Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nowoczesne społeczeństwo musi traktować kulturę jako zysk, a nie koszt

Redakcja
Danuta Matloch / MKiDN`
Kultura nie tylko twórczo bawi i uczy, lecz ma także szereg potencjałów, powiązanych procesami społecznymi i ekonomicznymi. Rozmowa z prof. Piotrem Glińskim, ministrem kultury i dziedzictwa narodowego.

Warszawa jest stolicą kraju, gromadzi czołowe instytucje kultury, tutaj pracują najbardziej znani artyści. Naturalna zatem powinna być sytuacja, że tu powstają najnowsze trendy w sztuce i oddziałują na resztę kraju. Czy w Pana ocenie Warszawa spełnia obecnie taką rolę, czy może sytuacja jest odwrotna: to w tzw. terenie rodzą się pomysły, które „zasysa” stolica?

Pomysły rodzą się w głowach artystów, ci zaś inspiracje czerpią z rozmaitych źródeł. Z pewnością jednak stolica jest ważnym ośrodkiem kulturowym i edukacyjnym, gdzie adepci zawodów artystycznych nie tylko zdobywają wiedzę i pierwsze doświadczenia, rozwijają twórcze kompetencje, ale także rozbudowują sieć kontaktów społecznych. Stolica dysponuje też bogatą ofertą wystawienniczą. Co prawda najwięcej galerii sztuki miało swoją siedzibę w województwie małopolskim (58), jednak w mazowieckim było ich tylko nieznacznie mniej (52), z czego większość ma swoją siedzibę w Warszawie. Podobnie jest w przypadku muzeów, teatrów czy instytucji muzycznych. To właśnie w województwie mazowieckim i małopolskim muzea mogą pochwalić się największą liczbą zwiedzających. Podobnie z teatrami i instytucjami muzycznymi, z których jeden na dziesięć ma swoją siedzibę w Warszawie. Z uwagi na renomę tych obiektów, a także ze względu na wysoką liczbę odbiorców, zwykle to artyści zabiegają o możliwość prezentowania swojej twórczości na terenie miasta i chcą, by ich twórczość była „zasysana”.

Warszawa – jak wiele innych stolic europejskich – jest pod wieloma względami uprzywilejowana. To bardzo prężny ośrodek sztuki, który promieniuje i przyciąga uwagę nie tylko przedstawicieli środowisk artystycznych, ale oczywiście niejedyny liczący się. Kilka innych miast (np. Kraków, Wrocław, Poznań, Łódź, Lublin, Trójmiasto) odgrywa też istotną rolę i ma się czym pochwalić. Ze względu na koncentrację środowiska artystycznego, ale też szerokie grono odbiorców kultury, mnogość instytucji, zwłaszcza tych narodowych – ogólnokrajowych, finansowanych i nadzorowanych przez MKiDN, Warszawa plasuje się bardzo wysoko jako centrum kulturotwórcze i opiniotwórcze. Wielu artystów przeprowadza się do stolicy właśnie z powodów środowiskowych i instytucjonalnych. Nie powinniśmy zapominać też o pięknych tradycjach, które pielęgnujemy: stołeczna Akademia Sztuk Pięknych jest najstarszą artystyczną uczelnią wyższą w Polsce, choć nie mniejsze zasługi w edukacji plastycznej kolejnych pokoleń wybitnych polskich twórców ma akademia krakowska. W innych ośrodkach działają też uczelnie, które budują prężne środowiska. Artyści wzajemnie się inspirują, więc warszawscy twórcy również szukają i znajdują pomysły w całej Polsce i za granicą. W tak delikatnej i trudnej do zmierzenia materii nie podjąłbym się wartościowania i przyznawania palmy pierwszeństwa.

W Warszawie powstało muzeum, które ma być największą tego typu placówką w kraju. Czy w Pana odczuciu otwarcie Muzeum Historii Polski zmieni prezentację naszych dziejów w przestrzeni publicznej i wzmocni zainteresowanie dorobkiem naszego kraju?

Przyszło nam żyć w czasach, kiedy państwa prowadzą bezwzględną rywalizację w obszarze tzw. miękkiej siły, soft power, opowieści, która buduje wizerunek państwa. Muzea, które są m.in. miejscem przechowywania materialnych pamiątek naszego dziedzictwa, jednym ze źródeł naszej

tożsamości, stanowią element tej siły. Dlatego budowa takich instytucji jest tak istotna. Muzeum Historii Polski jest największą instytucją muzealną w Polsce. Jego docelowa ekspozycja będzie wielką opowieścią o Polsce przez pryzmat polskiej wolności. Ale już wystawa czasowa, którą pokażemy na otwarciu, będzie z jednej strony dokumentowała proces tworzenia kolekcji takiego muzeum, z drugiej – prezentowała to, co w polskiej historii najważniejsze. Sam fakt, że w Polsce przez lata nie powoływano Muzeum Historii Polski, muzeum, które z punktu widzenia naszej tożsamości jest absolutnie kluczowe i podstawowe, a kiedy je już formalnie stworzono, przez kolejne lata w zasadzie sabotowano jego działalność, nie budując siedziby, jest powodem do pewnego zażenowania. Wyjaśnia też przyczyny, dla których dzisiaj mierzymy się z tym, że inni już opowiedzieli naszą historię, za nas i swoimi słowami, a teraz my musimy wykonać wielokrotną pracę odwracania i odkłamywania tych opowieści. I o ile to, że PRL nie była zainteresowana opowiadaniem o historii Polski, w szczególności o polskiej wolności, jest jakoś tam zrozumiałe, o tyle fakt, że dopiero po ponad trzech dekadach wolnej Polski otwieramy to najważniejsze i kluczowe muzeum dużo mówi o tym, jak nasi poprzednicy widzieli rolę i znaczenie Polski w świecie. Oczywiście, to nie była łatwa inwestycja, tym bardziej że „odziedziczyliśmy” ją z pewnymi obciążeniami. Ale dzisiaj oddajemy piękne, wspaniałe Muzeum warszawiakom, oddajemy je wszystkim Polakom, udostępniając przy tym Park Muzealny na warszawskiej Cytadeli.

Warszawa będzie też miała nowy, wybudowany od podstaw gmach instytucji kultury – Polską Operę Królewską. Ta scena w końcu będzie miała swoją siedzibę, a w dwumilionowej Warszawie dawno nie mieliśmy takiej inwestycji. Jak tym razem się udało?

„Udawanie się” jest zazwyczaj funkcją chcenia i – oczywiście - pewnej sprawczości. Myślę, że realizujemy tak wiele projektów inwestycyjnych (w całej Polsce w ostatnich ośmiu latach prawie 8 tysięcy) przede wszystkim dlatego, że uważamy, iż budowa instytucji kultury jest inwestycją zarówno w rozwój, jak i w siłę państwa, w źródła jego tożsamości, ich zachowanie i przeniesienie dla przyszłych pokoleń. Dlatego chcemy budować instytucje kultury. Mamy przy tym pewną polityczną odwagę i sprawczość, nie boimy się podejmować decyzji – czasami nawet trudnych i takich, których nasi poprzednicy nie podejmowali. Trzeba pamiętać, że jeśli chodzi o infrastrukturę kultury, w Warszawie nie ma wielu nowych ośrodków, od lat zapowiadana jest budowa sali koncertowej na Grochowskiej dla Sinfonii Varsovii, ba, od lat czekamy na remont Sali Kongresowej… To zresztą akurat jest doskonały przykład różnic w kwestiach sprawczości i chcenia. W czasie mniej więcej o połowie krótszym, w tym samym Pałacu Kultury i Nauki najpierw uratowaliśmy Narodowe Muzeum Techniki, które zostało doprowadzone na skraj upadłości, a potem sprawnie przeprowadziliśmy remont jego obecnej siedziby i ponownie otworzyliśmy dla publiczności cztery arcyciekawe wystawy o historii polskiej myśli technicznej. Dzisiaj pracujemy nad budową nowej siedziby NMT na błoniach Stadionu Narodowego, gdzie powstanie też Muzeum Historii Naturalnej. Nie boimy się trudnych, nawet ryzykownych decyzji, ale też konsekwentnie nasze plany realizujemy.

