Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tomasz Kloc: "Weterani nie są pozostawieni sami sobie"

Paulina Targaszewska
Tomasz Kloc: "Weterani nie są pozostawieni sami sobie"
Tomasz Kloc: "Weterani nie są pozostawieni sami sobie" Sebastian Wołosz
Rozmowa ze st. chor. szt. Tomaszem Klocem, prezesem Stowarzyszenia Rannych i Poszkodowanych w Misjach Poza Granicami Kraju w Szczecinie.

Zobacz też: Bal charytatywny w Żarowie. Będą zbierać pieniądze na sprzęt rehabilitacyjny dla weteranów

14 lutego, w Żarowie zostanie zorganizowany bal charytatywny dla weteranów rannych podczas zagranicznych misji. Na co będą zbierane pieniądze?
- Bal zostanie zorganizowany w hotelu "Gościniec nad Iną" o godzinie 19. Przewidujemy, że pojawi się około 150 gości. Czekają nas licytacje wartościowych przedmiotów. Wśród darczyńców znaleźli się m.in. premier Ewa Kopacz, szef Rady Europejskiej Donald Tusk, wicepremier Tomasz Siemoniak czy prezydent Bronisław Komorowski. Ja na licytację przekażę piłkę z podpisami Mistrzów Polski i pamiątkowy medal stowarzyszenia. Pieniądze, które uda się zebrać podczas licytacji, zostaną przeznaczone na zakup sprzętu rehabilitacyjnego. Trafi on do 109. Szpitala Wojskowego przy ul. Piotra Skargi w Szczecinie. Będą mogli z niego korzystać zarówno weterani, jak i pacjenci z regionu.

Ilu weteranów będzie mogło z tego sprzętu skorzystać?
- Na pewno wszyscy, którzy będą tego potrzebować. W naszym województwie jest kilkudziesięciu weteranów, którzy zostali ranni lub poszkodowani w zagranicznych misjach m.in. w Iraku czy Afganistanie. To osoby w wieku od 20 do blisko 50 lat. Jest też grupa weteranów, którzy są już poza wojskiem, ale wciąż obejmuje ich system pomocy.

Jaką pomoc weteranom oferuje państwo i wojsko?
- Przede wszystkim stara się „zagospodarować” ludzi, którzy podczas misji zostali ranni, do dalszego funkcjonowania w szeregach wojska. Zdarza się na przykład, że żołnierz, który został ranny podczas zagranicznej misji, może zostać podoficerem, ale jego niepełnosprawność uniemożliwia mu ukończenie kursu oficerskiego. System działa na jego korzyść. Powstają specjalne grupy kursantów, którzy mają uszczerbek na zdrowiu, są oni zwalniani z niektórych konkurencji, tak, aby mogli ukończyć kurs. Dzięki temu mogą pracować, czują się potrzebni, nie są wykluczani ze środowiska, w którym funkcjonują od lat. Weteranom mają zapewnioną także pomoc psychologiczną. W każdej jednostce zatrudniony jest psycholog. My jako stowarzyszenie też w tym pośredniczymy, organizujemy warsztaty psychologiczne dla rannych w misjach, ich rodzin, ale też krewnych żołnierzy, którzy w misjach zginęli.

Był pan w Stanach Zjednoczonych i obserwował tamtejszy system pomocy weteranom. Jakie są różnice między Polską a USA?
Tam skala problemu jest dużo większa. W USA weteranów jest znacznie więcej niż u nas. To olbrzymia grupa ludzi, którzy, na co dzień walczą na misjach. Obserwując system pomocy tym ludziom, miałem skalę porównawczą. Na pewno są obszary, które u nas wymagają jeszcze wiele pracy. Dla przykładu - w USA - do zdrowia weteranów podchodzi się bardzo kompleksowo. Jeśli np. żołnierz został ranny, bo przy jego nodze wybuchła mina, to leczy się nie tylko jego nogę, jak to się dzieje u nas. Tam bada się też jego kręgosłup, serce, a nawet mózg. O wszystkich obserwacjach dotyczących tej wizyty będę opowiadał w Warszawie w Centrum Weterana.

Trzeba jednak przyznać, że w naszym kraju z tą pomocą dla weteranów nie jest aż tak źle, ale problem ten wymaga jednak sporo pracy. Po dwóch latach funkcjonowania ustawy o weteranach, trzeba ją zmodyfikować i nad tym już trwają pracę. W Polsce problem są też kwestie związane z orzekaniem komisji lekarskiej. Wielu weteranów żali się nam na to, że komisje traktują ich niesprawiedliwie. Żeby weteran otrzymał 10-procentowy dodatek do późniejszej emerytury czy renty, komisja lekarska musi wydać orzeczenie o minimum dziesięcioprocentowym stopniu niepełnosprawności. Tymczasem komisje, często mimo dużych obrażeń i skomplikowanego leczenia, wystawiają jedynie orzeczenie o kilkuprocentowym stopniu niepełnosprawności. W wielu przypadkach trzeba walczyć o wystawienie orzeczenia, a przecież nikt nie chce z siebie zrobić na siłę inwalidy. Ta sprawa budzi frustrację. W naszym kraju weteranów rannych w zagranicznych misjach jest około 700. To dość niewielka grupa, dlatego uważam, że państwo jest w stanie zapewnić pomoc dla tych ludzi na odpowiednim poziomie. Zwłaszcza, że wbrew powszechnej opinii, żołnierze jadący na misję, nie godzą się na udział w niej dla zarobku, a wypełniają obowiązki narzucone przez państwo.

Z jakimi innymi problemami do stowarzyszenia zgłaszają się weterani?
- Często zdarza się, że stan psychofizyczny uczestników misji zmienia się po powrocie do kraju. Niektórzy stają się agresywni, inni mimo tego, że zawsze byli otwarci, zamykają się w sobie. Są też tacy, którzy niemal śpią z plecakiem przy poduszce. Zwykle tak jest w okresie adaptacji w starym środowisku, ale czasem to się przedłuża. Wówczas tacy weterani proszą o pomoc, często zgłaszają się też ich bliscy. Weterani mają do swojej dyspozycji pomoc psychologiczną, niektórzy jednak nie chcą jej, chociaż tego potrzebują. A my nie jesteśmy jednak w stanie pomagać komuś na siłę.

Jakie działania planuje stowarzyszenie w ciągu najbliższych miesięcy?
- W dalszym ciągu chcemy reprezentować środowisko weteranów zarówno przez władzami państwowymi, wojskowymi jak i przed mieszkańcami regionu. To jest nasz główny cel. Chcemy osiągnąć zrozumienie społeczne, pokazać, że weterani są wśród nas. To ważne, żeby weterani nie czuli się wykluczeni, ale też żeby żołnierze nie bali się jeździć na misje. Warto się nad tym problemem pochylić zwłaszcza w kontekście sytuacji politycznej, jaka ma jest teraz na świecie. Żołnierze nie chcą walczyć, boją się, że jeśli coś im się stanie, to zostaną pozostawieni sami sobie. Musimy pokazać, że tak nie jest.

Rozmawiała Paulina Targaszewska

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto