W czwartek 18 stycznia warszawski „Pekin” miał się znaleźć w rejestrze zabytków. Tymczasem nowo mianowany wojewoda mazowiecki Wojciech Dąbrowski wstrzymał decyzję, by zapoznać się z opinią wojewódzkiego konserwatora zabytków.
O planach wpisania PKiN do rejestru zabytków głośno jest od dawna. Żaden budynek nie wywołuje w stolicy tylu emocji. Chodzi bowiem nie tylko o kwestie architektoniczne, ale też - a może przede wszystkim - o skojarzenia jakie wywołuje.
Budynek ma złą przeszłość. Stanął w 1955 roku jako niepożądany „dar narodu radzieckiego”. Podczas budowy zginęło podobno szesnastu Rosjan i dwunastu Polaków, o czym naturalnie nie należało wspominać.
Także o wyborze jego lokalizacji na terenie samej Warszawy zadecydowały względy polityczne. Warszawiacy do dziś nie mogą pogodzić się z faktem, iż pod budowę PKiN oczyszczano śródmiejski teren, burząc nawet cudem ocalałe z wojny kamienice, zmieniano układ ulic w stosunku do przedwojennego (dotyczy to np. Chmielnej, Złotej, Siennej, przeciętych dziś Placem Defilad). Zastrzeżenia budzi bryła w stylu „stalinogotyku”- jak ironicznie mawiają niektórzy; rozbuchana, uniemożliwiająca logiczną zabudowę wokół pałacu.
Dla przeciwników pałacu to wystarczające argumenty, by budowla zniknęła z powierzchni ziemi. Radni PiS nie ukrywają swej niechęci dla „symbolu PRL” i domagają się wręcz jego wyburzenia.
Zwolennicy ochrony PKiN też prezentują swoje racje. Pałac jest niezaprzeczalnym symbolem Warszawy; wpisał się w jej krajobraz jak wieża Eiffla w Paryż. Nadal najwyższy wśród wieżowców stolicy (mierzony z iglicą) przyciąga turystów, którzy z tarasu widokowego oglądają panoramę Warszawy. Przy całym megalomańskim zacięciu architekta Lwa Rudniewa, wnętrza pałacu okazują się być naprawdę oryginalne i warte zachowania w niezmienionej formie. Ponadto "Pekin" -czy tego chcemy, czy nie - stał się częścią naszej historii; może nie najciekawszej, ale jednak historii.
Tyle względy emocjonalne; zasadne są też argumenty ekonomiczne.
Budynek, będący własnością spółki z o.o., w której sto procent udziałów ma miasto stołeczne Warszawa przynosi spore zyski. Na powierzchni ok. 123 tys. metrów kwadratowych działają instytucje kulturalne, oświatowe; maja swoje pomieszczenia oddziały PAN, Urzędu Miasta stołecznego Warszawa, Unesco, Unicef. Odrestaurowana Sala Kongresowa zarabia duże pieniądze na koncertach artystów polskich i zagranicznych.
Zburzenie takiej inwestycji byłoby - mówiąc eufemistycznie - nierozsądne. I zapewne nie o to też chodzi w tej historii.
Giganci zatruwają świat
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?