Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Slow Życie. Skąd wzięła się moda na zwolnienie, jak to zrobić i dlaczego warto?

Karolina Kowalska
Slow Życie. Skąd wzięła się moda na zwolnienie, jak to zrobić i dlaczego warto?
Slow Życie. Skąd wzięła się moda na zwolnienie, jak to zrobić i dlaczego warto? archiwum
Ile razy w ciągu ostatniego tygodnia pędziłeś do tramwaju, zbiegałeś po schodach do przejścia podziemnego lub w pośpiechu odbierałeś dziecko z przedszkola? Jeśli więcej niż raz, czas pomyśleć o tym, jak zwolnić.

Coraz częściej słychać głosy o tym, że ciągle zwiększające się tempo życia nie sprzyja ani naszemu zdrowiu, ani psychice, nie mówiąc o relacjach z innymi ludźmi i naszym wpływie na środowisko. Jak temu zaradzić? Postaw na „slow”.

Ruch na rzecz życia „slow” zaczął się i rozprzestrzenił na świecie dzięki jedzeniu. W Polsce, po zachłyśnięciu się społeczeństwa fast foodami i półproduktami, w końcu zaczęła odchodzić moda na szybkie jedzenie, ustępując miejsca własnoręcznie przygotowanym posiłkom, ze świeżych, sezonowych produktów, które spożywamy z bliskimi przy stole, zamiast w biegu na kolejne spotkanie. Ta idea przenosi się także na inne sfery życia – ubiór, spędzanie wolnego czasu, pracę lub wakacje.

Wszystko zaczęło się we Włoszech. Znana sieć fast food, stawiając w 1986 roku swój kolejny lokal przy Schodach Hiszpańskich, natrafiła na opór lokalnej społeczności, zebranej wokół Carla Petriniego. Ten pochodzący z miasteczka Bra Włoch hołdował legendarnej włoskiej zasadzie „dolce vita”, czyli niespiesznemu cieszeniu się wszystkimi aspektami życia – takimi, jak: dobre jedzenie w lokalnych restauracjach, wino, podróże i spotkania z przyjaciółmi. Petrini uruchomił lawinę zdarzeń, które w 1989 roku doprowadziły do podpisania w Paryżu przez 14 krajów manifestu Międzynarodowego Ruchu dla Ochrony Prawa do Przyjemności.

Szukajmy w kuchni własnego „ja”

Obecnie ruch Slow Food zrzesza ludzi z ponad 150 państw, którzy w lokalnych oddziałach organizacji walczą w obronie „prawa do smaku”. Działa też oczywiście ruch Slow Food Polska, który czuwa nad tym, by restauracje, które należą do stowarzyszenia, podawały swoim klientom zdrowe, pełne smaku i koloru dania, przygotowywane z lokalnych składników wysokiej jakości.

- Możemy na pewno powiedzieć, że skończył się czas, kiedy nie było produktów, nie było wielu restauracji, nie było zwyczaju wychodzenia i stołowania się na co dzień poza domem. To zaczyna się zmieniać – mówi Aleksander Baron, szef kuchni restauracji Solec 44, oznaczonej symbolem slow food i legenda kuchni sezonowej. - Szukamy swojego „ja” w kuchni, zaczynamy w końcu identyfikować się z kuchnią polską, a nie np. z włoską – dodaje i zaznacza, że chodzi także o zwiększanie świadomości konsumentów, czyli o skrócenie drogi pomiędzy wytwórcą żywności, a jego klientem.

Objawia się to we wspieraniu ekologicznych upraw i gospodarstw. Dzięki temu do łask wracają tradycyjne i unikalne wyroby, które stanowią o różnorodności kuchni. Dlatego warto wybierać restauracje z czerwonym znakiem slow food na drzwiach, chodzić na biobazary i targi śniadaniowe, a zamiast hamburgera w fast foodzie wybrać zdrowsze i smaczniejsze potrawy z lokalnych food trucków.

Kolejną - po Petrinim - legendą ruchu „slow” jest Carl Honore. W swej książce o znaczącym tytule „Pochwała powolności” mówi o tym, że czas wrócić do otwartości na otoczenie, wrażliwości na doznania zmysłowe i refleksyjności, aby nie tracić tego, co najważniejsze w codziennym pędzie. I to nie tylko jeśli chodzi o jedzenie, ale też np. ubieranie.

Słowem - kluczem w tym temacie są targi Slow Fashion, na których możemy znaleźć ubrania i dodatki, pochodzące z recyklingu, czyli z second handów, ale też robione ręcznie przez rzemieślników, a nie sieciówki. Przez osoby, które wkładają w ich wyprodukowanie osobisty trud, przez co przedmioty służą dłużej swoim właścicielom. Co prawda więcej też kosztują, ale w zdecydowanej większości przypadków są to ubrania ponadczasowe, które będą nosić także nasze dzieci.

- Nie cierpię chodzić do centrów handlowych, zawsze, gdy już się tam znajdę z przymusu, to mam ochotę jak najszybciej wyjść – mówi Marta Iwaninia-Kochańska, właścicielka marki Roboty Ręczne, projektantka ubrań z wysokiej jakości wełny. - Myślę, że jest wiele osób podobnych do mnie, które jednocześnie nie mają krawcowej, szyjącej dla nich lub babci, która potrafi dziergać. Szukają więc alternatywy z sieciówki w cenie, za którą może być ona wykonana u projektanta, dopasowana do sylwetki i niebanalna. Takiego ciucha nie wyrzuca się po kilku tygodniach - podkreśla projektantka.

I dodaje: - Jesteśmy zmęczeni jednorazowym konsumpcjonizmem. Gdy coś nam się podoba, to chcemy nosić to w kółko, zamiast kupować dużo i tanio, a potem po chwili odkładać na dno szafy.

Ten trend widoczny jest także w turystyce. Coraz więcej osób rezygnuje z usługi objazdowej wycieczki z biurem podróży, pędu do obejrzenia jak największej liczby zabytków i pogoni za atrakcjami opisanymi w przewodnikach, na rzecz nicnierobienia, wtapiania się w lokalną społeczność, poznawania zwyczajów i sposobu życia innych kultur, np. podróżując pociągiem, zamiast samolotem. Wybieramy dwa tygodnie urlopu, zamiast tygodnia i nie planujemy w jego trakcie nadrabiania zaległości w pracy.

To nie wszystko, poza produkcją wegańskich i ekologicznych kosmetyków, które nie mają negatywnego wpływu na środowisko i są wybawieniem dla alergików, istnieje coś takiego, jak „slow parenting”, czyli wychowywanie dzieci według idei, że inspiracją do zabawy bywa też nuda. Dlatego należy ograniczyć pociechom zajęcia dodatkowe i dać impuls do samodzielnego rozwoju. Dziecko powinno odkrywać świat na własnych warunkach, spędzać jak najwięcej czasu na powietrzu i wśród innych dzieci, które nawzajem będą się motywować.

Zrób to dla zdrowia

Wszystko to brzmi jak bajka, ale czy rzeczywiście to całe spowalnianie jest grą wartą świeczki? - Tak, bo żyjąc wolniej nie tylko jesteśmy zdrowsi, ale też nasze ciało jest bardziej zrelaksowane, mniej napięte. A kiedy ciało dobrze się czuje, wysyła sygnały do mózgu, że jesteśmy spokojni i nigdzie nie pędzimy. Wówczas głowa też odpowiada większym spokojem i wyluzowaniem. Jeśli nasz mózg jest odprężony, to jesteśmy w stanie być bardziej kreatywni, twórczy i możemy osiągać więcej - tłumaczy Katarzyna Kucewicz, terapeutka, pracująca w atelier psychologicznym Kucewicz i Piotrowicz.

Ale jak to zrobić? Zacznijmy od małych rzeczy. Choć jeden posiłek dziennie przygotujmy sami i zjedzmy przy stole z rodziną, delektując się jego smakiem, zamiast przed telewizorem. Na wakacjach nie odbierajmy maili i nie zajmujmy się pracą. Znajdźmy sobie hobby, które odrywać nas będzie od codziennego biegu. Pozwólmy sobie codziennie na półgodzinny relaks, w czasie którego nie musimy się niczym konkretnym zajmować. Zrezygnujmy z nadgodzin w pracy. Raz w tygodniu spotkajmy się ze znajomymi, nie na imprezie, tylko np. na koalcji. Gdzie tylko możemy – idźmy piechotą, a nie jedźmy samochodem. Spędzajmy czas z dzieckiem i partnerem oraz co najważniejsze - wysypiajmy się. Szybko poczujemy różnicę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Co włożyć, a czego unikać w koszyku wielkanocnym?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto