Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Siatkarze wygrali pierwszy mecz mistrzostw Europy

Robert Małolepszy
Bartosz Kurek na początku meczu był bardzo spięty, ale od drugiego seta grał już o wiele lepiej
Bartosz Kurek na początku meczu był bardzo spięty, ale od drugiego seta grał już o wiele lepiej Mateusz Trzuskowski
Uf!!!! Chociaż Izmir, gdzie wczoraj Polacy rozpoczęli rywalizację w siatkarskich mistrzostwach Europy, jest oddalony od Warszawy o prawie cztery tysiące kilometrów, odgłos kamienia, jaki musiał spaść z serc naszych zawodników, słychać było zapewne w wielu domach nad Wisłą. Biało-czerwoni pokonali 3:1 Francuzów, ale początek meczu wyglądał bardzo źle.

Pierwszego seta podopieczni Daniela Castellaniego przegrali 18:25. W tej partii potwierdziły się wszystkie nasze obawy dotyczące ewentualnych czułych miejsc polskiej ekipy.

Francuzi przyjechali do Izmiru bez dwóch swoich podstawowych przyjmujących. Michał Bąkiewicz, jak zresztą większość naszych siatkarzy ostrzegał jednak, by nie wyciągać z tego zbyt optymistycznych wniosków. - Tych nowych rozgrywających w ogóle nie znamy. Mogą być dla nas trudni do rozszyfrowania - mówił jeszcze w Polsce "Bąku" i się nie pomylił.

Zwłaszcza jeśli chodzi o pier-wszą partię. Yannick Bazin, który rozdziela teraz piłki w ekipie Trójkolorowych, nie dość że robi to bardzo sprawnie, to jeszcze ma mocny i trudny serwis.

Gdy przed turniejem pytaliśmy Bąkiewicza, czy zwycięstwo Polaków nad Francuzami 3:0 w finale gdyńskiego turnieju eliminacyjnego do mistrzostw świata miało jakieś znaczenie, przyjmujący Skry także wątpił i znów miał rację.

Francuzi wyszli na parkiet bardzo zmobilizowani i przede wszystkim, jak zwykle świetnie przygotowani taktycznie, co oznaczało choćby, że starali się zagrywki kierować w stronę Bartka Kurtka. Odrobili też lekcje dotyczące kierunków i sposobu ataku młodego skrzydłowego, który jest objawieniem ostatnich tygodni.

Pierwszych kilku zbić Bartek nie skończył, bo za każdym razem tam, gdzie posyłał piłkę, stał Francuz. Ostrzeliwany serwisem m.in. przez Bazina też sobie z tym nie radził. Nie od dziś wiadomo, że przyjęcie zagrywki to element, nad którym musi pracować.

Nie tyko zresztą on. Całe nasze przyjęcie kulało. A jak jest zły odbiór, to od razu spada skuteczność. No chyba, że drużyna ma atakującego, który potrafi kończyć piłki z wysokich, niedokładnych wystaw.

Tego też baliśmy się przed mistrzostwami. Piotr Gruszka został z konieczności przeniesiony na pozycję po przekątnej z rozgrywającym i było niebezpieczeństwo, że może sobie nie poradzić. Niestety, tak się stało.

Od stanu 13:13 w pierwszym secie Francuzi zaczęli nam odjeżdżać. Złe przyjęcie powodowało, że skuteczność ataku spadła nam niemal do zera. Najpierw "czapę" dostał Kurek, później grający w Skrze Stephane Antiga zablokował Piotra Gruszkę.

Na dodatek Francuzi mieli w drużynie zawodnika, który w odróżnieniu od naszych atakujących kończył nawet trudne piłki. 23-letni Antonim Rouzier był nie do zatrzymania.

Efekt mógł być tylko jeden. Spięci Polacy, którym wielu kibiców i dziennikarzy (my też) zawiesiło medale na szyi już przed wyjazdem do Turcji, zostali zdeklasowani.

Na szczęście biało-czerwonym udało się opanować drżenie rąk. Poprawiliśmy przyjęcie. Od razu w górę poszły statystyki w ataku (w pierwszym secie ledwie 26%).

Praktycznie każdy z szóstki dodał ważną cegiełkę do triumfu w drugim secie. Marcin Moż-dżonek świetnie serwował, kilka razy też postraszył blokiem. Kuba Jarosz dał dobrą zmianę Piotrowi Gruszce (choć momentami jego brak zdecydowania w kontrach irytuje nawet Castellenego), Michał Bąkiewicz skończył kilka trudnych piłek. Z każdą chwilą rozkręcał się też Bartek Kurek. Zaczęliśmy też wreszcie blokować szalejącego wcześniej Rouziera, co ostatecznie dało nam triumf 25:17.

W siatkówce wiele razy jest tak, że o całym meczu decyduje partia numer trzy, oczywiście jeśli na tablicy wyników jest 1:1 w setach. I tak było wczoraj.

To zdecydowanie najtrudniejszy i najbardziej wyrównany bój w tym meczu. Gdyby popatrzeć na statystyki Francuzi minimalnie lepiej atakowali i przyjmowali zagrywkę. Ale popełniali więcej błędów. Zwłaszcza Rouzier, na którym od stanu 22:22 zdobyliśmy trzy punkty. Czwarty set - to były już "dożynki". Uspokojeni Polacy kontrolowali tę partię.

Dziś gramy z Niemcami (16.30, Polsat). Znów zapowiada się bardzo trudny mecz. Być może trudniejszy od tego z Francuzami. Raul Lozano, który prowadzi teraz Niemców (wczoraj po dramatycznym meczu pokonali Turków 3:2), zna przecież nasze bolączki, a jeśli o czymś zapomniał, Polacy mu już przypomnieli.

Ale tak miało być! Bąkiewicz mówił przed wyjazdem, że dwa pierwsze mecze pokażą naszą prawdziwą wartość.

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto