W różnych częściach Tychów bywa, że jest po prostu puste mieszkanie, bo rodzice po przejściu na emeryturę wrócili na ojcowiznę w Kieleckie lub inne regiony, z których kiedyś sprowadzili się do powstającego miasta. Mieszkania szkoda sprzedać, bo może się jeszcze przydać. Czasem jest wynajmowane. Lokatorzy, którzy je na jakiś czas zajmują, nie czują się związani z parafią i czasem nawet nie przyjmują kolędy, nie chodzą do kościoła.
- W 2002 roku do kościoła chodziło ok. 2300 osób z naszej parafii, podczas liczenia z października 2012 r. wyszło, że chodzących do kościoła jest 1700 osób – mówi o. Emil Pacławski, proboszcz parafii świętych Franciszka i Klary. – Część tych nieobecnych to ówczesne dzieci, które w tym czasie dorosły i wyprowadziły się z domu do innych części miasta, Polski lub nawet wyjechały za granicę. Z naszej wiedzy wynika, że z naszej parafii na zagraniczną emigrację zdecydowało się około 200-300 osób.
O. Emil zaznacza jednak, że mimo spadku ludzi na niedzielnej mszy, na stałym poziomie utrzymuje się odsetek przyjmujących kolędę. – A nawet w zeszłym roku mieliśmy wzrost o jeden procent w stosunku do roku poprzedniego. W 2011 kolędę przyjęło 74,32 proc parafian – podkreśla.
Ks. Wyciślik, który ma ogląd Tychów z dłuższej perspektywy, widzi wyraźny spadek przyjmujących kolędę. – W roku 1984 kolędę przyjmowało 84 proc. tyszan w naszej parafii, a teraz tylko 63 proc. – mówi.
Ks. Michał Czaja, proboszcz parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa od 15 lat, mówi o 80 proc. przyjmujących kolędę. Zauważył jednak zmianę w podejściu do kolędy. Ludzie przestali dbać o przyjęcie księdza. Jak uda się im być w tym czasie w domu, to przyjmują, jak nie to nie. Nie zapisują się na dodatkową kolędę. Zgłoszeń na taką dodatkową kolędę jest kilka. – Rozumiem, że i ten dodatkowy termin może nie wszystkim pasować. Ludzie tak różnie dziś pracują. To nie to co kiedyś. W stylu pracy zaszła całkowita zmiana – mówi ks. Czaja.
W rozmowach ludzie przyznają, że żyje się im trudniej. – Nie ma powszechnego biadolenia – zaznacza. – Ale ten wątek trudów życia pojawia się. Choć, przyznam, że kilka lat temu było gorzej. Była w ludziach jakaś niepewność. To się trochę teraz ustabilizowało.
Podobne odczucie ma o. Emil. – Jakieś pięć lat temu częściej ludzie mówili o utracie pracy, o bezrobociu, teraz tak się tego nie słyszy – mówi, dodając, że parafia świętych Franciszka i Klary jest jednak specyficzną parafią. Tu kościół ciągle się buduje i budowa jest tematem wiodącym w rozmowach podczas kolędy.
Ks. prałat Józef Szklorz, proboszcz parafii bł. Karoliny, zauważa, że pokolenie jego parafian w przedziale wiekowym 45-60 lat, którzy przeważają w parafii to pokolenie ludzi ciągle komuś pomagających. – Kiedyś ci ludzie pomagali swoim rodzicom pozostawionym w biedniejszych częściach kraju, a teraz pomagają swoim dzieciom. Całe życie kogoś utrzymują – mówi.
Ks. Wojciech Wyciślik podkreśla rosnącą anonimowość w tyskim społeczeństwie. Ludzie się nie znają, nie znają swoich sąsiadów, nie utrzymują sąsiedzkich stosunków. – Widać w domach postęp cywilizacyjny. Jest bardziej kolorowo, weselej, ale sfera duchowa pozostawia wiele do życzenia – mówi proboszcz parafii św. Krzysztofa. – Ludzie nie potrafią kochać. Przynajmniej nie w rozumieniu ewangelicznym, gdzie mowa jest o tym, że kochać to znaczy drugiemu człowiekowi siebie składać w ofierze.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?