Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zamieszki przed meczem z Rosją. Blamaż Polski jako organizatora Euro?

Piotr Drabik
Piotr Drabik
Jeszcze przed startem marszu, wielu Rosjan potraktowało bojowo nastawioną policję jako atrakcję turystyczną
Jeszcze przed startem marszu, wielu Rosjan potraktowało bojowo nastawioną policję jako atrakcję turystyczną Piotr Drabik
Trudno powiedzieć kto pierwszy zaczął. Z jednej strony grupa krewkich, polskich chuliganów wznoszących antyrosyjskie hasła, natomiast z drugiej zakapturzeni fani "Sbornej" idący na czele pochodu kibiców. Wynik tej konfrontacji - całkowity blamaż Polski jako bezpiecznego organizatora Euro 2012.

Rosyjscy kibice zaczęli się zbierać w okolicach stacji Warszawa Powiśle jeszcze na długo przed godz. 17.30, kiedy pochód fanów zbornej ruszył w kierunku Stadionu Narodowego. Ale już praktyczne od pl. Defilad liczba radiowozów i patroli policyjnych rosła w lawinowym tempie. Widok armatki wodnej oraz kilkudziesięciu dużych radiowozów dawał jasno do zrozumienia, że funkcjonariusze są gotowi na każdy scenariusz. Po stronie rosyjskich kibiców trwał mały karnawał - śpiewy, pozowanie do zdjęć czy epatowanie coraz to wymyślniejszym przebraniem (czapki pilotki czy twarze pomalowane w kolory rosyjskiej flagi). W grupie początkowo kilkuset, a potem tysięcy nie było słychać politycznych haseł, głównie te podgrzewające ich reprezentację do sportowej walki z Polakami na boisku.

Natomiast po drugiej stronie całkowicie odmienne nastroje. Grupa kilkunastu fanów biało-czerwonych wdało się w niepotrzebną dyskusję z funkcjonariuszami, wznosząc przy tym antyrosyjskie hasła. Na początku skończyło się na pouczeniu, ale grupa ta zaczęła się powiększać o kolejne osoby wychodzące z pobliskiego baru czy zmierzająca w stronę Stadionu Narodowego. Wówczas doszło do pierwszej zdecydowane akcji policji - funkcjonariusze w pełnym rynsztunku bojowym oddzieliła polskich kiboli od rosnącego z minuty na minutę marszu rosyjskich kibiców. W momencie rozpoczęcia przejścia fanów "Sbornej", ktoś odpalił race a haseł anty rosyjskich również zaczęło przybywać.

Początkowo marsz przebiegał bardzo spokojnie ale policja zrobiła wszystko by oddzielić od siebie Polaków od Rosjan. Gdy w pewnym momencie pochód po raz kolejny się zatrzymał, doszło do sprzeczki pomiędzy rosyjskimi kibicami. Doszło do pierwszych zatrzymać a w wyniku ataku ranny został dziennikarz "Gazety Polskiej Codziennie". Po tym incydencie, późniejsze wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Nagle z znikąd pojawili się polscy kibole, na których niespodziewanie rzuciła się grupa zakapturzonych Rosjan, idących na przodzie pochodu wyraźnie szukających zaczepki. Po krótkiej, acz ostrej wymianie ciosów doszło do pierwszych zatrzymań a policja czekała na posiłki. Te pojawiły się najszybciej jak mogły - grupa funkcjonariuszy w kominiarkach wyposażonych w broń gładkolufową i gaz łzawiący ruszyła do akcji.

Aż do Stadionu Narodowego, co chwilę dochodziło do konfrontacji pomiędzy kibicami, a raczej chuliganami z obu krajów. Najbardziej dramatycznie było, gdy jeden z polskich kiboli, upadł nieprzytomny na ziemię - szybka pomoc udzielona policjantów, dziennikarzy i medyków okazała się niezbędna. Przez kolejne kilkanaście minut widziałem porozbijane butelki, łuski po nabojach z policyjnej broni czy poobijanych chuliganów (głównie pod wpływem alkoholu). Sceny już pod Stadionem Narodowym przypominały klasyczną "ustawkę" - mocna wymiana ciosów i szybka ucieczka przed policją. Choć funkcjonariusze starali się eliminować największych prowokatorów, to wciąż dochodziło do nowych starć. Funkcjonariusze byli również bezwzględni wobec dziennikarzy - kilku z nich zostało potraktowanych gazem.

A w tłumnie żurnalistów i fotoreporterów nie brakowało tych z zagranicy. Pytali się polskich kolegów co się właściwie dzieje i na czym polega konflikt pomiędzy "biało-czerwonymi" a "sborną". To co usłyszeli i sami zaobserwowali wysłali w świat - niestety, obraz naszego kraju jako organizatora jednej z największych imprez sportowych świata bardzo ucierpiał. A właściwy marsz rosyjskich kibiców cały czas zmierzał na Stadion Narodowy, co po chwilę zatrzymywany przez policję. Ostatecznie wszystkich jego uczestników funkcjonariusze wyprowadzili bocznym wejściem, nie tylko z powodu zamieszek kilkaset metrów dalej. Na trasie przemarszu pojawiła się drobna grupa, trzymająca transparenty "Polish president murdered in Russia" i rozdająca ulotki na temat katastrofy smoleńskiej w języku angielskim.

Rondo Waszyngtona przez chwilę w ogóle nie przypominała centrum polskiej stolicy, a strefę działań ulicznych gangów. Na mniej więcej półtorej godziny przed meczem sytuacja zaczęła się uspokajać, ale wciąż można było usłyszeć hasła antyrosyjskie płynące z ust polskich kibiców. Ale zdecydowana większość fanów "biało-czerwonych" z niesmakiem obserwowała wydarzenia na moście Poniatowskiego. A za taki stan rzeczy obarczała policję (za niedostateczną ochronę marszu), dziennikarzy (za szukanie "taniej sensacji") czy w końcu władze Stolicy (za to, że w ogóle wydały zgodę na taki przemarsz). Niestety, po meczu emocje nie opadły a policjanci patrolowali praktycznie każdą ważną ulicę w stolicy. Czy tak wyobrażaliśmy sobie Euro 2012?

Znajdź nas na Google+

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto