Ciało w miejskim autobusie
W sobotę 9 lutego ok. godziny 23 policja z Bemowa otrzymała zgłoszenie od kierowcy miejskiego autobusu. Treść zawiadomienia głosiła, że w pojeździe, który właśnie zakończył kurs na pętli Os. Górczewska, znajduje się mężczyzna niewykazujący funkcji życiowych. Kiedy funkcjonariusze dotarli na miejsce, teren zabezpieczała już załoga straży miejskiej. Do akcji wezwano także karetkę pogotowia. Oględziny lekarza wykazały zgon pasażera.
Swoje działania prowadziła także grupa dochodzeniowo-śledcza oraz prokurator. Materiały z miejsca zdarzenia przekazane zostaną następnie do Prokuratury Rejonowej Warszawa – Wola. To właśnie ten organ będzie podejmował teraz merytoryczne decyzje w kwestii dalszych czynności. Ze wstępnych informacji wynika, że zabezpieczono również zapis z monitoringu pojazdu – poinformowała Marta Sulkowska z Komendy Rejonowej Policji Warszawa IV.
ZOBACZ TEŻ:
Jak do tego doszło?
Kierowca autobusu niestety nie zapamiętał momentu, w którym mężczyzna wsiadał do pojazdu. Zauważył go dopiero po zakończeniu kursu. Czy zagadkowej śmierci można było uniknąć? Kluczową kwestią w tej sprawie mogła być reakcja innych pasażerów, zwrócenie uwagi na osobę, której wyraźnie coś dolega, wcześniejsze zaalarmowanie kierowcy - wszak trudno uwierzyć, że mężczyzna w sile wieku zmarł nagle, naturalnie, zasypiając. Być może ciężko chorował, być może przeholował z dopalaczami lub inną substancją - tego nie wiemy. Wiemy natomiast, że zabrakło najważniejszego, czyli reakcji. Późna pora kursu to marne usprawiedliwienie. Jak pisaliśmy, autobus dotarł na pętlę ok. godziny 23. Załóżmy, że z punktu startowego wyruszył 40 minut wcześniej. Miejskie autobusy w sobotnią noc z reguły nie świecą pustkami. Czy miasto opanowała narastająca latami znieczulica?
ZOBACZ TEŻ:
Reagujmy
Powinniśmy być czujni i zwracać uwagę na to, co dzieje się wokół nas w każdym momencie. Jeśli podczas podróży autobusem widzimy osobę, która nie rusza się, nie kontroluje do jakiego przystanku dojeżdża – reagujmy. Jeśli współpasażer nie oddycha, sprawia wrażenie osoby nieprzytomnej czy po prostu dziwnie się zachowuje, od razu powinniśmy zaalarmować kierowcę – wskazuje Marta Sulkowska.
Dlaczego w takich sytuacjach brakuje realnego działania świadków? Oficer prasowa wskazuje, że często boimy się sami podejść do takiej osoby w obawie przed np. agresywnym odzewem z jej strony. Inną kwestią jest wszechobecny pośpiech, brak koncentracji na tym, co dzieje się wokół nas.
- Dzisiaj każdy kieruje swój wzrok w stronę ekranu telefonu, nie na otoczenie. Z pewnością wiele czynników ma wpływ na obojętność społeczeństwa – tłumaczy Sulkowska.
Leży - pewnie pijak
W Polsce utarł się pewien schemat: jak leży, to pewnie pijany. Tymczasem okazuje się, że często są to osoby, które straciły przytomność lub zasłabły. To samo zjawisko dostrzega Marta Sulkowska i poucza:
Jeśli sami boimy się zareagować, poprośmy o to inną osobę lub wezwijmy służby. Niezależnie od tego, czy sytuacja ma miejsce w komunikacji miejskiej, czy dotyczy np. osoby koczującej na klatce schodowej.
Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?