Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ureshii i Maya - jak z kraju kwitnącej wiśni

Marta J. CHowaniec
Marta J. CHowaniec
IN YOU - dwie dziewczyny, dwa różne głosy, dwie różne osobowości. Śpiewają po japońsku w jukatach. MM-ce opowiadają o inspiracjach anime i planach na przyszłość.

Marta Chowaniec: Co to znaczy IN YOU?

Ula Jach: Szukałyśmy łatwego do wymówienia słowa japońskiego - w słowniku japońsko-polskim znalazłyśmy słowo „in you”. Wszyscy wymawiają je kojarząc nazwę z angielskim in you [in ju], a powinno się je wymawiać „in jo” (z przedłużonym o). Oznacza ono dwie przeciwności, na przykład yin i yang, zimno - ciepło, słodkie - gorzkie.

I to Wy jesteście tymi przeciwieństwami?

Dagmara Białek: Charakterologicznie bardzo wiele nas różni. Temperamenty też mamy odmienne. Ja przed śpiewaniem muszę się rozgadać, rozgrzać gardło... ale lubię mówić (śmiech)

Ula: U mnie natomiast jest odwrotnie: przed koncertem nie powinnam mówić, aby nie zmęczyć głosu. Nasze głosy również się różnią – ale w tym tkwi nasza siła.

A skąd pseudonimy artystyczne?

Ula: Chciałam, żeby słowo japońskie będące moim pseudonimem scenicznym zaczynało się na „u”, tak jak moje imię. W Japonii imiona często są rzeczownikami, np. "deszcz" czy "promień". Wybrałam Ureshii, bo oznacza szczęście. Jest pozytywne.

Dagmara: Ja wybrałam imię Maya. Jest to imię mojej ulubionej postaci z mangi o tytule Tenjou Tenge.

No właśnie. Inspirujecie się mangami i anime. Tymczasem powszechnie uważa się je za niezbyt poważne bajeczki dla dzieci.

Ula: To zależy. We Francji i Japonii nikogo nie dziwi, gdy profesor astrofizyki czyta w metrze mangę lub komiks poświęcony gotowaniu. Również większość filmów wyświetlanych w japońskich kinach to filmy animowane, znane jako „anime”. I to nie są bajki wyłącznie dla dzieci. Nie wszyscy wiedzą, że znana w Polsce „Pszczółka Maja” jest również japońskim filmem animowanym.

Dagmara: Słowo „manga” w języku japońskim oznacza „niepohamowane obrazy”, a współcześnie zazwyczaj oznacza po prostu japoński komiks. Moje zainteresowanie Japonią rozpoczęło się jednak od anime, czyli animowanych filmów tworzonych często na podstawie mang, a konkretnie od tytułu „Sailor Moon”. Potem zainteresowałam się szerzej kulturą japońską i komiksami, szczególnie „shoujo”, czyli romansami.

W którym momencie przeszłyście od anime do śpiewu w języku japońskim?

Ula: Na pierwszym roku studiów poznałam dziewczyny z wykształceniem muzycznym, które śpiewały piosenki przewodnie (tzw. openingi i endingi) z anime. Teksty często spisywałyśmy ze słuchu. Potem poznałam Dagmarę na gruncie towarzyskim i postanowiłyśmy razem coś stworzyć. Początkowo śpiewałyśmy głównie na konwentach (spotkaniach) miłośników mangi i anime. Potem zaczęłyśmy szukać dojrzalszych odbiorów, którzy poszukują bardziej artystycznych wrażeń.

To dla kogo śpiewacie?

Ula: Przede wszystkim dla siebie.

Dagmara: Zaczęłyśmy od konwentów, a teraz są to np. eventy kulturalne związane z Japonią. Można na nas popatrzeć jak na ciekawostkę kulturową. Najczęściej występujemy w strojach japońskich, tzw. jukatach. Jednak w naszym przypadku jest to swobodna wariacja, zaprojektowana przeze mnie. Skracamy, doszywamy koronki, dodajemy ozdoby, wykorzystujemy oryginalne materiały np. modny teraz polski motyw ludowy z różami.

Ula: Ostatnio oglądałyśmy nagrania z koncertu Hamasaki Ayumi, słynnej piosenkarki, określanej jako japońska Madonna, która wystąpiła w krótkim kimonie, co nas zainspirowało do skrócenia naszych jukat.

Co w nich śpiewacie?

Ula: Pop, rock, dance, reggae… Z reguły o miłości, ale też o walce. Zresztą nie treść jest dla nas najważniejsza (większość Polaków nie zna języka japońskiego) lecz ładunek emocjonalny wyrażany głosem, muzyką i zrozumiały dla każdego. Często Japończycy również nie przywiązują wagi do treści, komponując nawet utwory w nieistniejących językach (np. kompozytorka Kajiura Yuki).

Dagmara: Staramy się kierować naszym gustem. Zwracamy uwagę, czy podoba nam się brzmienie piosenki i styl śpiewania. Współpracowałyśmy z gitarzystą japońskiego pochodzenia, który robił dla nas aranże piosenek, a także ze znanym warszawskim DJ'em i muzykiem DJ Hiro Szyma. Jesteśmy otwarte na różne muzyczne eksperymenty i ciągle poszukujemy inspiracji.

Znacie język japoński?
Ula: Podstawy. Ale mój chłopak jest studentem japonistyki i w razie problemów bardzo nam pomaga. Japończycy, którzy słyszeli jak śpiewamy, twierdzili, że nie można rozpoznać, czy śpiewają to Polki czy Japonki.

Dagmara: Jest to trudny język, jeżeli chodzi o pismo. Mamy jednak bardzo duży zasób pojedynczych słów. Nie mamy aż tyle czasu, żeby się go uczyć, mimo że bardzo byśmy chciały. Wszystkie teksty na szczęście tłumaczone są na język angielski, więc rozumiemy, co śpiewamy.

Czy można powiedzieć, że popularny ostatnio film „Hanami – kwiat wiśni” wpisuje się w kontekst kulturowy tego, czym się zajmujecie.

Ula: Myślę, że tak, zresztą kultura japońska staje się coraz bardziej popularna na świecie, w tym również w Polsce. Nas natomiast interesuje całokształt kultury japońskiej, nie tylko muzyka.

Dagmara: Ja jestem fanką japońskich i ogólnie azjatyckich dram, czyli seriali, Nie należy jednak mylić ich z naszymi sitcomami, gdyż nigdy nie przekraczają 30 odcinków.

Plany na przyszłość...

Ula: Urwać się z pracy i wejść do studia na cały dzień, żeby profesjonalnie nagrać kilka piosenek. Chcemy też przygotować happening w Piksel Studio z elementami kultury japońskiej. Obecnie przygotowujemy się do występu podczas Wielokulturowego Street Party, które odbędzie się 30 sierpnia w Warszawie.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto