Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

40 świadków w procesie o wybuch w kieleckim bloku

redakcja
redakcja
Ponad 40 osób stawiło się w sądzie by świadczyć na procesie oskarżonego o spowodowanie wybuchu gazu w bloku na kieleckim Czarnowie 11 stycznia 2011 roku.

Sąsiedzi oskarżonego, mieszkańcy bloku przy ulicy Jagiellońskiej 47 wracali pamięcią do dnia, kiedy potężny huk rozerwał ciszę, posypały się szyby z okien a na czwartym piętrze pojawił się ogień.Mieszkająca na II piętrze pani Elżbieta opowiadała jak po wybuchu została uwięziona w mieszkaniu. – Właśnie skończyliśmy remont, nowe drzwi nie wypadły z futryn jak u sąsiadów, ale zablokowały się. W mieszkaniu było coraz więcej dymu a my nie mogliśmy się wydostać.Kiedy udało się wyważyć drzwi, w szoku, z nogą w gipsie, bosą stopą biegła po szkle. Sprzed klatki zabrało ją pogotowie. Dwa lata leczyła się i z powodu problemów ze zdrowiem straciła pracę w szkole. – Nie było mnie stać na czynsz a mieszkania nie mogłam sprzedać, bo miasto nie miało uregulowanych dokumentów, dwa lata mieszkałam w niewykończonym lokalu na materacu – opowiadała.Zażądała odszkodowania i zadośćuczynienia za poniesione straty moralne, w sumie 200 tysięcy złotych. Także właściciele mieszkania z IV piętra, vis a vis lokalu zajmowanego przez oskarżonego, które doszczętnie spłonęło wycenili swoje straty na 50 tysięcy.Na procesie zjawił się jeden ze znajomych oskarżonego, ojciec jego sympatii. Mówił o oskarżonym: – To bardzo spokojny, cichy człowiek. Ma przecież akwarium.Zapewniał, że nie kradł gazu, gotował korzystając z butli, tę nawet on sam pożyczał. Twierdził, że dwa dni przed wybuchem widział zaplombowane rury gazowe ( po zdjętym liczniku) jednak dopytywany przez oskarżycieli posiłkowych nie potrafił wskazać, gdzie licznik się znajdował.W zupełnie innym świetle przedstawili oskarżonego sąsiedzi, mówili o awanturach, kłótniach w jego mieszkaniu, wzywaniu policji i pogotowia, gdy sąsiad próbował odebrać sobie życie.Adwokat dopytywał skąd wzięła się informacja, że jego klient podłączył się nielegalnie do sieci gazowej, ale nikt nie potrafił podać źródła. Jedna z sąsiadek ze środkowej klatki cytowała sąsiadkę, która wcześniej miała alarmować gazowników, że ulatnia się gaz, ale ci mieli odpowiedzieć, że nic nie zrobią bez nakazu prokuratury. Jeszcze inna słyszała o pogróżkach, które rzekomo oskarżony miał wypowiadać grożąc wysadzeniem całego bloku.Brat oskarżonego od 20 lat mieszkający w Warszawie stwierdził, że nie utrzymuje z Norbertem kontaktów, nie odwiedza go w Kielcach.Oskarżony brał udział w rozprawie siedząc na wózku inwalidzkim. Proces rozpoczął się po 4 latach ze względu na stan zdrowia oskarżonego, który po wybuchu skoczył z IV piętra ratując życie. Według jego słów krytycznego dnia został napadnięty i to napastnik otworzył gaz, który wybuchł przy próbie zapalenia palnika. Miała to być kara za niespłacony dług, jednak mężczyzna odmówił podania nazwiska osoby, której jest winny pieniądze. Kolejna rozprawa 23 kwietnia.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto