„Aktywny zabójca” zaatakował liceum im. Sowińskiego. Strzelał do uczniów [zdjęcia]

Kliknij w zdjęcie, żeby zobaczyć fotogalerię.

- Aktywny zabójca to osoba, której celem nie jest zabicie konkretnej osoby, tylko zabójstwo w danym miejscu jak największej liczby ludzi - twierdzi stołeczny wydział zarządzania kryzysowego, który zorganizował w środę specjalne ćwiczenia.

Scenariusz ćwiczeń nawiązywał pośrednio do tragedii, jaka miała miejsce na norweskiej wyspie Utøya w 2011 r., gdzie zamordowanych zostało 69 osób. Chodziło o sprawdzenie, jak służby ratownicze mogłyby działać w tego typu sytuacji.

Ćwiczenia odbyły się w liceum im. Gen. Sowińskiego przy Rogalińskiej 2. Wydarzenia miały rozpocząć się około godziny 10.45, jednak wszystko się nieco opóźniło z powodu... kłopotów logistycznych. Na ćwiczenia przyszło znacznie więcej dziennikarzy, niż spodziewali się organizatorzy. Zamian "aktywny zabójca" rozpoczął swoją śmiertelną misję przez kilkanaście minut trwały przepychanki kamerzystów, fotoreporterów, dźwiękowców, technicznych, reporterów radiowych.

Organizatorzy apelowali, żeby wziąć ze sobą zatyczki do uszu, jednak tego, co wydarzyło się podczas ataku zabójcy chyba nikt się nie spodziewał. Huk broni napastnika był naprawdę głośny. Zabójca wdarł się do szkoły "zabijając" jednego z pracowników szkoły. Zabijać musiał dwa razy: na prośbę realizatorów scena wtargnięcia została powtórzona.

Napastnik następie udał się w kierunku sali, w której zabarykadowali się uczniowie z dyrektorem. Kopał w drzwi, ale robił to, jak na aktywnego zabójcę, w sposób dość kulturalny. Kilka lekkich kopniaków. W międzyczasie przyjechała policja. Jedna z funkcjonariuszek położyła wprawnym ruchem zabójcę wykrzykując przy tym: "Kładź się, nie denerwuj mnie".

Po chwili w szkole pojwili się policyjni antyterroryści i wyprowadzili z sali uczniów i dyrektora. Na miejscu zjwiła się służba medyczna. Ratownicy powtarzali, że w drodze jest również psycholog. Nasz reporter dostrzegł również "konającego" ucznia, którego śmierć zastała nad książką na korytarzu.

Jak się miało okazać, to nie był jeszcze koniec dramatu. Zabójca stał się również zamachowcem bombowym. Materiał został umieszczony w koszu na śmieci przed szkołą. Do jego unieszkodliwienia został wezwany saper, który za pomoc specjalnego wysięgnika wyjął bombę z kosza i umieścił w specjalnej, ważącej 4 tony niewielkiej przyczepie.