Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W Chorwacji pomogli, w Wieluniu już nie

Paweł Gołąb
Nasza służba zdrowia jest sto lat za... Chorwatami. Do takiego przekonania doszedł mieszkaniec Lututowa Włodzimierz Kucharski po wymagającym lekarskiej interwencji zdarzeniu z udziałem jego syna, które miało miejsce na ...

Nasza służba zdrowia jest sto lat za... Chorwatami. Do takiego przekonania doszedł mieszkaniec Lututowa Włodzimierz Kucharski po wymagającym lekarskiej interwencji zdarzeniu z udziałem jego syna, które miało miejsce na zagranicznych wakacjach. Przygoda była niemiła, ale stres zrekompensowała szybka pomoc medyczna, udzielona na miejscu. Ciśnienie podniosła Czytelnikowi dopiero wizyta w polskim szpitalu, gdzie dotarł z chłopcem na zdjęcie opatrunku.

7-letni syn pana Włodzimierza podczas pobytu nad Adriatykiem rozciął sobie brodę. Rana była na tyle paskudna, że rodzice postanowili pojechać do szpitala. Chłopca przyjęto, przeprowadzono zabieg i założono opatrunek, wszystkie formalności zostawiając na później. Pozytywnie zaskoczeni rodzice chłopca byli także po wizycie w aptece, gdzie okazało się, że wypisany na receptę lek dostaną za darmo. Bajka skończyła się natychmiast po powrocie do kraju. Rodzice jeszcze w drodze do domu zajrzeli do szpitala w Wieluniu na zdjęcie opatrunku i sprawdzenie, jak goi się rana. Od jednego z lekarzy usłyszeli jednak, że tego nie zrobi. Odesłał ich w sobotni wieczór do lekarza rodzinnego. Dopiero kolejny doktor zgodził się na przeprowadzenie prostej czynności.

Lututowianin nie ukrywa, że odmowa wyprowadziła go z równowagi. - Wykrzyczałem, że lekarze do szpitala przychodzą wypocząć, a pacjentów przyjmują bardzo chętnie, ale po godzinach, już prywatnie. Nie mogę zrozumieć, dlaczego tam wszystko udało się załatwić bez problemu, a tutaj nie.

P.o. zastępca dyrektora ds. lecznictwa SP ZOZ w Wieluniu Dariusz Placek zapewnia, że lekarz pełniący podczas zdarzenia dyżur w szpitalnym oddziale ratunkowym zgodnie z przepisami nie miał obowiązku wykonania wspomnianej czynności. - Wyjaśnił, że w tej sytuacji należy się zwrócić do lekarza rodzinnego lub punktu, gdzie jest świadczona pomoc w soboty i niedziele. Spotkał się wtedy ze skandaliczną reakcją drugiej strony. Gdyby nie to, pewnie by zdjął opatrunek, mimo że nie był to jego obowiązek. Każdy jest człowiekiem i ma swoje nerwy. Sytuacja była niepotrzebna.

Anna Leder z biura prasowego łódzkiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia radzi, by w podobnych przypadkach kierować się właśnie do swojej poradni rodzinnej lub świadczącej tzw. pomoc nocną czy świąteczną: - Szpitalne oddziały ratunkowe udzielają pomocy w stanach nagłych. Nie ze wszystkim należy się tam zwracać.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto