Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wywiad z Krzysztofem Cugowskim: "Wszystko musi się kiedyś skończyć"

Marcin Śpiewakowski
Wywiad z Krzysztofem Cugowskim
Wywiad z Krzysztofem Cugowskim Polskapresse
Wywiad z Krzysztofem Cugowskim z Budki Suflera o debiutanckiej płycie "Cień wielkiej góry", rockowych korzeniach i pożegnalnej trasie zespołu, a także występie na tegorocznym Przystanku Woodstock.

Wywiad z Krzysztofem Cugowskim przed występem Budki Suflera na Przystanku Woodstock 2014.

MŚ: Zacznijmy od występu Budki na Woodstock. Zagrają Panowie rockowy materiał przed młodymi ludźmi, którzy Budkę Suflera kojarzą z kilku radiowych singli z ostatnich lat. Jakie są Panów odczucia przed tym występem?
KC: Gramy tego typu koncerty na różnych festiwalach, często obok współczesnych zespołów rockowych. Młodzi ludzie dziwią się, jest dla nich nieznany materiał, bo przecież kiedy nagrywaliśmy "Cień wielkiej góry", nie było ich jeszcze na świecie, może nawet ich rodziców też. Myślę, że podobnie będzie na Woodstock. Wszystko będzie pasowało do charakteru tej imprezy. Nie oczekujemy niczego wyjątkowego, ale liczymy, że ten materiał zostanie przyjęty przez młodych równie dobrze jak wtedy, kiedy nagrywaliśmy "Cień wielkiej góry".

Skąd wzięła się koncepcja zagrania na Woodstocku?
Propozycja padła rok temu, ale uznaliśmy, że skoro w 2014 r. zagramy pożegnalną trasę, sensowniej byłoby zagrać właśnie wtedy. Była to wspólna koncepcja organizatorów i zespołu.

A skąd decyzja, żeby skończyć z koncertowaniem? Bo rozumiem, że moment jest dość znamienny, okrągła rocznica 40-lecia działalności, ale to chyba niejedyna motywacja?
Wszystko musi się kiedyś skończyć. Teraz jesteśmy w dobrej formie muzycznej, więc chcemy, żeby publiczność nas zapamiętała jako sprawnych muzyków, a nie dziadków leśnych, którzy niedomagają i grają od rzeczy. Bo to się niestety zdarza, oglądaliśmy takie występy naszych starszych kolegów i rówieśników, który nie powinni byli tego robić, ale robią. To jest jedyny powód.

Czytaj też: "W Irlandii mówią, że T.Love jest większe od U2" - wywiad z Muńkiem Staszczykiem przed Woodstockiem 2014

Myśleli Panowie o tym, żeby bez zobowiązań nagrać jeszcze jedną płytę w stylu tych dawnych, rockowych albumów?
Owszem, ale nie wiem, czy jest sens nagrywania płyty, kiedy jesteśmy tak medialnie ułożeni, że poza "Jolka, Jolka" - której znaczenia nie umniejszam, bo to wielki przebój - żadne nasze piosenki nie są grane w mainstreamowych mediach. Przypuszczam, że jak nagramy płytę, będzie podobnie. Z drugiej strony moglibyśmy puścić ją w internet, ale nasi starsi fani z kolei nie są zbyt sprawni w jego obsłudze... i tak dalej. Chodzi nam wyłącznie o kwestię dystrybucji. Jesteśmy od zawsze wykonawcą niezależnym, tylko jedną płytę wydaliśmy dla wytwórni, i bardzo to sobie cenimy, ale z tego powodu jesteśmy też nieobecni w mediach. Nie jest wykluczone, że kiedyś jeszcze płytę nagramy, bo nie rozstajemy się w złości, ale najpierw musi się cokolwiek zmienić na rynku. Musi być jakiś inny powód niż tylko chęć nagrania kolejnej płyty, bo nagraliśmy ich już chyba ze dwadzieścia.

Teoretyzując - gdyby miała się teraz ukazać nowa płyta, czy byłby to powrót do korzeni, jakaś nostalgiczna płyta, czy może coś zupełnie nowego?
Każdy z nas ma inne podejście do muzyki, inne preferencje, ale powiem tak: jeżeli zależałoby to tylko ode mnie, to nagrałbym płytę stricte rockową, nie przejmując się listami przebojów. Jestem w takim wieku, że mam to już gdzieś.

Ciąg dalszy rozmowy na drugiej stronie.

Wywiad z Krzysztofem Cugowskim przed występem Budki Suflera na Przystanku Woodstock 2014.

Wróćmy do materiału, który będzie osią tego koncertu.
Będziemy grać prawie całą pierwszą płytę, a więc "Cień wielkiej góry", większość drugiej, plus parę rzeczy z późniejszego okresu, ale tylko rzeczy rockowe. Nie będzie ani jednej piosenki w innej stylistyce. Będzie nam towarzyszyć kilku gości, którzy nam to wszystko dobarwią. Niektóre kompozycje będą troszkę pozmieniane. Nam się ten projekt podoba, ale zobaczymy, jak odbierze to publiczność. Mamy nadzieję, że będą zadowoleni.

"Cień wielkiej góry" to nie tylko w mojej opinii, ale też wielu innych osób, najlepsza polska płyta rockowa. Skąd pomysł początkującego zespołu, żeby nagrać tak ambitny materiał? Bo musiało się to wiązać ze sporym ryzykiem.
My wtedy nie kalkulowaliśmy. Nie myśleliśmy, co zrobić, żeby piosenka była ładna albo żeby trwała niecałe trzy minuty, żeby móc ją potem zmieścić na liście przebojów. Graliśmy bez kompromisów, tak jak umieliśmy najlepiej.
Mało tego, uważam, że ten repertuar, te aranżacje były wtedy nawet powyżej naszych możliwości. Parę lat temu nagraliśmy "Cień wielkiej góry" jeszcze raz, w wersji koncertowej, i dopiero tam to jest wykonane tak, jak być powinno. W 1975 roku mentalnie byliśmy dalej niż w kategoriach umiejętności muzycznych.
Jak się tego materiału słucha wnikliwie, to słychać i w grze, i w śpiewie różne niedociągnięcia. Natomiast jeśli chodzi o samą koncepcję, to tu się nieskromnie zgodzę - to może nie najlepsza, ale zdecydowanie jedna z najlepszych płyt polskiego rocka tamtych czasów.

Jak Pan wspomina współpracę z Czesławem Niemenem, który użyczył Panom sprzętu i sam zagrał na tej płycie? Jakie to było doświadczenie dla młodego zespołu, który współpracował z postacią takiego kalibru?
Zawsze podkreślamy w wywiadach, że wtedy były to tak inne czasy, że relacji między gwiazdą a młodym zespołem nie można w ogóle przełożyć na obecne realia. Teraz mało kto kogo szanuje, wszyscy są geniuszami, każdy wie lepiej i takie podstawowe relacje międzyludzkie są lekko zachwiane. I między muzykami jest tak samo. Czesław zagrał z nami i przede wszystkim wsparł nas technicznie: mogliśmy użyć organów Hammonda, które w tamtych czasach w Polsce miał on i chyba jeszcze ktoś, mógł też zagrać na syntezatorze Mooga, którego miał wtedy już tylko on. Mało tego, Czesław nosił nawet z nami sprzęt. I to są sytuacje, które w obecnych czasach są niestety niemożliwe.

Dziękuję za rozmowę.

"Cień wielkiej góry" to debiutancka płyta Budki Suflera wydana w 1975 r.
Inspiracją do nagrania albumu była tragiczna śmierć dwóch polskich himalaistów, Zbigniewa Stepka i Andrzeja Grzązka, który zginęli w 1973 r. w Himalajach podczas próby zdobycia lodospadu. Na "Cieniu wielkiej góry" znalazło się pięć kompozycji, z których ostatnia, rozbudowana, 20-minutowa suita "Szalony koń" wypełnia całą drugą stronę oryginalnego winylowego wydania płyty. W zamykającym krążek utworze można usłyszeć partie nagrane przez Czesława Niemena na syntezatorze Mooga. Na albumie miała też znaleźć się jedna z najsłynniejszych kompozycji zespołu - "Sen o dolinie", polskojęzyczna wersja utworu Billa Withersa "Ain't No Sunshine". Ze względów prawnych utwór ten ukazał się dopiero wiele lat później na płycie "Underground", a następnie - w nowej wersji - na albumie "1974-1984".

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto