We wtorek w "Dzienniku Bałtyckim" Krzysztof Wnuk-Lemański, motorniczy z 10-letnim stażem, podważył oficjalne stanowisko ZKM mówiące o tym, że uderzenie w tył tramwaju dortmunda nastąpiło z jego winy. Jego zdaniem, przed badaniem z udziałem biegłego sądowego musiało dojść do ingerencji technicznej (naprawiono gniazda i sprzęgi, zniszczone w czasie wypadku), poza tym ten typ tramwaju zachowuje się w taki sposób, iż czasem może dojść do całkowitego zaniku hamowania ("Tramwaj zachowuje się jak laptop, który działa dobrze i nagle się zawiesza" - twierdzi Wnuk-Lemański) i podczas tego wypadku właśnie doszło do takiej sytuacji. Motorniczy, który oddaje sprawę do sądu pracy, dodał też, iż jest zażenowany tym, że zwolniono go z pracy, mimo iż w dortmundzie był niesprawny monitoring, który mógł zaświadczyć o jego niewinności, oraz że dostał wypowiedzenie przed zakończeniem analizy czarnej skrzynki.
Prosiliśmy szefów ZKM o ustosunkowanie się do tych zarzutów, ale otrzymaliśmy tylko lakoniczny komunikat.
- ZKM stoi na stanowisku poszanowania uprawnień pracowników i pracodawcy do postępowania zgodnie z Kodeksem pracy. Miejscem rozstrzygania ewentualnych sporów powinien być Sąd Pracy, a nie media, niezależnie od autorytetu, jakim się cieszą. Wyrażam zadowolenie, że po okresie formułowania ocen w oderwaniu od faktów powraca się do przestrzegania prawa - powiedział Krzysztof Wojtkiewicz, rzecznik ZKM.
Niespecjalnie rozmowne są też władze Gdańska (ZKM jest autonomiczną spółką prawa handlowego, ale ze 100-proc. udziałem gminy Gdańsk).
Teresa Blacharska, skarbnik miasta Gdańska i szefowa rady nadzorczej ZKM: - Nie będę formułować żadnych sądów, póki nie zakończy się postępowanie prokuratorskie.
Prok. Jolanta Matusiak, zastępca prokuratora rejonowego z Gdańska Wrzeszcza, potwierdza, że prowadzone jest postępowanie wyjaśniające w sprawie katastrofy w ruchu lądowym.
- Materiały z wypadku zostały wysłane do ekspertyzy. W zależności od jej wyników, podjęte będą dalsze czynności. - powiedziała prok. Matusiak.
Z naszych informacji wynika, że do ekspertyzy zostały wysłane czarne skrzynki z obu tramwajów - z dortmunda oraz z tramwaju, którym kierował Wnuk-Lemański. Motorniczy w rozmowie z naszą gazetą mówi, że domaga się także przeanalizowania zapisu czarnej skrzynki z drugiego wagonu "jego" tramwaju.
Tramwaj uderzył w tył dortmunda z prędkością, jak twierdzi motorniczy, ok. 40-45 km/godz. Nie wiadomo, ile dokładnie, bo nie działał prędkościomierz.
- Nie popełniłem błędu i nie zacząłem za późno hamować, skrzynki powinny wykazać, że przed zderzeniem nie nastąpiło wytracenie prędkości - twierdzi motorniczy.
Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?