Na gdański cmentarz Srebrzysko - oprócz rodziny i bliskich - stawili się w piątek przyjaciele z górskich wypraw, ze wspinaczek, kajaków, kortów, turystycznych szlaków. Z plecakami, rowerami, gitarą.
O tym, jak ciepło zapisał się w ich pamięci Andrzej Marciniak, himalaista, który 7 sierpnia zginął w Słowackich Tatrach, mówił podczas ceremonii pogrzebowej ksiądz Krzysztof Niedałtowski.
Przypomniał, że gdy Andrzej jako jedyny ocalał z tragedii pod Mount Everestem, Pan Bóg darował mu 20 lat życia, których on nie zmarnował.
- Miał wielki talent, leciał w górę jak ptak - wspominał pierwsze wspólne wspinaczki Krzysztof Paul, były prezes Klubu Wysokogórskiego Trójmiasto. - To dla nas wszystkich wielka strata. Potem był wiersz Juliana Przybosia "Z Tatr", który wybrała siostra Andrzeja:
"Ten świat, wzburzony przestraszonym spojrzeniem, uciszę/ lecz nie pomieszczę twojej śmierci w granitowej trumnie Tatr".
I zaśpiewana przez Duśkę, czyli Wandę Staroniewicz, piosenka z refrenem "To wiatr, to wiatr, tak goni nas. To wiatr, to wiatr, tak niepokoi nas". A potem nastało, jak u Przybosia, gromobicie ciszy…
Grób Andrzeja tonie w liliach, słonecznikach i różach. Na krzyżu pozostał zawieszony przez przyjaciół kawałek wspinaczkowej liny.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?