Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Trener, który coraz rzadziej się uśmiecha

Rafał Romaniuk
Urban ma poparcie Piechniczka. To za mało, by trenować kadrę
Urban ma poparcie Piechniczka. To za mało, by trenować kadrę Grzegorz Jakubowski/POLSKA
W jednym z ostatnich wywiadów Leo Beenhakker stwierdził, że jego najlepszym następcą na stanowisku selekcjonera byłby Jan Urban. Pocałunek śmierci? W końcu wiadomo, że Grzegorz Lato prędzej sam zostanie trenerem, niż zrobi to, co radzi mu Leo.

Żarty żartami, ale Urban, pupil Antoniego Piechniczka, wiceprezesa PZPN, selekcjonerem nie będzie z kilku innych powodów. Podczas zgrupowania w RPA jeden z czołowych działaczy piłkarskiej centrali na pytanie, jakie szanse daje obecnemu trenerowi Legii Warszawa, stwierdził tylko: - Urban? Może i dobry, ale ma jedną wadę: za młody. Za kilka lat, czemu nie.

Właśnie młodość jako argument dyskwalifikujący podaje się najczęściej. Urban, gdy słyszy to zdanie, tylko wygodniej rozsiada się w fotelu i uśmiecha. Ma przecież 47 lat, mniej więcej tyle, ile Carlo Ancelotti czy Jose Mourinho w momencie, gdy wygrywali Ligę Mistrzów.

Szczery aż do bólu
Na pewno Urban jest młody, ale doświadczeniem. Dotychczas poza Legią pracował tylko w Osasunie Pampeluna. Szkolił juniorów, nie bez sukcesów, bo zdobył z nimi mistrzostwo Hiszpanii. Zostawił w tyle nawet Barcelonę słynącą z wzorowej pracy z młodzieżą. Później trenował rezerwy Osasuny. W 2006 r. miejscowa prasa wymieniała go jako głównego kandydata na objęcie pierwszej drużyny grającej w Primera Division. Marzenia się nie spełniły. Urban odebrał to jako policzek. Powiedział: skoro mnie nie chcą, poszukam szczęścia w Polsce. Jak postanowił, tak zrobił.

Zapukał do Krakowa. Kolejnego trenera poszukiwał akurat Bogusław Cupiał. Wszystko było już ustalone, ale Urban w ostatniej chwili się wycofał. Trochę się bał, bo pamiętał, jak pod Wawelem traktuje się szkoleniowców. Później tłumaczył, że nie czuł wystarczającego zaufania ze strony właściciela.

Podjął rozmowy z Legią. Od razu zauroczył Mariusza Waltera. Panowie szybko osiągnęli porozumienie. Urban podczas rozmowy miał powiedzieć: dajcie mi trochę czasu, najlepiej rok, i zobaczymy, co z tego będzie.

- Nie byłem przecież pewien, czy dam sobie radę. Skąd mogłem wiedzieć? To w końcu moja pierwsza poważna praca z seniorami - komentował Urban.

Trudno się dziwić, że Walter był zachwycony nowym trenerem. Szef ITI do dziś dzwoni do Urbana kilka razy w tygodniu i wypytuje o zespół. Rozmowy są ponoć luźne i przyjacielskie.

Od pierwszego dnia pobytu przy Łazienkowskiej wychowanek Victorii Jaworzno dał się polubić. Uśmiechnięty od ucha do ucha miał czas, by z każdym zagadnąć, bez względu na to, czy był to dziennikarz, czy klubowa sprzątaczka. Takiego człowieka ITI szukało. Medialnego i otwartego. Trenera na lata.

Urban, jak mało który trener, potrafi wypowiadać się ciekawie i dowcipnie. Zawsze można liczyć, że powie coś zaskakującego. Czasem powie nawet więcej, niż trzeba, jak choćby "Radović to moje największe rozczarowanie". Szczerze do bólu.

Potrafi robić show. Dziennikarze długo zapamiętają konferencję prasową, podczas której Urban naśladował Takesure'a Chinyamę. Gdy zaczął mruczeć, tak jak robi to napastnik z Zimbabwe, śmiechu nie można było opanować przez kilka minut. Podczas mistrzostw Europy na pytanie o Andreasa Ivanschitza, największą gwiazdę reprezentacji Austrii, powiedział: - To żaden wielki piłkarz. Oglądałem go i gra schematycznie. Gdy przetłumaczyliśmy to zdanie austriackim dziennikarzom, następnego dni w miejscowych mediach rozpętała się burza.

W porównaniu z czasami, gdy przebywał w Hiszpanii, zmienił się nie do poznania. Gdy wówczas dzwonili do niego dziennikarze z Polski z prośbą o skomentowanie wydarzeń ostatniej kolejki ligi hiszpańskiej, mamrotał pod nosem wyświechtane regułki.

Nie rzuca butem w szatni
Właściciele Legii nie wymagali od niego cudów. W pierwszym sezonie zajął z drużyną drugie miejsce. Czyli zrobił więcej, niż tamten zespół było wówczas stać. Tyle że w kolejnym roku, gdy miał już walczyć o mistrzostwo, znów, choć minimalnie, przegrał z Wisłą. - To porażka - mówił wprost. Porażek przy Łazienkowskiej ma więcej. Przede wszystkim w europejskich pucharach. W poprzednim sezonie Legia skompromitowała się w spotkaniach z FK Moskwa. Nie tyle wynikami, co stylem gry. W tym roku było wprawdzie lepiej, warszawski zespół odpadł po niezłych meczach z Broendby Kopenhaga, ale marne to pocieszenie.

Do Urbana przylgnęła łatka, że to trener bez charakteru. Człowiek, który nie potrafi wstrząsnąć piłkarzami. Że zamiast wrzasnąć, tylko się uśmiecha. Ale to nieprawda. Wystarczy obejrzeć filmik w internecie z meczu Ruch - Legia. Wściekły Urban klnie jak szewc przy lini bocznej. Śmiano się nawet, że po tym, co pokazał, jego maniery na ławce rezerwowych można porównać do Janusza Wójcika.

- Potrafi krzyknąć, opieprzyć. Buty może w szatni nie fruwają, ale czasami jest gorąco - mówi nam jeden z piłkarzy Legii.

Charakter pokazał też podczas konfliktu z kibicam. Gdy fani wygwizdywali zawodników i przeszkadzali im w grze, Urban nie pozostawił na nich suchej nitki. Mocno się wtedy naraził. - Trzeba mieć jaja - powiedział tylko.

Urban ma jeden atut, którego nikt zakwestionować nie może: był świetnym piłkarzem. Przypominać, że strzelił trzy bramki Realowi Madryt na Santiago Bernabeu, nawet nie wypada, bo wie to każdy kibic. W Primera Division rozegrał 177 spotkań. Trzy razy z rzędu zdobył mistrzostwo Polski z Górnikiem Zabrze. I wciąż jest w formie.

Wino przy kominku
Raz na jakiś czas zostaje po treningu i rozgrywa mecz w siatkonogę z jednym z asystentów Jackiem Magierą. Umiejętnościami technicznymi wciąż potrafi zawstydzać piłkarzy. Przykład? Cofnijmy się do Euro 2008. Beenhakker zaprosił Urbana, by ten pomógł mu rozpracowywać rywali podczas mistrzostw. Szkoleniowiec Legii wziął udział w jednej z gierek podczas treningu w Bad Walterstdorf. W pewnym momencie przyjął piłkę i jednym zwodem minął Marcina Wasilewskiego. Wasilewskiego! Reprezentant Polski, który za dwa dni miał wybiec na mecz przeciwko Niemcom.

Często przerywa treningi Legii i pokazuje, co zawodnik robi nie tak. Bierze piłkę, ustawia ją i prezentuje kolejne schematy. Franciszek Smuda może mu tych umiejętności pozazdrościć.

Odkąd dwa lata temu Urban wrócił do Polski, przyznaje, że uśmiecha się coraz rzadziej. Mówi, że to przez naszą mentalność. - W Polsce, jak ktoś się potknie, to się go dobija, a dopiero jak już leży, to nagle nadchodzi refleksja, że może warto by mu pomóc - tłumaczył. Kiedyś zawsze odbierał komórkę, dziś trudno się do niego dodzwonić.

Gdy ma wolną chwilę, najchętniej wraca do Hiszpanii, gdzie ma dom. Robi to, co każdy gospodarz: kosi trawnik, przykręca śrubki. Lubi usiąść przy kominku z winem, najlepiej kilkudziesięcioletnim hiszpańskim typu gran reserva. - Chyba się starzeję - żartował.

Urban tym różni się od innych kandydatów na selekcjonera, że nie kwapi się do prowadzenia kadry. Przynajmniej na razie.

- Jeśli przychodzę do Legii i umawiam się, że będę pracował trzy lata, to muszę być poważny i nie mogę zostawić klubu w połowie drogi. Albo rybki, albo akwarium - analizował.

Nie będzie miał tego dylematu. Bo szanse na objęcie kadry ma najmniejsze ze wszystkich kandydatów. Sympatia Piechniczka to jednak zbyt mało.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto