Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Quidditch, Warszawa. Gra z Harry'ego Pottera przeniosła się do świata rzeczywistego

Redakcja
Quidditch, Warszawa. Gra z Harry'ego Pottera przeniosła się do świata rzeczywistego
Quidditch, Warszawa. Gra z Harry'ego Pottera przeniosła się do świata rzeczywistego materiały Warsaw Mermaids
Quidditch, Warszawa. O tej grze słyszał każdy, kto czytał Harry'ego Pottera lub oglądał filmy o nastoletnim czarodzieju. Fanom serii udało się przenieść quidditcha do świata rzeczywistego. Na całym świecie powstają drużyny, odbywają się treningi i oficjalne mecze. Warszawa nie jest gorsza i również ma swoją ekipę.

Quidditch, Warszawa. Gra z Harry'ego Pottera przeniosła się do świata rzeczywistego

Quidditcha do świata rzeczywistego około 10 lat temu przenieśli Amerykanie. Od 4 lat grają również mieszkańcy Wielkiej Brytanii. Stopniowo zaczęło się to rozprzestrzeniać na inne europejskie kraje, w tym także Polskę. W naszym kraju są aktualnie trzy prężnie działające drużyny: Warsaw Mermaids, Quidditch Hussars oraz Kraków Dragons.
- Do Polski moda na quidditcha dotarła około 5 lat temu, ale dopiero do półtora roku gramy w niego na oficjalnych zasadach ustalonych przez Międzynarodowy Związek Quidditcha. Pierwszą drużyną byli Husarzy, czyli Quidditch Hussars - opowiada Maciej Olejnik z Warsaw Mermaids.

Początki w Warszawie były trudne. - Kapitan Quidditch Hussars namówiła dziewczynę, która później grała u nas, na założenie drużyny. Najpierw zbierała ludzi, ale brakowało im rozgłosu. Na początku mieli więc zaledwie cztery osoby. Potem zaczęło się to roznosić od znajomego do znajomego - mówi Joanna Cielecka z Warsaw Mermaids.

- Ja dowiedziałem się o quidditchu na zlocie fanów Harry'ego Pottera w 2014 roku. Zacząłem przychodzić na treningi, spodobało mi się. Zagrałem w pierwszym oficjalnym meczu z Hussars. Wtedy jeszcze nie nazywaliśmy się Warsaw Mermaids, tylko Płonące Miotły Zagłady. Długo trwały debaty nad nową nazwą i logiem, w końcu doszlismy do Warszawskich Syrenek. Treningi zaczęły się odbywać regularnie, zagraliśmy kolejny mecz z Husarią tuż przed Bożym Narodzeniem 2014. Potem zaczęła się zima, przerwa w treningach i ludzie powoli się wykruszali - kontynuuje Marian Dziubiak. - Doszło do tego, że nie mieliśmy z kim robić treningów - dodaje.

- To był ciężki okres. Znów musieliśmy grać we 3 lub 4 osoby. Ale to normalne, że na początku ludzie są zainteresowani, a potem zaczyna im się nudzić i rezygnują. Do tego zimą doszła do tego jeszcze ujemna temperatura i nikomu nie chciało się wychodzić z domu - dopowiada Joanna.

We wrześniu 2015 roku Warsaw Mermaids postanowili się spiąć i zrobili nabór. Do drużyny dołączyło 15 osób, łącznie jest ich teraz 21. W mistrzostwach zagra 17. Od tamtej pory treningi odbywają się regularnie dwa razy w tygodniu. - To pewien fenomen. Rozmawiałem z kolegą, który gra w Oxfordzie. U nich drugi trening w ciągu tygodnia jest rzadkością. Ponadto my zwykle gramy ponad 3 godziny, oni zazwyczaj 2. Co prawda tam co miesiąc grają mecze, ale to jednak u nas progres jest większy i szybciej postępuje - mówi Maciej.

- Z treningami teraz nie ma problemu, gorzej wygląda sytuacja meczowa. Do tej pory mogliśmy grać tylko z Husarią, ale to też było utrudnione, bo byli rozrzuceni po całej Polsce. Teraz przenieśli się do Warszawy, więc jest nam łatwiej. Do tego dochodzi też zespół z Krakowa, który powstał kilka miesięcy temu. Zaczyna się to rozrastać i teraz organizacja meczu będzie prostsza - cieszy się Joanna.

Problemem było też wynajęcie boiska do gry. - Ludzie, do których się zgłaszaliśmy w tej sprawie, reagowali bardzo różnie. Niektórzy na nas krzyczeli i nas wyganiali, inni pytali, co będziemy robić. Musieliśmy cierpliwie tłumaczyć, co to za gra i że nie będziemy nic wbijać w ziemię. Często korzystaliśmy też z okazji, kiedy na boisku akurat nikogo nie było. Dodatkowym utrudnieniem jest także to, że za wszystko płacimy z własnej kieszeni - mówi członkini Warsaw Mermaids.
- Sport generuje koszty, a zysków nie ma żadnych. Nie mozemy mieć sponsorów, ze względu na prawa do nazwy należące do Warner Bros, choć można to w pewien sposób obejść. Biletów też nie możemy sprzedawać, sport nie jest nigdzie zarejestrowany, nie jesteśmy żadnym stowarzyszeniem ani organizacją - dodaje Maciej.