Polska Opera Królewska jest instytucją młodą, powołaną zaledwie 6 lat temu, po tym jak z Warszawskiej Opery Kameralnej zwolniono 150 artystów. Dzisiaj korzystają oni przede wszystkim z gościny Teatru Stanisławowskiego w Łazienkach, ale ta scena z uwagi na swój historyczny i zabytkowy charakter ma pewne ograniczenia. Z drugiej strony, w Warszawie na pewno jest miejsce i jest publiczność dla takiej kameralnej opery. Decyzja o budowie w konkretnym miejscu, tuż przy Łazienkach Królewskich, wpisanie nowego, nowoczesnego gmachu w zabytkowe otoczenie, wymagała współpracy wielu instytucji, ale dzięki dobrej woli i zaangażowaniu wszystkich stron dzisiaj mamy już rozstrzygnięty konkurs architektoniczny i możemy planować inwestycję.

W odbudowie jest Pałac Saski, Pałac Bruhla, powstaje Narodowe Muzeum Techniki. Ale czy jest jeszcze niepodjęty projekt wzbogacenia warszawskiej kultury, który jest Pana osobistym marzeniem?

Warszawa jako miasto potwornie ucierpiała podczas drugiej wojny światowej. 85 proc. miasta zostało zrównane z ziemią, szczególnie w centrum i na Starym Mieście. Niemcy niszczyli budynki ważne dla Polski, dla Polaków, budynki ważne dla polskiej kultury. Wielkim wysiłkiem społeczników i zapaleńców duża część została odbudowana, pieczołowicie odtworzono Stare Miasto, które zostało wpisane na listę miejsc światowego dziedzictwa UNESCO i jest dzisiaj podręcznikowym przykładem, wzorem przywracania miastu zabytkowego charakteru. Ale Starówka i odbudowany później Zamek Królewski to wyjątek. Są całe połacie miasta, które przekształcono i zabudowano inaczej, wspomnę tylko o zupełnie niepasującym do tkanki miasta Pałacu Kultury i Nauki, którego budowa pogrzebała szanse na odbudowę całego kompleksu warszawskich kamienic. Dopiero teraz podejmujemy trud odbudowy Pałacu Saskiego i Pałacu Bruhla, symbolicznie domykając tej powojennej odbudowy stolicy. Żałuję, że nie podjęto próby odtworzenia przedwojennej siedziby Filharmonii Warszawskiej, którą wzorowano na siedzibie słynnej paryskiej Opery… Zresztą, przedwojenna Warszawa nie darmo była nazywana Paryżem północy, współcześni warszawiacy często nawet nie wiedzą, co stracili…

Jeśli chodzi o instytucje kultury, to w Warszawie na pewno brakuje jeszcze wielu muzeów. Jeśli porównamy naszą ofertę z ofertą innych stolic europejskich, to mamy jeszcze spory dystans do nadrobienia. Choćby muzeum historii naturalnej – takie muzea na całym świecie cieszą się wielkim powodzeniem i zainteresowaniem zwiedzających – i takie muzeum już właściwie formalnie utworzyliśmy jako oddział Narodowego Muzeum Techniki, jego docelową siedzibą będą błonia przy Stadionie Narodowym. Budujemy też Muzeum Getta Warszawskiego, a równolegle powstaje na placu Grzybowskim Centrum Informacji i Edukacji o Polakach Ratujących Żydów w czasie II wojny światowej. Tworzymy też miejsce pamięci na Reducie Ordona. Współfinansujemy niektóre instytucje samorządowe… Czy brakuje jeszcze jakiejś instytucji? Wydaje się, że przez te 8 lat, finansując 7 645 inwestycji w dziedzinie kultury, zagospodarowaliśmy całkiem spory obszar odpowiedzialności ministerstwa kultury. A dodatkowo, w Warszawie, chcielibyśmy też na nowo powołać Liceum Technik Teatralnych i Rzemiosł Artystycznych. Na fachowców z tej dziedziny jest wielkie zapotrzebowanie.

Czy Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego zamierza współprowadzić kolejne, obok już objętych taką opieką, instytucje kultury w Warszawie i regionie?

Polityka współprowadzeń została pomyślana jako wsparcie państwa dla samorządów, które zostały obarczone odpowiedzialnością za finansowanie kultury, a które – obciążone innymi potrzebami mieszkańców – często nie są w stanie zapewnić wystarczającej opieki instytucjom, których renoma i oddziaływanie wykracza znacząco poza skalę lokalną czy regionalną. Jednocześnie polityka ta jest ściśle związana z polityką zrównoważonego rozwoju w obszarze kultury, stąd można odnieść wrażenie, że współfinansujemy przede wszystkim instytucje spoza stolicy. Ale przecież to właśnie w Warszawie jest najwięcej instytucji, które nigdy nie utraciły statusu instytucji narodowych, dla których jedynym organizatorem jest Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego – choćby największa polska instytucja kultury – Teatr Wielki – Opera Narodowa, ale także Muzeum Narodowe w Warszawie, trzy królewskie rezydencje – Zamek Królewski, Łazienki Królewskie, Muzeum Króla Jana III w Wilanowie, Teatr Narodowy, przywoływana już Polska Opera Królewska, otwierane nareszcie Muzeum Historii Polski, Narodowy Instytut Fryderyka Chopina, Filharmonia Narodowa i wiele, wiele innych. Nie

wyklucza to jednak opieki i wsparcia państwa dla innych instytucji, na pewno są i w samej stolicy, i szerzej, na Mazowszu, instytucje, które na takie wsparcie zasługują i które go najzwyczajniej w świecie potrzebują. Przyglądamy się uważnie wszystkim takim sytuacjom i jeśli tylko możliwości budżetowe na to pozwolą, będziemy takie decyzje podejmować.

Oblicza się, że Polska w trakcie II wojny światowej utraciła blisko 520 tysięcy dzieł sztuki. Jak przebiegają procesy restytucyjne? Które z nich rokują na najszybsze zakończenie?

Rzeczywiście, szacuje się, że w wyniku II wojny światowej, w konsekwencji zniszczeń towarzyszących działaniom wojennym, celowej, urzędowej grabieży i niekontrolowanego szabru, polskie zbiory instytucji publicznych, kolekcjonerów prywatnych i związków wyznaniowych pozbawione zostały ponad 516 tys. dóbr kultury. Polskie muzea utraciły w przybliżeniu 50 proc. swoich zbiorów. Szacunki te są jednak z całą pewnością zaniżone, ponieważ przedwojenna dokumentacja kolekcji zwykle była rekwirowana lub celowo niszczona, a w przypadku kolekcji prywatnych i związków wyznaniowych nierzadko po prostu nie istniała. Warto podkreślić, że rabunek z polskich zbiorów publicznych na tle Europy Zachodniej był zdarzeniem bez precedensu, a osoby bezpośrednio zaangażowane w ten proceder nie były dobrane przypadkowo – to byli utytułowani niemieccy uczeni, historycy sztuki i archeolodzy, pracownicy muzeów, uczelni i instytutów badawczych.

Proces restytucji mienia w zakresie ruchomych dóbr kultury toczy się nieustannie i jest prowadzony przez resort kultury wielotorowo zarówno w kraju, jak i za granicą. Od początku lat 90. w MKiDN działa zajmująca się tym specjalna komórka. W ostatnich latach zintensyfikowaliśmy te działania i pojawiła się potrzeba jej wzmocnienia, dlatego w ubiegłym roku powołałem oddzielny Departament Restytucji Dóbr Kultury, który zajmuje się m.in. gromadzeniem informacji o dobrach kultury utraconych w wyniku II wojny światowej z terenu Polski w granicach po 1945 r. i prowadzi jedyną ogólnopolską bazę strat wojennych. Spośród ponad 68 000 zarejestrowanych tam utraconych dzieł sztuki w ostatnich latach z powodzeniem odzyskano blisko 700 obiektów. Obecnie prowadzimy ponad 150 procesów restytucyjnych w 15 krajach na całym świecie. Proces zwrotu obiektu będącego stratą wojenną jest uwarunkowany wieloma czynnikami, takimi jak prawodawstwo kraju, na terenie którego obiekt został odnaleziony, wola polityczna czy temperatura stosunków między państwami.

Za każdym razem to jest oddzielna sprawa, indywidualny przypadek, choć praktyka pokazuje, że najlepsze efekty w postaci stale rosnącej liczby zwrotów przynoszą indywidualne rozmowy z posiadaczami i instytucjami. W ostatnich dniach prezentowaliśmy dzieła, które dosłownie dopiero co przyjechały do Warszawy – niektóre powróciły do Muzeum Narodowego czy do Muzeum w Wilanowie, inne jadą dalej, wracają do swoich macierzystych kolekcji w Lublinie, Katowicach, Wrocławiu… W najbliższym czasie czeka nas jeszcze kilka szczęśliwie kończących się procesów restytucyjnych i powrotów, także do warszawskich muzeów, niebawem będziemy mogli powiedzieć więcej o szczegółach.

Już ponad 7645 inwestycji kulturalnych w Polsce podjętych w ciągu ostatnich ośmiu lat – o takich liczbach informuje Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Co uważa Pan za największy dorobek tego czasu?

Rząd Prawa i Sprawiedliwości już w pierwszym roku swojego urzędowania podniósł nakłady na kulturę do ponad 1 procenta budżetu państwa. Potem z roku na rok zwiększaliśmy to finansowanie – dzięki temu mogliśmy i możemy rozwijać nowoczesne instytucje, modernizować te zasłużone, rozwijać nasze kolekcje muzealne na niespotykaną dotąd skalę, wypełniać białe

plamy polskiej pamięci, zadbać o polskie dziedzictwo poza granicami kraju. Jakkolwiek nieskromnie to zabrzmi, ale zmieniliśmy kompletnie krajobraz polskiej kultury. Choćby szkolnictwo artystyczne – 140 wyremontowanych szkół artystycznych, cywilizacyjna zmiana warunków nauczania młodych artystów, adeptów sztuki. 25 szkolnych sal koncertowych – nie sal z podestem dla artystów i krzesełkami, ale małych, kameralnych, doskonale zaprojektowanych pod kątem akustyki sal koncertowych z prawdziwego zdarzenia, w których mogą występować najwięksi artyści. Podobnie systemowa zmiana w myśleniu o ochronie i opiece nad zabytkami. Budowy i remonty muzeów – w sumie ponad 300 inwestycji w całym kraju. Wspaniałe wystawy, które napędzają pozytywny snobizm na bywanie w muzeach. Bezprecedensowe wzbogacenie polskich kolekcji muzealnych – kiedy państwo polskie, polskie muzea kupowały Łempicką czy Chagalla? Albo Tycjana czy Breughela?

Starając się o reprezentację Warszawy w roli posła w Sejmie pewnie nie tylko kultura musi się znaleźć w kręgu Pana inicjatyw. Co trzeba zmienić w stolicy?

Trzeba wreszcie odwrócić priorytety. Zatrzymać szaleństwo zwężania ulic i zatykania miasta. Zbudować wreszcie obiecywane od lat obwodnice, mosty, metro. Dlatego trzeba też zmienić system zarządzania miastem. Inercja miasta jest niewiarygodna. O kulturze już wspominaliśmy, ale Sala Kongresowa czy Sinfonia Varsovia to tylko przykłady szerszego problemu „niemożności”. W Warszawie brakuje gospodarza, który koncentrowałby się na sprawach miasta i na rzeczywistym rozwiązywaniu problemów, z którymi zmagają się jego mieszkańcy. Nie tylko ci, którzy piją przysłowiowe „latte na sojowym” na placu Zbawiciela, ale przede wszystkim ci, którzy codziennie dojeżdżają do pracy, próbują załatwiać ważne życiowe sprawy i prowadzić normalne życie w naszym mieście. Na pewno potrzebna jest dyskusja o transporcie i komunikacji, o tych rozwiązaniach, które dyskryminują część warszawiaków, odcinając ich de facto od życia w mieście poprzez utrudnianie dojazdu… O prowadzeniu inwestycji, które sprawia wrażenie – najdelikatniej mówiąc – chaotycznego, przypadkowego, realizowanego w systemie „maniany”… To oczywiście ma swoje oparcie w przekonaniu obecnych władz Warszawy o swoim wiecznym w niej trwaniu i o tym, że czego by nie zrobili, warszawiacy i tak na nich zagłosują. Motywacja do pracy na rzecz miasta – zerowa, a pan prezydent realizuje raczej swoje krajowe i międzynarodowe ambicje. Z bycia rzeczywistym gospodarzem Warszawy już dawno abdykował.

Często mówi Pan o wzmacnianiu kultury i jej komunikacji. Proszę podkreślić, dlaczego właściwie jest to takie ważne?

Kultura nie tylko twórczo bawi i uczy, lecz ma także szereg potencjałów, powiązanych z procesami społecznymi i ekonomicznymi. Stanowi zasób, który przyczynia się do rozwoju miast czy całych regionów, a także do kumulowania nie tylko kapitału ludzkiego, lecz przede wszystkim kapitału społecznego. Polska jest państwem, które obecnie docenia rolę kultury i dba o kulturę. Kultura jest również nieodłącznym elementem tożsamościowym. Do tego aspektu odwoływała się choćby profesor Antonina Kłoskowska zaznaczając, że tożsamość kulturową buduje się, wybierając, komponując i rekomponując elementy dziedzictwa kulturowego. Kultura stanowi zatem podstawę, swoisty budulec, z którego grupy społeczne, wspólnoty konstruują swoją odmienność i wyrazistość. Kultura jest fundamentem tożsamości, wspólnoty narodowej, ale też motorem przemian społecznych. Jest ona spoiwem, opartym na wartościach, fundamentem każdej wspólnoty społecznej.

Niestety, chociażby obronność stała się dziś kwestią bardziej priorytetową niż kultura. Ale czy Pan jest optymistą i zakłada, że uda się w budżecie na rok 2024 i następne zwiększać fundusze na kulturę?

Kultura pozostaje cały czas w centrum zainteresowania Zjednoczonej Prawicy. Nasza formacja polityczna docenia znaczenie kultury jako źródła naszej tożsamości. Udało nam się chyba – zmienić myślenie o inwestycjach w kulturę. Bo nowoczesne społeczeństwo, nowoczesny naród, który chce się rozwijać, musi traktować kulturę jako inwestycję, a nie jako koszt. Jedna złotówka zainwestowana w kulturę przynosi 3 złote zwrotu. Mamy też świadomość, że szczególnie w obliczu zagrożenia, obok obronności, należy wzmacniać kulturę, nie można na kulturze oszczędzać. I dlatego jestem umiarkowanym, ale jednak optymistą. Bo jeśli nie kultury, nie naszej tożsamości mielibyśmy bronić, to czego mamy bronić, o co mamy walczyć?

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto