Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Akcja na aptekę Wendego była majstersztykiem

Krzysztof Jóźwiak
Czas akcji: wczesny ranek 10 lipca 1944 r. Miejsce: niemiecka apteka przy Krakowskim Przedmieściu 55. Bohaterowie: 14 żołnierzy batalionu "Parasol", pod dowództwem Janusza Brochwicza-Lewińskiego ps.

Czas akcji: wczesny ranek 10 lipca 1944 r. Miejsce: niemiecka apteka przy Krakowskim Przedmieściu 55. Bohaterowie: 14 żołnierzy batalionu "Parasol", pod dowództwem Janusza Brochwicza-Lewińskiego ps. Gryf, którzy pod nosem setek Niemców wywożą z apteki olbrzymie ilości medykamentów i środków opatrunkowych.

W czasie Powstania Warszawskiego, które wybuchnie kilka tygodni później, uratują one życie wielu ludziom. W piątek, w 65. rocznicę akcji, na kamienicy, w której mieściła się apteka, zawisła tablica pamiątkowa.

Opanowanie apteki Wendego nie było zadaniem łatwym. W okresie okupacji była ona całkowicie niedostępna dla Polaków, choć nadal posiadała polski personel. Niemcy dobrze jej pilnowali, ponieważ w piwnicznych magazynach zgromadzili zapasy lekarstw, środków znieczulających i sprzętu chirurgicznego, które miały być przewiezione na front wschodni.

- W pobliżu stacjonowały silne oddziały SS, Wehrmachtu i policji, w sumie blisko 2 tys. ludzi. Wybiliby nas do nogi. Nie byłoby lekarstw, tylko trupy. Dlatego największym wyzwaniem było zdobycie zapasów bez jednego wystrzału - opowiada Janusz Brochwicz-Lewiński.

Zanim konspiratorzy przystąpili do akacji, "Gryf" w przebraniu niemieckiego oficera spenetrował kamienicę, w której mieściła się apteka. Zrobił plan domu i rozrysował system alarmowy.

10 lipca o 5.40 rano zapukał do drzwi apteki. Pod marynarką ukrył pistolet, w ręku trzymał niemiecką receptę. - Powiedziałem do aptekarza po niemiecku: "Mój szef ma straszne bóle i trzeba mu dać lekarstwo. Mam tu receptę". Uwierzył, że jestem Niemcem, i otworzył mi drzwi - wspomina Lewiński.

Gdy aptekarz zaczął przygotowywać receptę, "Gryf" wyciągnął pistolet, przystawił mu do głowy i spokojnym głosem powiedział: "Armia Krajowa zabiera towary i niech pan nie robi głupstw, bo nie chcę zabijać rodaka". - Związałem go i kombinerkami przeciąłem kable telefoniczne. W tym momencie zadzwonił do drzwi mój zastępca Władysław Wajnert ps. Władek. Potem zaczęli wchodzić pozostali moi ludzie i doktor, który pomagał segregować medykamenty - mówi "Gryf".

Zdobycz załadowano na ciężarówkę, która o 6.38 odjechała spod apteki. Zanim Niemcy połapali się, że spod nosa zgarnięto im tak cenny zapas, wszystko było już zdeponowane na ul. Poznańskiej w piwnicach małego sklepu owocowo-warzywnego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto