Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Adam Borys „Pług”. Cichociemny, dowódca batalionu "Parasol", organizator zamachu na Kutscherę

Mariusz Grabowski
Szkolenie żołnierzy batalionu „Parasol”
Szkolenie żołnierzy batalionu „Parasol” NAC
Przeszedł do historii jako dowódca „Parasola” i organizator 13 słynnych akcji na niemieckich oficerów. To dzięki niemu zastrzelono kata Warszawy - Franza Kutscherę

Sięgnijmy do jego biogramu: Adam Borys, urodzony w Niechanowie pod Gnieznem, z wykształcenia inżynier rolnik. W czasie okupacji ps. Pług, Adam Gałecki, Bryl, Kar, Dyrektor, Pal. Oficer rezerwy artylerii WP: porucznik artylerii awansowany w 1939 r., kapitan w roku 1942, wreszcie major (1944) i podpułkownik, cichociemny, zrzucony do Polski w 1942 r. I najważniejsze: dowódca batalionu „Parasol”, elity warszawskich konspiratorów. Został nim w wieku 34 lat.

Odpowiedni człowiek na właściwym stanowisku

Stanisław Broniewski „Orsza”, naczelnik Szarych Szeregów, tak wspominał pierwsze z nim spotkanie: „Przedstawiono mi go jako dopiero co zrzuconego skoczka z Londynu i do tego świeżo wyszkolonego w naszej dywersyjnej dziedzinie, ale i bez tego przedstawienia zwróciłby moją uwagę niezwykłym spokojem i opanowaniem. Pług mówił mało, wolno i dokładnie. Zwracał uwagę na formę wypowiedzi, zachowywał się w sposób dystyngowany i dbał szczególnie o wygląd zewnętrzny. Świadczyć o tym mógł starannie zawiązany krawat, świeże kanty na spodniach, nieskazitelnie czyste ubranie”. Temu wyglądowi zewnętrznemu odpowiadała w pełni strona psychiczna Pługa. Wtedy na placu Starynkiewicza zachowywał się jak w naukowym instytucie badawczym. Mierzył krokami odległości, analizował, dyskutował, stwarzał warianty rozwiązań. Wyraźnie widać było, że my ludzie krajowi jesteśmy gorętsi od niego. Tym chłodem, tą naukowością nam zaimponował. Tym więcej, że byliśmy spragnieni jak kania deszczu wojskowego, myślącego elastycznie kategoriami naszych bardzo specyficznych warunków”...

Opinię „Orszy” o „Pługu” potwierdzało potem wielu innych jego przełożonych. Nic dziwnego, że w połowie 1943 r. kierownictwo Kedywu poleciło Adamowi Borysowi utworzenie specjalnego oddziału do walki z gestapo. Kompania wydzielona o nazwie Agat, przekształcona następnie w „Pegaz”, a ostatecznie w batalion „Parasol”, przeznaczona do organizowania zamachów na oficerów SS i gestapo, powstała na przełomie lipca i sierpnia 1943 r. Kompania, dowodzona przez „Pługa”, dokonała wielu akcji likwidacyjnych niemieckich dygnitarzy.

Co ciekawe, „Pług” zawsze pomagał w przygotowaniach, ale w akcjach brał udział wyłącznie jako obserwator. Strzelać zaczął dopiero później - w powstaniu. Dzięki niemu zorganizowano i przeprowadzono słynne okupacyjne akcje: na Kretschmanna, Koppego, ale przede wszystkim na Franza Kutscherę.

Kierunek: Francja

Nim „Pług” pojawił się w okupowanej Warszawie, miał za sobą długą wojenną drogę. Świadczącą o tym, że do wojaczki nadawał się wyjątkowo. Biografowie podkreślają, że to skutek patriotycznego wychowania. Urodził się 10 grudnia 1909 r. w małej miejscowości w Wielkopolsce. Pochodził z rodziny włościańskiej o długich tradycjach patriotycznych. Niemały wpływ na kształtowanie młodego człowieka miały rozmowy z babką, zaszczepiły w nim miłość i przywiązanie do kraju. W Gnieźnie ukończył solidne gimnazjum im. Bolesława Chrobrego, tam też należał do Związku Harcerstwa Polskiego. Studia ukończył na Wydziale Rolniczo-Leśnym Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. O wyborze studiów późniejszego komandosa zdecydowały przede wszystkim sukcesy ojca w rozwijaniu przemysłu mleczarskiego. Nic dziwnego, że syn planował kontynuację dzieła. Nauki nie traktował ulgowo, należał do wyróżniających się studentów, co zostało też odpowiednio nagrodzone - wyjechał na dwa lata do Stanów Zjednoczonych na prestiżowe stypendium Fundacji Kościuszkowskiej i rządu polskiego. Z zagranicznych wojaży powrócił jako człowiek wykształcony i obyty w świecie.

We wrześniu 1939 r. otrzymał przydział do 17. pułku artylerii lekkiej w Gnieźnie, został przewidziany do jego II rzutu, którego to miejscem formowania były Kielce. W wyniku koncentracji udało się zorganizować tylko jedną baterię, która w wyniku ciągłych przemieszczeń wzięła niewielki udział w walkach prowadzonych pomiędzy Kielcami a Sandomierzem. 17 września, w momencie agresji sowieckiej na Polskę, porucznik Borys podjął decyzję o ewakuacji baterii na Węgry, 26 września po przekroczeniu granicy zostaje internowany i następnie przebywa w obozie dla oficerów w miejscowości Györ nad Dunajem.

Już w czasie przebywania w obozie włączył się w pracę zespołu przerzutowego żołnierzy do Francji. Po odprawieniu głównej fali przerzutowej żołnierzy sam przez Jugosławię dotarł do portu w Splicie, skąd niewielkim statkiem transportowym przedostał się do Francji, do największego polskiego obozu dla wojskowych w Coetquidan. Po ukończeniu krótkiego szkolenia uzyskał przydział do 3.pal 3. Dywizji Piechoty. W efekcie klęski Francji podobnie jak tysiące polskich żołnierzy ewakuował się do Wielkiej Brytanii.

Po przybyciu do Anglii porucznik Borys dość szybko otrzymał przydział do 1 dywizjonu artylerii 1. Brygady Strzelców generała Gustawa Paszkiewicza. Lakoniczne wojskowe zapisy mówią: „Por. Adam Borys odbywał staż w jednostkach przygotowanych do obrony wyspy White, a następnie doliny Southampton. Pod koniec 1940 r. por. Borys powrócił do swojej rodzimej jednostki, w której kontynuował szkolenie w ciągu I półrocza 1941”.


Trening polskich cichociemnych w Wielkiej Brytanii

Operacja „Hammer”, czyli skok do Polski
W 1941 r. na wieść o tworzeniu lotniczych przerzutów oficerów WP do kraju w celu prowadzenia dalszej walki z okupantem w szeregach Związku Walki Zbrojnej późniejszy „Pług” postanowił zgłosić się do służby w okupowanym kraju. Dziś już wiemy, na czym polegało jego szkolenie.

Przede wszystkim przeszedł kursy dywersyjne. Drugim kursem, na który zdołał się zakwalifikować, był tzw. małpi gaj, czyli kurs spadochronowy. Na początku skakano z gałęzi drzew, później ze specjalnych wyższych rusztowań, by po dwóch tygodniach intensywnych zapraw fizycznych oddać pierwszy skok z samolotu. Odbyło się to na lotnisku Ringway koło Manchesteru. Każdy uczestnik kursu oddawał po cztery skoki; dwa w dzień i dwa w nocy.

Jednak 2-miesięczne szkolenie jeszcze nie dobiegło końca. Po zdanym egzaminie spadochronowym Borys został skierowany na kolejne kursy: walki dywersyjno-konspiracyjnej i odprawowy. Kurs walki dywersyjno-konspiracyjnej trwał 4 tygodnie i polegał na poznawaniu „żelaznych zasad konspiracji”. Początkiem teoretycznej, jak i praktycznej nauki były problemy „wtopienia się” w otoczenie, a więc zagadnienia ubioru, zachowania, zgrania ruchu i sposobu poruszania się w zgodzie z przybranym wzorcem człowieka.

Równocześnie trwało zapoznawanie się z okupacyjną rzeczywistością w kraju. W tych wykładach opierano się przede wszystkim o przysłaną z kraju prasę „gadzinową”, jak i konspiracyjną dostarczaną przez kurierów z okupowanego kraju. Analizowano także prowadzoną w warunkach konspiracji walkę dywersyjną. Studiowano popełniane błędy i przyczyny sukcesów. Poznawano nastroje społeczne i struktury władz okupacyjnych. Ostatnim etapem szkolenia był kurs odprawowy. Por. Borys musiał dokładnie poznać swoją „legendę”, czyli wcielić się w „nową skórę”, w mozolnie ułożoną przez specjalistów nową osobowość. Należało poznać świetnie podrobione dokumenty: metrykę, świadectwo pracy. Po ukończeniu kursów 28 lipca 1942 r. „Pług” złożył przysięgę na rotę Armii Krajowej. Nocą z 1 na 2 października, w ramach operacji „Hammer”, zrzucono go do kraju w okolicach Garwolina.


Żołnierze Batalionu „Parasol” podczas walk na Woli, sierpień 1944 r.

„Urodzony dowódca konspiratorów”

Badacze dziejów podziemia nie mają wątpliwości - to „Pług” był konstruktorem wszystkich zbrojnych wystąpień „Parasola”. Brał czyny udział w przygotowaniu akcji, których celem byli funkcjonariusze niemieckiego aparatu terroru w okupowanej Polsce, ale był obserwatorem większości z 13 akcji wykonywanych przez jego oddział w okresie września 1943 - lipca 1944. Zorganizował cykl szkoleń wojskowych dla swoich żołnierzy - większość składu osobowego kompanii, ze względu na młody wiek, nie brała czynnego udziału w walkach obronnych w 1939 r.

Równocześnie kładł duży nacisk na bezpieczeństwo powierzonego mu oddziału. Zasady bezpieczeństwa opierały się na utrzymywaniu kontaktów konspiracyjnych jedynie przez wyznaczone łączniczki dowództwa w zorganizowanych lokalach konspiracyjnych. Tzw. pionową łączność „Pługa” z dowódcami poszczególnych trzech plutonów utrzymywały trzy łączniczki. Podobnie łączność „w dół” z dowódcami drużyn organizowali dowódcy plutonów. Teoretycznie żołnierz kompanii mógł znać jedynie czterech swoich współtowarzyszy z sekcji (system „piątkowy”). W ten sposób zorganizowana siatka łączności dawała pewne gwarancje, że ewentualna wpadka któregoś z chłopców nie pociągnie za sobą większej fali aresztowań.

Dodatkowym utrudnieniem w rozpracowaniu oddziału było używanie podwójnych pseudonimów: jeden obowiązywał w „ruchu do góry”, drugi „w dół”. Przykładowo kpt. Borys dla swoich przełożonych z Kedywu był „Palem”, natomiast dla swoich podwładnych z oddziału był „Dyrektorem” lub „Pługiem”. Wywiadowca „Parasola” Aleksander Kunicki-Rayski wspominał: „Kpt. Pług przywiązywał ogromną wagę do pracy, którą prowadziłem. Żywo interesował się jej wynikami i uważnie śledził wszystkie jej fazy. Było to wyrazem jego głębokiej troski, by powierzona mu młodzież nie krwawiła zbyt obficie. Dlatego też przekazywane przeze mnie wyniki rozpoznania były przed każdą akcją bojową szczegółowo analizowane w dowództwie Parasola. Pług nie poprzestawał zresztą na tym. Niemal przed każdą akcją, dosłownie na parę minut przedtem, zanim padły pierwsze strzały, osobiście sprawdzał rozstawienie wykonawców i osłony, korygował ewentualne błędy, udzielał ostatnich rad i wskazówek”.

Głównie dzięki niemu „Parasol” był jednym z najbardziej zakonspirowanych i zdyscyplinowanych oddziałów Armii Krajowej. „Pług” - z wrodzoną sobie bezwzględnością - wprowadził ogromną dyscyplinę. Każdy wstępujący do „Parasola” musiał zmienić pseudonim i zerwać kontakty z poprzednim oddziałem. Nie utrzymywano kontaktów prywatnych. Dowódca wymagał bezwzględnego posłuszeństwa i poświęcenia. Znane są jego słowa, wypowiedziane przed akcją na Stamma: „Panowie, nie przyszliście tu po to, żeby przeżyć wojnę, tylko po to, żeby wykonać zadanie”.

Powstanie i późniejsze trudne życie w PRL

Od 1 sierpnia 1944 roku „Pług” wraz z dowodzonym przez siebie „Parasolem” rozpoczął walki na Woli. Jego szlak bojowy nie trwał długo: 6 lub wedle innych danych 8 sierpnia został ciężko ranny na cmentarzu kalwińskim. Został trafiony przez niemieckiego snajpera, a strzaskany staw oraz kość ramienia wyłączyły go z dalszych walk (inne źródła podają, że został ciężko ranny odłamkami granatnika 6 sierpnia). Przekazał dowodzenie batalionem podporucznikowi „Jeremiemu” Jerzemu Zborowskiemu i przez cały okres walk tułał się - przenoszony i niezdolny do walki - po powstańczych szpitalach. Rana spowodowała u niego trwałe inwalidztwo i późniejszy lekki bezwład ręki.

Po kapitulacji Powstania Warszawskiego, pod nazwiskiem Adam Gałecki, trafił do obozu - szpitala w Zeiheim w Saksonii. Otrzymał numer jeniecki - 305043. Poznał tam swoją przyszłą żonę - Janinę Trzaskawską, która była pielęgniarką i z którą miał potem pięcioro dzieci. W 1945 r. wrócił do Polski, do swojej rodzinnej miejscowości. W czerwcu 1945 r. wyjechał do Warszawy. W stolicy aresztowało go UB. Osadzono go w areszcie śledczym na Rakowieckiej i poddano ciężkim przesłuchaniom. Życie uratowało mu porozumienie z komunistami zawarte przez płk. Jana Mazurkiewicza „Radosława”.

Wyczerpany Adam Borys opuścił komunistyczne więzienie we wrześniu 1945 r., oficjalnie na mocy amnestii. Powrócił do pracy zawodowej w Instytucie Gospodarstwa Wiejskiego w Bydgoszczy. Zajął się organizacją Centralnego Inspektoratu Standaryzacji. Jako stypendysta UNRRA wyjechał nawet do Danii i Stanów Zjednoczonych. Miał tam zorganizować eksport produktów mięsnych. W połowie lat 60. udało mu się obronić pracę doktorską na Wydziale Przemysłu Rolno-Spożywczego SGGW.

Wcześniej jednak jego życie nie wyglądało sielsko. „Był bezrobotny, mieszkaliśmy w domu w Witkowie bez środków do życia. Komunistyczna władza chciała nas wyrzucić z rodzinnego domu. Dopiero interwencja mieszkańców Witkowa temu zapobiegła. Dopiero po 1956 roku powrócił do działalności naukowej jako dyrektor Instytutu Przemysłu Mięsnego, ale do końca życia był obserwowany przez szpiclów i donosicieli” - wspomina prof. Hubert Borys, syn „Pługa”, malarz, grafik i rysownik.

Legendarny dowódca zmarł 27 sierpnia 1986 r. w Witkowie w wieku 77 lat. Jego pogrzeb był niezwykle skromny, bez ceremoniału wojskowego. Uczestniczyła w nim tylko grupa harcerzy, kombatantów, rodzina, znajomi, a także - incognito - paru funkcjonariuszy SB. Z oficjalnej biografii można się dowiedzieć, że odznaczony został Krzyżem Walecznych, Srebrnym Krzyżem Orderu Virtuti Militari (V klasy), Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami.

„Pług” w oczach swoich żołnierzy

W październiku 2017 r. zbiór dokumentów „Pługa”, odnaleziony wcześniej na warszawskiej Ochocie, trafił do Archiwum Akt Nowych.

Na uroczystości pojawili się byli żołnierze Batalionu „Parasol”: Wojciech Świątkowski „Korczak”, ostatni żyjący uczestnik tzw. akcji na Koppego, oraz Maria Wiśniewska „Malina”, łączniczka w Powstaniu Warszawskim. Wspominali oni Adama Borysa oraz historię prac dokumentujących działalność batalionu. Zbiór dokumentów tworzą m.in. meldunki, plany akcji dywersyjnych czy wreszcie wspomnienia żołnierzy.

„Namówił przyjaciół i kolegów na zbieranie wspomnień. Ostatnie pt. Nasze miejsce jest w kraju jest mojego autorstwa. Do dowódcy zwracaliśmy się Panie Dyrektorze. Z Dyrektorem byliśmy razem w obozie jenieckim po Powstaniu. Podczas naszych spotkań w lutym 1944 r. Dyrektor mówił, że wojna zaraz się skończy, a nasze miejsce jest w kraju. Bardzo ceniliśmy naszego dowódcę. Wiedzieliśmy, że był skoczkiem spadochronowym, że był wspaniale wyszkolony. Znał angielski i niemiecki. Był wymagającym dowódcą, uważał, że musi panować bezwzględne posłuszeństwo wobec wyższych stopniem” - opowiadał Wojciech Świątkowski.

„Kiedy Dyrektor ogłosił, że mamy pisać kronikę batalionu, byłam jedną z pierwszych osób, która się zgłosiła. Stałam na stanowisku, że powinniśmy się skupić w tej pracy nad oddaniem rzeczywistości, w jakiej przyszło nam służyć. Nie chodzi nam o legendy, chodzi o prawdę. Co można powiedzieć o kraju, który nie ma żadnej poważnej instytucji, poza archiwum, które rzetelnie opracowuje tematykę Powstania. Jestem dumna, że byłam w Parasolu, jestem dumna, że byłam w Powstaniu. Niepokoi mnie, że ten temat nie jest traktowany z odpowiednią powagą” - przypomniała z kolei Maria Wiśniewska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto