Brytyjczyk Paul Bonhomme drżał z podniecenia na myśl, że może obronić pozycję lidera Red Bull Air Race, choć przed przylotem do Nowego Jorku wygrał jedne z czterech zawodów. Austriaka Hannesa Archa ściskało w żołądku, gdy patrzył na listę wyników poprzednich imprez.
Wygrał trzy z rzędu, gdyby triumfował jeszcze w USA, przeszedłby do historii jako jedyny pilot, który w czterech kolejnych wyścigach zdeklasował rywali. I w sobotę wydawało się, że to Arch jest najbliżej spełnienia, gdy bezapelacyjnie był najlepszy na treningach. Jednak jego pęd do zaspokojenia swojego ego i buzujące emocje pozbawiły go szansy na zwycięstwo. Arch, który potrafi prowadzić samolot z chirurgiczną precyzją, balansując przy tym na granicy błędu, tym razem pomylił się o kilka centymetrów. Ściął jeden z pylonów i znalazł się poza podium.
- Chłopaki. Musicie mi chyba postawić piwo - żartował na lotnisku, gdy mechanicy konkurentów nie mogli się nadziwić, jak Hannes zaprzepaścił swoją szansę na przejście do historii.
- Koncentracja to klucz do zwycięstwa. Ja do końca myślałem wyłącznie o sobie, o technice i o tym, by dobrze się bawić - tłumaczył z kolei Bonhomme, który odniósł zwycięstwo i po raz 12. z rzędu stawił się na podium. Żaden pilot wcześniej (dotychczas odbyło się 49 wyścigów RBAR) takiej passy nie miał.
Jednak wszyscy bez wyjątku z 12 pilotów, którzy walczyli w cieniu Statuy Wolności, mają jeden wrażliwy punkt. G - przyśpieszenie ziemskie. Na tyle chętnie igrają z nim, że organizatorzy zawodów musieli wprowadzić ograniczenia. Żaden z zawodników nie może przekroczyć 12G. To dużo? Piloci bojowych samolotów myśliwskich zwykle starają się nie przekraczać 10G. Bobsleistom na lodowym torze oczy wychodzą z orbit przy 5G. Załoga Apollo powracająca na ziemię przekroczyła 7G. Robert Kubica przekroczył kiedyś 28G, ale było to podczas dramatycznego wypadku na torze w Kanadzie w 2007 r., który odebrał mu przytomność.
- Mój rekord to 14,7G podczas jednych zawodów w San Diego. To była zabawa na granicy bezpieczeństwa - opowiada o swoim pikującym locie były mistrz świata Amerykanin Kirby Chambliss, który w Nowym Jorku był trzeci i nie przekroczył wyznaczonej przez sędziów normy.
Chambliss, mówiąc o balansowaniu na granicy, o dziwo, miał na myśli swój samolot. Bo konstrukcja podlegająca ogromnym przeciążeniom może się w powietrzu rozsypać. Siebie samego ma chyba za człowieka z tytanu. Twierdzi, że jego organizm jest w stanie wytrzymać wielokrotne przekraczanie 12G. Normalny człowiek przestałby oddychać, stracił na dłuższy czas wzrok, a w najlepszym przypadku zemdlał. Nie Chambliss. Na wszelki wypadek założył jednak specjalny kombinezon chroniący mięśnie i szkielet przed przeciążeniami.
Strój jest wzmocniony specjalnym wodnym stelażem. Ma ułatwić transportowanie krwi do mózgu i serca i zmniejszyć ucisk żeber na płuca. Kirby chętnie zostawiłby go w garażu, ale sędziowie nakazaliby mu obciążyć za karę samolot dodatkowym balastem (6 kg), by odrobinę spowolnić samolot. To oznaczałoby zmniejszenie szans na udany flirt z 75 tys. kibiców rozpalonych słońcem i atmosferą karkołomnego widowiska. Dla nich Chambliss kręcący piruety z prędkością ponad 300 km/godz. jest uosobieniem nieulękłego faceta, dosiadającego szybkie maszyny, pędzącego pod rękę ze śmiercią ku sławie i pieniądzom. To też ma wpływ na punkt G.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?