Miasto i dzielnice też nie mogły przyjść z pomocą drużynie. O zgodę na rezerwację boiska na mistrzostwa Polski, które odbędą się 16 stycznia, trzeba prosić dyrektorów szkół, do których boiska należą. Nie zawsze jest też tak, że ostateczną decyzję wydaje dyrektor. - Na szczęście udało się znaleźć jedną szkołę, która wyraziła zgodę. Przez chwilę byliśmy przekonani, że wszystko trzeba będzie odwołać - opowiada Joanna.

W związku z tym, że gra została przeniesiona z magicznego świata, nie wszystkie zasady są takie same, jak w książce. Kaflem jest piłka do siatkówki, z kolei tłuczki to piłki do zbijaka, którymi rzucają pałkarze. Zniczem jest piłeczka tenisowa schowana w skarpecie. Przyczepia się ją następnie do ubrania osoby, która ucieka. Zadaniem Szukającego jest zerwanie skarpety z piłką. Znicz może się bronić przed złapaniem, odpychać szukającego itp., ale nie powinien nadużywać swoich uprawnień. W odróżnieniu od pierwowzoru, za złapanie znicza zdobywa się tylko 30 punktów, a nie 150, więc nie jest to równoznaczne z wygraną. Bramki zrobione są z rurek PCV.
- Nie używamy mioteł, tylko plastikowych rurek. Są one zwrotniejsze i bardziej komfortowo, a poza tym bezpieczniejsze - tłumaczy Maciej Olejnik.

Mecz sędziuje jeden główny arbiter, który może sobie dobrać czterech sędziów pomocniczych. Oni zajmują się zazwyczaj zbiciami przez pałkarzy. Jest też sędzia bramkowy, zniczowy, również sam znicz może być sędzią. - Na mistrzostwach Polski sędziami głównymi będą przeszkolone osoby, pomocniczy mogą być, ale nie muszą. Ustaliliśmy, że sędziować będzie drużyna bezstronna, która akurat nie gra w danym momencie. W USA są wykwalifikowani sędziowie - wyjaśnia gracz.
- Istnieje specjalna jednostka szkoląca sędziów, są przeprowadzane testy i wydawane certyfikaty. Dochód przekazywany jest na rozwój Międzynarodowego Związku Quidditcha. Mamy nadzieję, że w następnych meczach my też już będziemy certyfikowani - mówi Marian.

Choć gra pochodzi ze Stanów Zjednoczonych, najlepszą reprezentacją na świecie ma Francja. - Francuzi triumfowali na ostatnich mistrzostwach Europy, które odbyły się latem. Nasza kadra też tam była, ale raczej po to, żeby zdobywać doświadczenie - opowiada. - Poziom gry w krajach zachodnich jest ogólnie wyższy, ponieważ drużyny stamtąd od dłuższego czasu występują w zawodach międzynarodowych. My też już zaczynamy, więc nasza gra zacznie wyglądać lepiej - dodaje Maciej.

Zawodnicy Warsaw Mermaids często na koszulkach mają zamiast nazwisk - pseudonimy. Nie jest to ogólnie przyjęty trend, bo w rzeczywistości na stroju można mieć praktycznie wszystko. - W rulebooku (dokumencie, w którym spisane są aktualne zasady gry w quidditcha) znajduje się osobny rozdział poświęcony temu, co można mieć na koszulkach. Właściwie panuje dowoloność - można mieć, imiona, nazwiska lub pseudonimy. Podobnie jest z cyframi i jeśli ktoś chce, może mieć nawet zero, ułamek czy liczbę Pi. Wymieniony jest też szereg liter, którymi można się posługiwać - wyjaśniają Marian i Joanna.

Już w sobotę, 16 stycznia, na boisku przy ul. Fabrycznej 19 odbędą się mistrzostwa Polski. Zagrają Warsaw Mermaids, Quidditch Hussars i Kraków Dragons. Dwie najlepsze drużyny uzyskają kwalifikację na Puchar Europy w Gallipoli. Początek rywalizacji o 12:00.

Czytaj też: Quidditch w Polsce. W Warszawie zorganizują...mistrzostwa kraju!


Jeśli jesteś zainteresowany patronatem naszemiasto.pl – napisz pod adres [email protected]
Jeśli chciałbyś zrobić projekt niestandardowy z naszemiasto.pl – napisz pod adres [email protected]


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Quidditch, Warszawa. Gra z Harry'ego Pottera przeniosła się do świata rzeczywistego - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto