Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wyjście z bezdomności i noworoczne postanowienie

Anna Wittenberg
Noclegowania. Foto: Anna Wittenberg
Noclegowania. Foto: Anna Wittenberg
Według statystyk Stowarzyszenia Monar jest ich w Polsce około 300 tys. Przeżywają tragedie, później często popadają w alkoholizm. Tylko niektórym bezdomnym udaje się powrócić do społeczeństwa.

Według statystyk Stowarzyszenia Monar jest ich w Polsce około 300 tys. Przeżywają tragedie, później często popadają w alkoholizm. Tylko niektórym bezdomnym udaje się powrócić do społeczeństwa. Tak, jak Barbarze i Tadeuszowi.

Warszawa, okolice ulicy Płockiej. Wieczorem nie jest to najprzyjemniejsza okolica – nieustanny szum przejeżdżających samochodów co jakiś czas przerywany jest krzykiem pijanego człowieka, kłótniami lub odgłosami, których pochodzenia spokojny człowiek woli się nawet nie domyślać. Paradoksalnie tu właśnie swoje szczęście odnaleźli Barbara i Tadeusz. Po prawie dwudziestu latach bezdomności obydwoje mają wreszcie dokąd wracać.

Wspólny cel: druga szansa

W Polsce do niedawna z bezdomnością się nie walczyło. Jeszcze kilka lat temu budowano domy, w których ludzie bezdomni, nie robiąc nic, mogli pogrążać się w marazmie i alkoholizmie.

– To wszystko było jakieś dziwne. Mieliśmy w ręku fantastyczne metody terapeutyczne, które od lat stosowaliśmy w pracy z narkomanami i nikomu z nas nie przyszło do głowy, żeby spróbować tego z bezdomnymi. Prawdę mówiąc nie wiadomo było, co z nimi robić – przyznaje Jolanta Łazuga-Koczurowska, prezes Stowarzyszenia Monar. – Teraz wracamy do tych metod, z których najważniejsza to: nie pozwalać na bezczynność.

Niemal każda organizacja wspierająca bezdomnych ma w swojej ofercie program mający na celu pomoc w wychodzeniu z bezdomności, a więc w załatwieniu utraconych dokumentów, leczenie, wsparcie psychologów, motywację do poszukiwania pracy.

– Warunkiem przystąpienia do programu jest pełna szczerość wobec nas. Bo z wyrabianiem dokumentów, posiadaniem legalnych dochodów wiążą się np. zaległości z poprzedniego życia: alimenty, kredyty, długi. Od tego nie wolno się uchylać. Jeśli chce się wyjść z bezdomności, trzeba to zrobić ze wszystkimi konsekwencjami – uprzedza Joanna Kaup-Markiewicz z ośrodka „Przystań” przy ul. Wolskiej w Warszawie.

Najlepszym wśród programów wychodzenia z bezdomności, był eksperymentalny projekt "Druga szansa - Wolski Program Reintegracji Społecznej", wprowadzony w życie w 2004 roku. Rada warszawskiej dzielnicy Wola przekazała na rzecz projektu dziesięć zdewastowanych mieszkań. Osoby zakwalifikowane do programu mogły je wyremontować, a następnie zająć je jako własne.
Kandydatów na 18 miejsc wystawiły największe organizacje świadczące pomoc charytatywną (m.in. Caritas, Polski Komitet Pomocy Społecznej, Monar i Stowarzyszenie "Otwarte Drzwi").

Walka o własny kąt
Do programu zakwalifikowali się tylko ci, którzy uzyskali pozytywne opinie psychologów, dali się poznać w macierzystych ośrodkach jako osoby, którym można zaufać i których nie przerażała wizja ciężkiej pracy.

– Lokale były małe, do 25 m, zniszczone, wymagały remontu. Program zaczynał się szkoleniem budowlanym i remontem mieszkań – wspomina pani Joanna, dzięki opiece której aż 14 bezdomnych osób z „Przystani” zakwalifikowało się do programu.

Remonty trwały długo i były męczące. Kierował nimi Tadeusz, który zanim utracił dom, był budowlańcem.

– Mieszkania były w dramatycznym stanie. Kilka po pożarze, niektóre po osobach zmarłych. W żadnym z nich nie sprzątano od lat. Ściany się sypały, trzeba było wymieniać dosłownie wszystko – opowiada. – Ale pracowaliśmy. Często w nocy, często kilkanaście godzin dziennie. Wszyscy wiedzieli, że remontujemy je dla siebie nawzajem. Ci mężczyźni z nieudanym życiem uczyli się na nowo pracy w zespole, zdobywali umiejętności potrzebne w przyszłej pracy. Niejeden z nich dziś robi w budowlance – wspomina z dumą.

Pierwsze dziesięć osób otrzymało klucze już z końcem 2005 roku, kolejne osiem już rok później. Wśród nich także Tadeusz.

„Druga szansa” odniosła pełny sukces

Wszyscy, którzy otrzymali mieszkania, stanęli na nogi, pracują, niektórzy zakładają nowe rodziny (podczas trwania projektu urodziła się dwójka dzieci uczestniczących w nim bezdomnych). Ponieważ jednak projekt był eksperymentem, wiele pozostaje jeszcze do zrobienia.

– Najlepszym pomysłem byłoby odremontowane jakiegoś domu i podzielenie go na mieszkania dla osób, które spełniają kryteria kwalifikacji do projektu. Niestety, tego jeszcze nie udało nam się uzyskać, choć już planujemy „Drugą szansę bis” – mówi kierownik „Przystani”.

Śladami Woli chcą pójść inne dzielnice.

– Wymyśliliśmy, że możemy wydzierżawić od Warszawy trzy mieszkania w stanie do remontu, przywrócić je własnym sumptem do stanu używalności, oddać jedno miastu, a dwa przeznaczyć dla ludzi, którzy opuszczają ośrodek. Ale urzędnicy się nie zgadzają. W urzędzie miasta nikt w ogóle nie chce ze mną rozmawiać – za smutkiem mówi Bolesław Someryt, kierownik ośrodka dla bezdomnych na warszawskiej Pradze.

Postanowienia noworoczne

Barbara i Tadeusz przyjęli mnie mnie przy Płockiej w chwilę po wyjściu gości – raz na jakiś czas wszyscy uczestnicy projektu spotykają się ze sobą i opowiadają, jak idzie im samodzielne życie. Dla terapeutów ważne jest, by osoby przez lata bezdomne nie zostały nagle same w pustym mieszkaniu – rodzi to ogromne zagrożenie powrotu do poprzedniego trybu życia. Tym razem spotkanie odbyło się niemal na kartonach – klucze do mieszkania Tadeusz i Barbara otrzymali dwa dni wcześniej.

Zapytani o postanowienia noworoczne i marzenia odpowiadali zgodnie: nam już więcej niczego nie trzeba.

– Ja mam to, co najważniejsze: kiedy przychodzę do domu, wiem że nie zerwę się z krzykiem. Tu znalazłam spokój. No i jest przy mnie mężczyzna, którego kocham – wyznaje Barbara.

Tadeusz po chwili zamyślenia niemal konspiracyjnie dodaje, chwytając Barbarę za rękę:
– Właściwie to mamy postanowienie noworoczne. Niunia (jak nazywał przez cały czas rozmowy Barbarę – przyp. red.) zmieni nazwisko na Radosz. Zamierzamy wreszcie wziąć ślub.

Wszystkim życzę w nowym roku takiego spokoju, jaki znaleźli warszawscy bezdomni. I takiej miłości, jaka zaprowadzi Barbarę i Tadeusza przed ołtarz.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Giganci zatruwają świat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto