Klimczak jeden bój z energetykami już wygrał. W 2003 roku ZEŁT oskarżył go o kradzież prądu. Kontrolerzy uznali, że licznik jest uszkodzony, a po jego zbadaniu nałożyli karę - prawie 4 tys. zł. Nakazali także przeniesienie licznika na zewnątrz. Mężczyzna się na to nie zgodził, gdyż nie kradł prądu i nie czuł się winny. Zakład odciął mu prąd na blisko dwa miesiące.
- To było straszne - mówi Tadeusz Klimczak. - Mieszkamy na wsi, mamy gospodarstwo. Nadeszła zima, a my zostaliśmy w takich warunkach.
Sprawa trafiła do sądu. Po dwóch latach ekspertyz i ustaleń biegłych sąd uznał, że pan Tadeusz nie kradł prądu. Mężczyzna był pierwszym mieszkańcem województwa łódzkiego, któremu udało się w sądzie pokonać ZEŁT. Dopiero po nim posypały się "prądowe" pozwy, rozstrzygane na korzyść odbiorców.
Tadeusz Klimczak uznał, że ZEŁT naraził go na straty moralne i materialne, a odcięcie prądu było bezprawne.
- Nie zapomniałem o tym, co dla całej mojej rodziny oznaczał okres, kiedy prowadziliśmy z nimi walkę, a szczególnie te dwa miesiące bez prądu - tłumaczy decyzję o pozwie Tadeusz Klimczak.
Straty wycenił na 70 tys. zł i zwrócił się do energetyków o polubowne rozstrzygnięcie sporu. Nikt z zakładu nie chciał z nim rozmawiać.
- To przypadek bez precedensu. Do tej pory nigdy odbiorca nie pozywał nas o straty moralne - zastrzega Bartosz Wiśniewski, rzecznik ZEŁT. - Wolimy, by w tej sprawie wypowiedział się sąd.
Sąd odszkodowania nie przyznał. - Zakład energetyczny działał w granicach prawa - mówi sędzia Paweł Hochman, prezes Sądu Okręgowego w Piotrkowie, który wydawał w tej sprawie orzeczenie. - Niewątpliwie pan Klimczak nie naruszył licznika, ale zakład energetyczny miał podstawy, by żądać przeniesienia licznika na zewnątrz. Odbiorca tego nie zrobił, więc konsekwencją mieszczącą się w granicach prawa było wyłączenie prądu.
Problemy pana Tadeusza doskonale zna Maria Schielke, prezes Stowarzyszenia Osób Poszkodowanych przez Zakłady Energetyczne, która również została oskarżona o kradzież prądu. Niesłusznie, co udowodniła przed sądem.
- Najgorsze w całej sprawie jest to, że jestem emerytowaną pracownicą zakładu energetycznego - mówi pani prezes. - Pracowałam tam przez 10 lat, a na emeryturze zostałam oskarżona o kradzież prądu. Musiałam zapłacić ponad 5 tys. zł, a i tak zakład podał mnie do sądu, gdyż miałam się dopuścić przestępstwa. Aż 2,5 roku zajęło mi udowodnienie niewinności. Nie starałam się o zwrot tych pieniędzy, gdyż oznaczałoby to kolejne lata spędzone na sali sądowej, a na to nie pozwala mój stan zdrowia. Mam wrażenie, że zakłady energetyczne walczą z emerytami, gdyż łatwo mogą dochodzić należności, renta to może i niewielki, ale stały i pewny dochód.
We wtorek do stowarzyszenia należy 100 osób, mieszkających w całej Polsce.
Pan Tadeusz się nie poddaje. Czeka na formalne uzasadnienie wyroku, a następnie złoży apelację.
Zdaniem Marcina Sypniewskiego z kancelarii Eventus, która pomaga osobom mającym kłopoty z zakładami energetycznymi, ta sprawa o odszkodowanie za straty moralne jest jedną z pierwszych tego typu w Polsce.
- Udowodnienie, że doszło do naruszenia dóbr osobistych, nie jest proste - zaznacza Marcin Sypniewski. - Bez uzasadnienia i zapoznania się z całą dokumentacją trudno udowodnić, czy odcięcie prądu było słuszne. Walka z gigantem jest ciężka, a wiele osób z niej rezygnuje.
Do kancelarii rocznie zgłasza się 50 poszkodowanych z Polski, ale - jak zaznaczają prawnicy - jedynie nieliczni sprzeciwiają się energetykom. Wielu odbiorców prądu podporządkowuje się decyzjom zakładu bez sprzeciwu, traktując je na równi z takimi organami jak ZUS czy PZU.
W grudniu ubiegłego roku opisywaliśmy problemy mieszkańców podłódzkich miejscowości, którzy najpierw dowiedzieli się, że mają uszkodzone wyświetlacze w licznikach prądu, a następnie otrzymali wysokie rachunki za energię elektryczną. W porównaniu z tymi, które docierały do nich wcześniej, były wyższe nawet o ponad 100 procent! Klienci próbowali złożyć reklamacje w zakładzie energetycznym, ale nie były one uznane, mimo iż elektryk stwierdził, że mieszkańcy nie byli w stanie zużyć takiej ilości prądu, nawet przy maksymalnym obciążeniu wszystkich urządzeń.
Tadeusz Klimczak w elektrycznym boju jest już zaprawiony. Zapowiada, że nie spocznie, dopóki nie uzyska odszkodowania, które jego zdaniem ewidentnie mu się należy. Jeśli jemu się uda, tym śladem pójdą inni. A wówczas atmosfera będzie naprawdę pełna napięcia.
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?