Wybierz region

Wybierz miasto

    Zgłoś komentarz do moderacji

    Wedel. Do tej pory Wedel kojarzył mi się przede wszystkim z łakociami znajdowanymi pod choinka każdego roku. Moja Ciocia rytualnie jeździła po nie do sklepu fabrycznego na ul. Zamoyskiego. W ciągu jednej nocy przekreślono moje przemile wspomnienia. Uwielbiam słodycze, jem ich sporo. Wedla nigdy więcej nie tknę! Jestem zniesmaczona tym jak mnie potraktowano. Stanęłam w kolejce do zwiedzania fabryki Wedla w Noc Muzeum ok 19:30 na ul. Zielenieckiej za teatrem Powszechnym, tuż przed Parkiem Skaryszewskim. Ok godziny 20:00 przeszłam się wzdłuż półkilometrowej kolejki pod drzwi Wedla. Niemal z narażeniem życia przepchałam się przez tłum do Pana, który wpuszczał grupy zwiedzających. Zapytałam, jakie mam szanse dostać się do środka, jeśli stoję w kolejce przy ul. Zielenieckiej. Niewzruszony Pan powiedział ze nie wie. Z tłumu dowiedziałam się tylko ze wpuszczają co 10 minut po 20 osób. Przed drzwiami do wejścia odbywały się dantejskie sceny - krzyki, wyzwiska, przekleństwa, awantury, przepychanki, społecznicy pilnujący kolejki przed tymi którzy się wpychali licznymi lukami. A w tym wszystkim starsi ludzie i rodziny z małymi dziećmi. Widziałam też grupę ludzi wchodzących bez kolejki, wprowadzanych najwyraźniej przez pracownika fabryki. Dopiero po godzinie 23:00 pan ochroniarz przeszedł się do połowy kolejki uprzejmie informując, że od pewnego momentu nikt więcej nie wejdzie. Po tym jak zatrzaśnięto nam drzwi przed nosem o 23:50 na osłodę rzucono w tłum słodyczami. Część cukierków wysypano na chodnik. Potraktowano nas skandalicznie, jak jakieś bydło. Żenada. Brak szacunku. Jak to było zorganizowane? Jeden pan otwierający drzwi i odpowiedzialny za panowanie nad kilkusetosobową kolejką, jeden pan ochroniarz, ok 6 sztuk luźno rozstawionych barierek metalowych. W taki oto sposób przygotowano się na kolejkę przed wejściem do fabryki Wedla. Pod koniec wyszła do nas pani Magdalena Kołodziejska, prawdopodobnie odpowiedzialna za organizację Noc Muzeum w Wedlu. Na pytanie w jaki sposób przygotowała się do zorganizowania kolejki przed wejściem, nic nie odpowiedziała. „Dlaczego Pani nie zareagowała na to co się dzieje przed fabryką?”. Cisza. Zastanawiam się czy można było przewidzieć, jak ogromnym zainteresowaniem będzie się cieszyć tego typu wydarzenie? Czy nie można było wcześniej zrobić zapisów lub wydawać wejściówek na konkretne godziny? Czy nie można było rozstawić więcej szczelnie ułożonych barierek? Czy dwóch pracowników wystarczy do zapanowania nad dwoma tysiącami osób? Czy nie można było przynajmniej poinformować ile dokładnie osób ma szanse wejść do środka? Czy wyjście zwiedzających nie powinno być w innym miejscu niż wejście? Może jak się jest szefem PR, może warto byłoby się nad tym zastanowić na etapie planowania wydarzenia. W rezultacie do fabryki Wedla nie weszło kilkaset osób po kilku godzinach stania w kolejce. Nie raczono nas nawet poinformować, czy jest sens czekać. Nikt za specjalnie się nami nie interesował. Odnoszę wrażenie, że nikt nawet nie próbował zapanować nad tym co się dzieje na zewnątrz, a tym bardziej nikogo z Wedla nie obchodziło, to czy ktoś wpycha się do kolejki. Akcja, która miała wypromować Wedla, przez złą organizację mnie osobiście zniechęciła do kupowania produktów tej firmy i wiele innych osób również, z tego co udało mi się zaobserwować wczoraj. Uważam, że Pani Kierownik Komunikacji LOTTE Wedel popełniła szereg błędów i powinna ponieść odpowiedzialność za totalny brak przygotowania do tego typu wydarzenia. Mam nadzieję, że poniesie konsekwencje zadrwienia sobie z kilkuset klientów. Nie potraktowano nas poważnie. Przez te pięć godzin mogłam cieszyć się wieloma innych atrakcjami przygotowanymi przez miasto.

    KOD

    Polecamy!