiej. – Każdemu zakręci się łezka w oku – zapewnia menedżer.
Meta od wakacji będzie czynna całą dobę.