LAS, czyli Lokalna Atrakcja Stolicy. To tu zjesz burgera z jelenia i wypijesz drinka z szyszką i kasztanem

Tętniące życiem warszawskie Powiśle. Ulica Solec 44 – to tutaj w jasnych wnętrzach odświeżonego, jednopiętrowego budynku zlokalizowana jest restauracja, która swoim klimatem przywodzi na myśl zielony gąszcz roślin, sprawiając, że nasze myśli biegną ku naturze.

Lokal LAS – bo o nim mowa, to nietypowa restauracja, która przypomina bardziej leśną przestrzeń, niż centrum dużego miasta. To kolejne miejsce na gastronomicznej mapie stolicy właścicieli takich lokali jak Grunt i Woda, Rozbiegówka oraz koktajlbaru Błogo.

- Gdy po raz pierwszy tutaj weszliśmy, poczuliśmy, że to miejsce ma dla nas bardzo dobra energię – mówi w rozmowie z nami Aleksandra Osiecka zajmująca się marketingiem i PR w restauracji LAS. – Lokal jest prawie cały przeszklony i latem jest tu prawdziwa ściana zieleni z jednej, jak i z drugiej strony. Nawet od ulicy Solec, gdy drzewa na podwórku kwitną, wszędzie jest zielono. Stąd wzięła się nazwa. Z drugiej strony zależało nam, by nazwa mówiła o miejscu, do którego chętnie się chodzi, celebruje chwile. I to właśnie las spełnia taką funkcję – dodaje.

Następnie powstało rozszerzenie nazwy na Lokalną Atrakcję Stolicy, ponieważ właściciele lokalu chcieli, by miejsce to nie kojarzyło się tylko z restauracją i jedzeniem, ale także inną rozrywką, jak chociażby długimi wieczorami przy muzyce.

Jak dowiadujemy się podczas naszej wizyty w lokalu, LAS łączy w sobie kuchnię lokalną z Powiśla ze smakami międzynarodowymi.

- Kładziemy nacisk na lokalność. Wszystkie dania, które są tu serwowane, robimy sami. Staramy się przy tym jak najwięcej korzystać z lokalnych składników i dostawców – słyszymy.

Wszystko zaczęło się od kuchni polskiej, która stanowi podstawę menu LAS-u. Miejsce z czasem zaczęło poszerzać ofertę, czerpiąc także inspiracje ze świata. Obecnie znajdziemy tam echa szeroko pojętej kuchni europejskiej czy azjatyckiej. Menu jest sezonowe, zmienia się co trzy lub cztery miesiące, zgodnie z porą roku.

Szefem kuchni jest Marcin Molik, który, jak mówi nasza rozmówczyni, specjalizuje się w odnajdywaniu lokalnych produktów i to dzięki niemu w powiślańskim lokalu zjemy m.in. burgera z jelenia.

W karcie znajdziemy też kluski śląskie, które w zależności od pory roku ewoluują. Czasami można zamówić je z dynią czy z grzybami, innym razem z jarmużem albo pokrzywą czy azjatyckim kimchi. Są to oczywiście różne wariacje klasycznych klusek śląskich.

W menu widzimy również m.in. flaki wołowe, pieczoną dynię z komosą-ryżową, zupę warzywno-kokosową na mleku kokosowym oraz mule smażone w mące kukurydzianej. Największym klasykiem całej karty okazują się de volaille z masłem lawendowo-rozmarynowym, pyzy z kaczką oraz tatar.

To, co przykuwa naszą uwagę, to oznaczenie w karcie dań bez laktozy i bez glutenu. W lokalu przy ulicy Solec 44 osoby na diecie bezglutenowej zjedzą m.in. pyzy z kaczką, ziemniaki z sosem serowym czy tatara.

A co z deserem po obiedzie? Poza sernikiem z białą czekoladą dostaniemy tu specjał z Francji. Jest to prawdopodobnie jedyne miejsce w stolicy, gdzie zjemy… finansjerkę.

- Jest to ciasto migdałowe, mokre, podawane z kremem pistacjowym. Ciekawa jest historia tego dania. Nazwa kojarzy się z finansjerą, z finansami. W rzeczywistości deser ten pochodzi z Francji i pierwotnie był serwowany tylko dla ludzi wyższych sfer, głównie osób pracujących w bankowości. Nazwa nawiązuje też do wyglądu ciastka, które przypomina sztabkę złota – wyjaśnia nam rozmówczyni.

Choć burgery z jelenia i przeróżne warianty klusek śląskich przyciągają do LAS-u mieszkańców z różnych dzielnic stolicy, to w rzeczywistości prawdziwą furorę robią tutaj autorskie koktajle.

Lokal słynie z wyszukanych, "leśnych drinków". Na barze dostaniemy m.in. koktajl French Pine na ginie z prosecco i z szyszką jadalną, Tepid Honey na whisky z kasztanem i imbirem czy Endorphin Diet, czyli drink, gdzie bazowym alkoholem jest Ketel one z pigwą, słonym karmelem, palonym masłem i propolisem.

Wszystkie składniki do koktajli, jak np. soda korzenno-dyniowa, są robione na miejscu przez pracowników baru.

- Nie bazujemy na żadnych syropach czy innych sztucznych rzeczach, wszystko jest ręcznie robione – zapewnia Aleksandra Osiecka. – Poza koktajlami mamy też wina naturalne, czyli wytwarzane metodą rzemieślniczą. Są one robione zgodnie z porami roku i tym, jak pracuje ziemia. To naprawdę zadziwiające, jak np. fazy księżyca wpływają na produkcję win.

Znajdziemy tam wina naturalne węgierskie, francuskie, hiszpańskie oraz włoskie.

Jak przystało na prawdziwy las, roślin w tym miejscu nie brakuje. Wśród kwiatów doniczkowych przeważają fikusy, sansewierie, draceny, monstery i zielistki. Dobrze sprawdzają się też pnącza takie jak syngonium.

- O ilości wszystkich roślin na terenie lokalu, czyli doniczkowych wewnątrz i tych, rosnących w ogródku, można mówić w setkach – przyznaje nasza rozmówczyni.

Lokalna Atrakcja Stolicy, to także wieczory z muzyką na żywo. Przekrój proponowanych brzmień jest bardzo szeroki od jazzu i bluesa, przez funky, po soul. Obecnie w okresie zimowym na żywo muzycy występują w każdą środę. Natomiast w piątki i w soboty gra DJ.

• Od wtorku do czwartku 15.00-24.00
• Piątek 15.00-2.00
• Sobota 12.00-2.00
• Niedziela 12.00-23.00