Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Reiss - Klatt: Bombowy duet na 21 goli

Jacek Pałuba
Doświadczony 37-letni Piotr Reiss i 24-letni Marcin Klatt, grający w barwach Warty Poznań, byli postrachem bramkarzy podczas rundy jesiennej I ligi. Razem zdobyli dla zielonych 21 goli. O duecie poznańskich napastników pisze Jacek Pałuba

Kiedy Piotr Reiss rozgrywał pierwsze mecze na boiskach ekstraklasy jesienią 1994 roku w poznańskim Lechu, 9-letni Marcin Klatt zaczynał się uczyć podstaw futbolu na bocznych boiskach przy ul. Bułgarskiej pod okiem trenera Waldemara Kamińskiego. Przez następne cztery lata Reiss stał się podstawowym zawodnikiem jedenastki Kolejorza i trafił nawet do reprezentacji Polski, w której rozegrał cztery spotkania. Pod koniec 1998 roku podpisał kontrakt z Herthą Berlin i wyjechał do Niemiec. Z kolei Klatt nadal pilnie uczył się piłkarskiego abecadła, przechodząc kolejno wszystkie szczeble wiekowe.

Dopiero w sezonie 2002/2003, mieli okazję wystąpić w barwach Lecha na boisku. Reiss był już prawdziwą ikoną Kolejorza, bez której kibice w ogóle sobie nie mogli wyobrazić jedenastki z Bułgarskiej. Niespełna 18-letni Klatt tylko sporadycznie dostawał szansę gry i zaliczył jedynie siedem spotkań w ekstraklasie. Reiss regularnie zdobywał bramki. W sumie więc niewiele wspólnie zagrali.

Wreszcie w sierpniu 2009 roku po raz drugi mogli wystąpić w jednym zespole. Tym razem na boiskach I ligi w barwach Warty Poznań. Teraz to już była prawdziwa kanonada. Ogromne doświadczenie Reissa i dynamika Klatta, dały ekipie zielonych doskonałe efekty. W duecie strzelili 21 goli, spośród 31, jakie zdobyli gracze Warty. Ale zanim doszło do tak skutecznej współpracy dwóch wychowanków poznańskiego Lecha, rzeczywiście musieli przejść długą drogę.

– Przez chyba sześć lat trenowałem pod okiem Waldemara Kamińskiego. Dość często więc na stadionie przy Bułgarskiej mogłem spotkać Piotrka. Oczywiście my nastoletni zawodnicy chcieliśmy jak najczęściej przebywać blisko graczy ekstraklasy, podpatrywać ich na boisku. Kiedy Piotrek grał w Niemczech, mogłem jedynie obejrzeć w telewizji fragmenty spotkań z jego udziałem. W 2002 roku Piotr wrócił do Lecha, a ja próbowałem przebić się do szerokiego składu pierwszej drużyny. W końcu zaliczyłem kilka występów, ale w dalszej perspektywie nie było widać szans na częstszą grę w ekstraklasie. Dlatego przeniosłem się do Kujawiaka Włocławek i praktycznie przestałem być graczem Lecha. Przez dwa następne sezony regularnie grałem w Kujawiaku, z którym awansowałem do II ligi. Potem zostałem królem strzelców w tych rozgrywkach – mówi Marcin Klatt, wspominając swoje odejście z klubu przy Bułgarskiej.

Latem 2005 roku Klatt trafił do Legii Warszawa. – To był po prostu brak innego wyboru. Żaden klub z Wielkopolski mnie nie chciał, więc spróbowałem ekstraklasy w Legii – trochę z goryczą wspomina Marcin Klatt.

Rzeczywiście wydawało się, że ten młody napastnik może na dłużej zagościć na boiskach ekstraklasy. W ligowym, wyjazdowym pojedynku z GKS Bełchatów, Marcin zdobył trzy gole, potem jeszcze trafił raz do siatki Wisły Płock, no i więcej goli już nie było, bo Klatt doznał poważnej kontuzji kolana. Przerwa w treningach trwała aż pół roku. Na tym też skończyła się warszawska przygoda. Po wyleczeniu kontuzji 21-letni napastnik trafił do Kielc, ale to okazał się zupełnie nieudany epizod w jego karierze. Podobnie zresztą jak pobyt w Bydgoszczy w miejscowym Zawiszy. Ten klub z kolei wycofał się z rozgrywek, a Marcin Klatt przeniósł się do ŁKS Łódź. W łódzkiej jedenastce zagrał jesienią 2007 roku dwanaście spotkań, jednak ani razu nie trafił do siatki rywala. Wreszcie wiosną 2008 roku pojawił się na boisku w barwach poznańskiej Warty, która na zapleczu ekstraklasy broniła się przed spadkiem. Bardzo na niego liczył szkoleniowiec zielonych Bogusław Baniak i trzeba przyznać, że się nie zawiódł. Marcin Klatt po pewnym czasie zatrudnił prywatnego trenera, który bardzo mu pomógł. A kiedy latem 2009 roku do zespołu dołączył Piotr Reiss, obaj stali się postrachem pierwszoligowych bramkarzy.

Kiedy Klatt opuszczał poznańskiego Lecha latem 2003 roku, Piotr Reiss grał w nim pierwsze skrzypce. Pod wodzą trenera Czesława Michniewicza, Kolejorz z „Rejsikiem” wywalczył w 2004 roku Puchar Polski oraz Superpuchar. Piotrek, ulubieniec poznańskich kibiców, strzelał swoje kolejne gole i zbliżał się do magicznej liczby 100 bramek w ekstraklasie. Tymczasem na Bułgarską trafił trener Franciszek Smuda, który nie przepadał za Reissem. Szkoleniowiec wręcz nie lubił Piotrka, ale ten mimo wielu trudności i przeciwności, na boisku robił swoje, czyli strzelał bramki. Wiosną 2007 roku, wbrew powiedzeniu „Franek Smuda czyni cuda”, tych cudów wcale nie było. Kibice emocjonowali się natomiast pogonią „Rejsika” za setnym golem. Doczekali się wszyscy 9 maja na stadionie przy ul. Bułgarskiej. W meczu z Widzewem Łódź, poznaniacy zagrali wręcz koncertowo i rozbili rywala 6:1. W 64. minucie tego pojedynku Reiss strzelił pięknego gola z rzutu wolnego i trybuny stadionu oszalały. Żeby tego było mało, kilka minut później zdobył też 101. gola w ekstraklasie. W tym samym sezonie Reiss, po raz pierwszy w swojej karierze został królem strzelców polskiej ligi z piętnastoma bramkami na koncie. Dla Smudy było to już za dużo, bo Reiss przebywał na boisku coraz mniej minut. No a w lutym tego roku nastąpił jeszcze wyjazd do wrocławskiej prokuratury, po którym w klubie z Bułgarskiej praktycznie odwrócono się do Reissa plecami.
W Poznaniu trudno jednak długo wytrzymać bez futbolu. Piotr Reiss latem został piłkarzem Warty Poznań. W tym momencie drogi zawodników, których dzieli co najmniej jedno pokolenie, zeszły się w klubie przy Drodze Dębińskiej.

– Kiedy Piotrek przyszedł do Warty, naprawdę należało się spodziewać zdecydowanie lepszej jakościowo gry z naszej strony. I tak też się stało. Piotrek to przecież bardzo doświadczony zawodnik, który na boisku widzi praktycznie wszystko. Potrafi zagrać piłkę tam, gdzie nikt się nie spodziewa – chwali starszego kolegę Marcin Klatt.

– Nie martwiłem się, że Piotrek może odebrać mi miejsce w składzie, bo trener Baniak od razu ustawiał go na pozycji za mną, tak zwaną „dziesiątkę”. On zresztą lepiej czuje się, grając właśnie na tej pozycji, preferuje grę kombinacyjną, a jak tylko nadarzy się okazja, strzela bramki. Zyskaliśmy wszyscy indywidualnie i przede wszystkim zespołowo – podkreśla zalety Reissa, Marcin Klatt.

– Jeszcze jednej, bardzo ważnej rzeczy nauczyłem się od Piotrka. Podczas wielu rozmów poza boiskiem, Piotrek przekonał mnie, że nie warto krzyczeć i wyzywać sędziów. Wcześniej z tym bywało różnie i łapałem sporo kartek. Dzisiaj wolę ugryźć się w język i nie komentować decyzji arbitra – stwierdził Klatt.

– Pamiętam Marcina, jak jeszcze trenował w Lechu pod okiem Marka Pawłowskiego. Solidnie pracował na treningach i zapowiadał się na niezłego napastnika. Wiem, że potem przechodził różne koleje kariery, podczas których można było się zachwiać, ale na szczęście on sobie z tym poradził. Dzisiaj to już ukształtowany piłkarsko zawodnik. Na pewno wiele mu dała stabilizacja życiowa, a więc żona i dziecko. Marcin nadal chce się uczyć i nadal się rozwija. Wierzę, że jeszcze zagra na boiskach ekstraklasy – uważa Piotr Reiss.

– Marcin to typowy egzekutor na boisku. Jest szybki, dobrze strzela prawą i lewą nogą, a także głową. To taki środkowy napastnik, który w odpowiednim ustawieniu taktycznym znajdzie sobie odpowiednie miejsce. Tak mieliśmy ustawioną grę jesienią w Warcie i to nam dało rzeczywiście bardzo dobre rezultaty. On asystował przy moich kilku bramkach, ja asystowałem przy paru jego golach. I o to właśnie chodziło. Rozumieliśmy się na boisku bez słów – Piotr Reiss potwierdza dobrą dyspozycję Marciana Klatta.

A może w niedalekiej przyszłości poznańscy kibice doczekają się chwili, kiedy obaj napastnicy zagrają wspólnie w swoim macierzystym klubie?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto