Restauracja Chaps. Popcorn z prosa, puder z groszku, a w kuchni szef od Amaro

Chaps, nie "Czaps"
Choć nazwę chciałoby się przeczytać z angielskiego, to jednak Chaps jest po prostu swojskim “chapsem”, kęsem, złapanym na raz, bez zbędnych ceregieli. Taka filozofia zdaje się przyświecać właścicielom tego miejsca. Wystrój jest stosunkowo prosty, minimalistyczny, drewniane stoły zakrywa ledwie kilka ozdób i to, w zestawieniu z atmosferą oraz koncepcją lokalu, bardzo tu pasuje. Równie minimalistycznie wygląda lista dań.

Zobaczcie też: Shoku, Warszawa. Prosto, smacznie i po azjatycku [ZDJĘCIA, WIDEO]

Prosto i konkretnie
Menu, krótkie i konkretne zmienia się tutaj, jak na dobry lokal przystało, sezonowo. Posiłek otwiera świeży, pieczony na porterze i naturalnym zakwasie chleb, z dodatkiem ziaren. Chrupiący z wierzchu, zbity w środku niczym ciasto drożdżowe i lekko gorzkawy. Pieczywo podawane jest ze smalcem z dodatkiem bekonowego pudru. Po nim próbujemy amuse bouche, złożony z kompresowanego melona, arbuza i granity rabarbarowej. Mocno kwaskowe, mięsiste owce dobrze oczyszczają kubki smakowe, takie jest zresztą zadanie podawanego przed jedzeniem amuse bouche. Wśród przystawek warto wybrać przegląd pomidorów z dodatkiem marynowanego koziego sera (25 złotych), lekki, słodko-słony, kolorowy, idealny w zastępstwie oklepanych sałatek.

To nie zupa, to wyzwanie
Wśród zup wybija się krem z czarnej rzepy (18 złotych). Dziwny, nieprzystępny, ale bardzo smaczny. W zapachu przypomina kalafior w smaku kalarepę, po przełknięciu jest aksamitny i słodkawy. Sam w sobie stanowi kulinarne wyzwanie, a jego smak nie każdemu przypadnie do gustu. Rzepę albo się kocha, albo nienawidzi. My pokochaliśmy ją z dodatkiem rukwi wodnej i popcornu z prosa. Jeśli nie oczekujecie od posiłku takiego poziomu kulinarnych wrażeń wystarczy zamówić krem z dyni (18 złotych), my jednak lubimy wyzwania...

Pianki, pudry, żele
Kaczka (54 złote) i przegrzebki (55 złotych) to już zupełnie inna bajka. Tu do tradycyjnych smaków wkomponowane są pianki, pudry, żele. Kaczce towarzyszy karmelizowana marchewka otoczona sezamem. Małżom towarzyszy lekkie puree i puder z groszku. Nam do gustu przypadła pianka rozmarynowa dodawana do małży Świętego Jakuba, ciekawy zarówno smakowo, jak i wizualnie dodatek.

Jeśli na koniec chcielibyście zafundować sobie powrót do krainy dzieciństwa, to polecamy ptasie mleczko z domowym sorbetem, galaretką z jeżyn, zdobione świeżymi owocami i watą cukrową (21 złotych).

Za kuchnie w Chaps odpowiada Krystian Okrzeja, kucharz z wieloletnim stażem, gotujący do tej pory w “gwiazdkowych” restauracjach na świecie, w Polsce miał także szanse pracować w Atelier Amaro. Prezentowane menu jest jego autorską koncepcją, a dania zmieniają się sezonowo.

Chapsnij sobie!
Chaps zamierza w najbliższym czasie uruchomić także kartę “chapasów”, przekąsek na wzór tapas, którymi można cieszyć się w większym gronie, na przykład przy butelce wina. Byłaby to zmiana szczególnie dobrze wpisująca się w niezobowiązującą atmosferę lokalu, którego bogate menu na pierwszy rzut oka może odstraszać amatorów kulinarnego luzu i niskich cen.

W niedalekiej przyszłości mają także pojawić się drinki molekularne, a na te, podobnie jak na prezentowane w Chaps dania, warto specjalnie przyjechać, porzucając modne lokale w centrum.