Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Trzy pasy za 186 mln dolarów, czyli najdroższe obrazy świata

Redakcja
W październiku właściciela zmienił “Akt leżący” Amedeo Modiglianiego i tym samym namalowany w 1918 r. obraz stał się jednym z najdroższych dzieł sztuki na świecie. Po trwającej dziewięć minut licytacji, za cenę 170 milionów dolarów dzieło kupił Liu Yiqian, były taksówkarz i znany chiński miliarder. Gdy prawie sto lat temu Modigliani próbował sprzedać całą zawartość swojej pracowni (w tym i „Akt leżący”) za sumę 150 dolarów, nie znalazł kupca.

Pomimo bajońskiej ceny, „Akt leżący” wciąż nie jest najdroższym obrazem na świecie; mało tego – nie zmieścił się nawet w pierwszej piątce. Pierwsze miejsce zajmuje sprzedany w lutym tego roku obraz „Nafea Faa Ipoipo” („Kiedy wyjdziesz za mąż?”) Paula Gauguina, przedstawiający dwie tahitańskie kobiety. Dzieło najprawdopodobniej trafiło do Kataru (choć oficjalnie nabywca nie jest znany) i z wynikiem 300 milionów dolarów stało się najdroższym dziełem sztuki na świecie.

Tajemnicze polinezyjskie kobiety z obrazu Gauguina zdegradowały Paula Cézanne’a i jego „Graczy w karty”, którzy piastowali pierwszą pozycję przez cztery lata. W 2011 r. obraz został również sprzedany do Kataru za rekordową w tamtym czasie sumę 254 milionów dolarów.

Powyżej: "Gracze w karty", numer dwa na liście

Trzecie miejsce na liście zajmuje obraz budzący chyba największe kontrowersje: Mark Rothko i „Numer 6 (fioletowy, zielony i czerwony)”, przedstawiający – w pewnym uproszczeniu – trzy różnobarwne pasy. Zakupiony za 186 milionów dolarów w sierpniu 2014 r. obraz uświetnił kolekcję Dmitrija Rybolowlewa, rosyjskiego miliardera, który posiada już m.in. francuski klub piłkarski AS Monaco oraz numery dwanaście i czternaście na liście najdroższych obrazów: „Zbawiciela świata” pędzla Leonarda da Vinci oraz „Akt leżący z niebieską poduszką”, namalowany przez wspomnianego już Modiglianiego. Wszystkie trzy dzieła uszczupliły konto Rosjanina o niemal pół miliarda dolarów.

Skąd takie ceny? Jak komentuje Teresa Maria Lisek, rzeczoznawca ministerialny Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, sztuka stała się produktem i rządzi się takimi samymi prawami jak samochód czy mebel. Nie mniej ważne – a niejednokrotnie nawet ważniejsze – niż wartość artystyczna dzieła, są działania marketingowe, renoma twórcy (niekoniecznie przystająca do rzeczywistej jakości dzieła) czy możliwości finansowe licytujących. W finalnej cenie obrazu dużo jest przypadku i niejednokrotnie nie sposób przewidzieć, który obraz osiągnie zawrotną cenę, a który sprzeda się minimalnie powyżej ceny wywoławczej lub wcale. Wiele robi magia nazwiska, sporo zależy od opinii krytyków, ale też osób, które kreują świadomość odbiorcy, niekoniecznie traktując wartość artystyczną obrazu za priorytet.

Bo nie o wrażliwość artystyczną tu chodzi – a o pieniądze.

Powyżej: "Nafea faa ipoipo?", najdroższy obraz świata, tuż przed sprzedaniem.

Na licytacjach niekoniecznie decyduje wartość artystyczna obrazu. – Bardzo dobrze sprzedaje się tak zwana „sztuka naiwna”, czyli dzieła, przy których można by się spierać o warsztat – wyjaśnia nasza rozmówczyni. Jednym z najsłynniejszych prymitywistów, a więc autorów „sztuki naiwnej” był Nikifor, przez większość życia uważany za upośledzonego psychicznie kalekę, a który pod koniec życia dorobił się opinii jednego z najwybitniejszych przedstawicieli tego nurtu.

- Naprawdę dobrych obrazów na rynku jest coraz mniej – uważa Maria Lisek. – Sporo z nich trafia do muzeów i już tam zostaje. Dlatego jeśli pojawia się możliwość kupna obrazu artysty, który z jakichś względów jest ponadprzeciętny, jak na przykład ostatnio właśnie Modigliani, decydują tylko pieniądze.

Sztukę kupuje się bardzo często z pobudek niskich, dla podbudowania własnego ego.

Wszystko zaczyna się na długo przed właściwą licytacją. Cena wywoławcza, ustalana na podstawie rzeczywistej wartości obrazu, to tylko baza. – To cena estymacyjna – wyjaśnia rzeczoznawca. – Ustala się ją m.in. na podstawie porównań z tym, jakie ceny osiągały obrazy innych artystów z podobnego przedziału. Zmiennych jest bardzo wiele: pejzaże mają swoją cenę, akty wyceniane są inaczej – tłumaczy. Następnie, zwłaszcza, jeśli obraz jest potencjalnie szczególnie cenny, przechodzi się do promocji. Drukowane są katalogi, pojawiają się ogłoszenia i reklamy – zupełnie jak w przypadku każdego innego produktu, jedynie nieco bardziej luksusowego. Celem jest dotarcie do jak największej liczby potencjalnych nabywców.

Potem następuje licytacja, podczas której ceny windowane są do poziomów niewyobrażalnych dla zwykłych zjadaczy chleba. Często do wielokrotności ceny wywoławczej. Słynny „Krzyk” Edwarda Muncha – chwilowo numer trzynaście na liście najdroższych obrazów świata – został sprzedany za 120 milionów dolarów przy cenie wywoławczej ustalonej na poziomie 80 milionów.

Powyżej: "Pomarańczowy, czerwony, żółty" Marka Rothko, sprzedany przez dom aukcyjny Christie's za 87 milionów dolarów

Co ciekawe, w licytacji mogą brać udział zarówno osoby znajdujące się na sali, jak i osoby anonimowe, licytujące przez Internet. Stąd często nie wiadomo, do kogo trafił dany obraz. Do dziś pozostaje tajemnicą, gdzie znajduje się sprzedany w 1998 r. „Autoportret bez brody”, jeden z ostatnich obrazów Vincenta Van Gogha czy „Kobiety z Algieru” Pabla Picassa, na które nieznany nabywca wyłożył w maju tego roku blisko 180 milionów dolarów.

W porównaniu z błyskawicznymi licytacjami, które znamy m.in. z filmów, prawdziwe aukcje mogą trwać stosunkowo długo i kończą się dopiero, kiedy jest pewność, że nikt najwyższej oferty nie przebije. Stosunkowo, bo w 2011 r. podczas rekordowo długiej licytacji przeprowadzonej w Christie’s, słynnym domu aukcyjnym w Nowym Jorku, „Autoportret” Andy’ego Warhola został sprzedany dopiero po zaciętej 16-minutowej walce.

Za dzieło składające się z czterech oprawionych w ramę zdjęć Warhola, dodatkowo opatrzonych podpisem artysty, nabywca zapłacił 38 milionów dolarów.

I pomimo tego, że naprawdę cennej sztuki jest na rynku coraz mniej, nie ma wątpliwości, że rekordy sprzedaży wciąż będą padać. Wszystkie z pierwszej dziesiątki najdroższych obrazów zmieniły właścicieli w ciągu ostatnich dziesięciu lat, a w pierwszej trzydziestce znajduje się tylko jeden obraz kupiony przed 2004 r. – to sprzedany w 1990 r. za 82,5 miliona dolarów „Portret doktora Gacheta” pędzla Vincenta van Gogha. Gdyby uwzględnić inflację, można by oczekiwać, że dziś ten sam obraz zostałby zlicytowany za plus minus 150 milionów dolarów.

Najdroższym obrazem sprzedanym na aukcji w Polsce jest "Lekcja historii" Malczewskiego. Obraz został wylicytowany na aukcji Polswiss Art za 1,65 mln zł, podwajając cenę wywoławczą.

- Polski rynek jest nieco inny - tłumaczy Teresa Maria Lisek. - Po prostu nie stać nas na takie ekstrawagancje jak kupno obrazu za 100 milionów.

Kolejnych rekordów należy więc wypatrywać w Stanach Zjednoczonych, a kupców - najprawdopodobniej na Bliskim Wchodzie, w Rosji i Izraelu.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto