'Wilcze doły' na chodnikach w Opolu

Oj coś "cienko przędzie" nasza opolska Straż Miejska.
1-Maja, jedna z głównych ulic naszego miasta. Zarwany dekiel studzienki został zabezpieczony trzema patyczkami i kawałkiem ostrzegawczej czerwono-białej taśmy .
Ceni się inwencję i doświadczenie wyniesione zapewne z harcerstwa. Może zaowocowała  tu wiedza zaczerpnięta od filmowego McGyvera (tego co dżdżownicą potrafił zawiązać buta  a z pomocą scyzoryka zbudować łódź podwodną).
Czy jednak Włodarze naszego miasta nie powinni coś pomyśleć o zakupie odpowiedniego sprzętu?
A może Straż Miejska posiada odpowiednie zabezpieczenia, ale im się nie chce  w przepastnym magazynie poszukać?
Czy taka wyżej wspomniana prowizorka może pomóc osobom słabo widzącym? I jak bardzo może ktoś się uszkodzić wpadając do takiego "wilczego dołu"? Nie tak dawno wielu Opolan mogło zobaczyć na ulicy Krakowskiej dziurę po studzience  zatkaną przez jakiegoś dobrego człowieka... plastikową miską.
Misa dzielnie wytrwała na stanowisku przez cały weekend. "Szczęście od Boga" że nie był to okres np. Jarmarku Franciszkańskiego (że nie wspomnę o festiwalu) kiedy to nasz gród nawiedza "gości kupa"...
Wstyd byłby to i "sromota okrutna"... Kto może taką dziurę zabezpieczyć? Na reakcję ze strony Miejskiego Zarządu Dróg raczej nie ma co liczyć, bo ich telefony  i faksy milkną w piątek o 15,00 i głos odzyskują po 2 dobach "z hakiem".
Dziury na chodnikach będą się pojawiać, studzienki będą się zapadać - jest to pewne tak jak to, że po nocy dzień wstaje. Chodzi o to byśmy My Opolanie mieli możliwość  niezwłocznego wezwania pomocy w takiej sytuacji, a Straż Miejska by miała odpowiednie  środki by takiej pomocy udzielić.
Aha, żeby trochę Ratuszowi wejść na ambicję - zdjęcie z sąsiedniego, dawniej  wojewódzkiego miasta- Częstochowy. Czyli można inaczej niż patyczkami...