Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Baseny nad Wisłą. Dzierżawca miał je wyremontować. Zasypał dwa z nich. Teren podnajmuje klubom. Miasto próbowało go odzyskać. Bezskutecznie

Piotr Wróblewski
Piotr Wróblewski
Baseny na Saskiej Kępie jeszcze w latach 70. zachwycały. Było to jedno z ulubionych miejsc spędzania letnich miesięcy. Teraz, od lat obiekty są w fatalnym stanie. I to pomimo zapewnień najemcy, który wydzierżawił teren na... 27 lat. Miasto próbowało zerwać tę niekorzystną umowę. Bezskutecznie.

Jeszcze w latach 70. baseny nad Wisłą, przy Wale Miedzeszyńskim były oblegane. Cztery niecki do pływania oraz brodzik i zjeżdżalnia. Nawet teraz historyczne zdjęcia robią wrażenie. Na początku lat 90. baseny zaczęły podupadać. Miasto 21 kwietnia 1998 roku podpisało umowę wynajmu. Dzierżawcą została firma „Domex”, będąca własnością Tadeusza Miętusa, byłego członka SLD, a w latach 90. wiceburmistrza dzielnicy Śródmieście. Wokół tej postaci pojawiło się wiele kontrowersji. Media pisały (m. in. Gazeta Wyborcza i Życie Warszawy) o niewłaściwym zarządzaniu kamienicami czy doprowadzeniu do rozbiórki trzydziestu historycznych budynków w Śródmieściu.

Spółka „Domex” zobowiązała się do modernizacji basenów nad Wisłą. Miały odzyskać dawny prestiż i stać się popularnym miejscem spędzania czasu latem – podobnie jak obecnie Park Moczydło. Umowę z „Domexem” podpisały jeszcze, należące do miasta, Warszawskie Ośrodki Wypoczynku „Wisła” – poprzednik Aktywnej Warszawy. Dzierżawę ustalono na aż 27 lat (!), czyli do 30 czerwca 2025 roku. W zamian za tak długi najem obiecywano miastu złote góry.

Baseny nad Wisłą. Dzierżawca miał je wyremontować. Zasypał d...

Nietykalny dzierżawca

Sprawę przypomniał mi radny Pragi-Południe, Marek Borkowski. Pokazuje dokumenty, które otrzymał od byłego warszawskiego radnego, obecnie posła, Macieja Wąsika. Wynika z nich, że już w 2011 roku stan basenów był fatalny. „Zamulenie instalacji wodno-kanalizacyjnej i innych urządzeń wchodzących w skład przedmiotu dzierżawy uniemożliwiło użytkowanie ośrodka przez ponad rok. (…) Za stan techniczny, bieżące naprawy i konserwację basenów wchodzących w skład podmiotu dzierżawy odpowiada Dzierżawca” – czytam w piśmie podpisanym przez Włodzimierza Paszyńskiego, ówczesnego wiceprezydenta Warszawy. Co więcej, „Domex” chciał podnająć działkę i wybudować na niej trzygwiazdkowy hotel na Euro2012.

Zamiast rozbudowy, remontów i odświeżenia ogromnego terenu nad Wisłą o powierzchni aż 11-hektarów (dwa razy większej niż Stadion Narodowy), baseny popadały, i wciąż popadają, w ruinę. Miasto starało się wypowiedzieć niekorzystną umowę. Bezskutecznie. Sprawa była o tyle bulwersująca, że wynajmujący zasypał (!) dwa z czterech basenów tłumacząc się ich złym stanem. Co więcej, baseny były otwierane na minimalny okres zawarty w umowie (od końca czerwca do sierpnia).

Po zasypaniu basenów miasto wkroczyło na drogę sądową. Chciało wypowiedzenia umowy oraz przywrócenia do stanu sprzed zniszczenia tego miejsca. Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej przychylił się nawet do wniosku miasta. Ale już organ nadrzędny odwołał tę decyzję. W sądach sprawa ciągnęła się aż do 2018 roku. Ostatecznie miasto przegrało.

Warto dodać, że z powodu pandemii w 2020 roku baseny w ogóle nie zostały otwarte.

W jakim stanie są obecnie baseny? Wystarczy poczytać komentarze na profilu internetowym basenów. „Doprowadźcie je do stanu używalności. Zwłaszcza otoczenie. Ceny wysokie a zero infrastruktury”, „Brud smród i zero niczego”. Sporo jest też komentarzy dotyczących cen: „najdroższe baseny w Warszawie” oraz hałasów dobiegających z okolicznych klubów. Porównując baseny do miejskich ośrodków - np. Parku Moczydło czy Ośrodka Inflancka, te przy Wale Miedzeszyński wypadają - delikatnie mówiąc - blado.

Jaka przyszłość czeka baseny nad Wisłą?

Wydaje się, że główną działalnością dzierżawcy wielkiej działki przy ul. Wał Miedzeszyński 407 jest podnajem. To wyjątek. Zazwyczaj na działkach dzierżawionych od miasta taka działalność jest zabroniona. W tym przypadku „Domex” chętnie wykorzystuje korzystny dla niego zapis w umowie. Od kilku lat w miejscu dawnych basenów działa „Lunapark”. Centrum rozrywkowe ma rzeszę klientów, ale mieszkańcom nie przypadło do gustu.

Maksym Boldashev

- Mieszkańcy Saskiej Kępy skarżą się na nocny hałas dochodzący z okolic Lunaparku – mówi Andrzej Opala, rzecznik Pragi-Południe zapytano o teren przy Wale Miedzeszyńskim. Jak dodaje, zarządcą nieruchomości jest miasto. A konkretnie Stołeczne Centrum Sportu „Aktywna Warszawa”. To ten podmiot najprawdopodobniej przejmie teren za cztery lata. Czy ma na niego jakiś pomysł?

- Do zakończenia umowy pozostały 4 lata, jeszcze jest czas na decyzje odnośnie zagospodarowania tego terenu w przyszłości, czyli po zakończeniu umowy dzierżawy i po wydaniu nieruchomości przez dotychczasowego dzierżawcę - odpowiada Marcelina Bogdanowicz z biura prasowego stołecznego ratusza.

Przy okazji dowiadujemy się, że dzierżawcy nie da się rozliczyć z braku działań na terenie basenów. Wszystko przez kolejny zapis w umowie. "W umowie nie ma tak jednoznacznych zapisów, które pozwoliłyby na pociągnięcie dzierżawcy do odpowiedzialności za brak inwestycji" - podaje miasto. I dalej: "Miasto próbowało wypowiedzieć umowę dzierżawy, jednak Sąd wydał wyrok niekorzystny dla m.st. Warszawy. Umowa dzierżawy obowiązuje do 2025 roku. Zatem do czasu zakończenia umowy i wydania nieruchomości przez dotychczasowego dzierżawcę miasto nie planuje działań inwestycyjnych na tym terenie."

Spółka nie odpowiada na wysłane e-mailem pytania. Udaje mi się jednak zdobyć kontakt do Jana Miętusa, syna Tadeusza. Na wstępie przyznaje jednak, że już od ponad dwóch lat nie jest związany z firmą „Domex”. Wcześniej zarządzał wspomnianymi basenami. Przyznaje, że miasto i spółka „nie pałali do siebie sympatią”. O dalszych planach wobec tego terenu nie ma pojęcia.

Pytam zatem o przeszłość. Przyznaje, że dwa baseny zostały zasypane ze względu na zły stan techniczny. Drugim argumentem była ekonomia. Nie było zainteresowana kąpielą w starych, zniszczonych basenach. Dlatego bez żalu pożegnano się z nimi.
- A co z inwestycjami na tym terenie? To był warunek dzierżawy – pytam.
- Było chyba z pięć projektów postawienia tam różnych rzeczy – mówi mi Jan Miętus. Tłumaczy, że sprawa była blokowana przez Marszałka Województwa. Chodziło o pozwolenie wodnoprawne, które jest konieczne, ponieważ działka znajduje się na terenach zalewowych.

Poprosiłem Urząd Marszałkowski o pomoc w weryfikacji tych informacji. "W rejestrach wniosków o wydanie pozwolenia wodnoprawnego prowadzonych przez Wydział Pozwoleń i Opinii Środowiskowych w latach 2008 -2017 (w tych latach Urząd zajmował się wnioskami wodnoprawnymi, obecnie to Wody Polskie - red.) brak jest informacji o inwestycji na terenie Wału Miedzeszyńskiego 407 dla firmy „Domex” - czytam w odpowiedzi.

Baseny nad Wisłą. Dzierżawca miał je wyremontować. Zasypał d...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto