Andrzej L. trafił do aresztu 18 września po zarzutem udziału w porwaniu dziecka biznesmena z Józefowa sześć lat temu. Wcześniej dla wymiaru sprawiedliwości był przezroczysty - był świadkiem koronnym w sprawie śmierci inwestora giełdowego Piotra Głowali. Andrzej L. pracował dla zabójcy Głowali Janusza G. ps. Graf i stanowił dla policji bezcenne źródło informacji. W pewnym momencie jednak współpraca z organami sprawiedliwości przestała mu się podobać i zniknął. Stracił status świadka koronnego i zarzuty za udział w kidnapingu znowu były w mocy. Za porwanie dziecka i próbę wyłudzenia pół miliona złotych groziło mu znowu co najmniej kilka lat. Kiedy 18 września został zatrzymany, wiedział, że prędko nie wyjdzie z więzienia.
- Na wolność nie miał już szans, a w środowisku był spalony. Było niemal pewne, że w więzieniu zrewanżują mu się za wsypanie kolegów. Wizja tego, co czekało go w więzieniu, była widocznie straszniejsza niż samobójstwo - przypuszcza stołeczny kryminalny od lat rozpracowujący warszawskie gangi. Nie wyklucza jednak, że ktoś mógł pomóc Andrzejowi L. targnąć się na własne życie.
Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?