Alarm bombowy to kolejny głupi kawał

 
Zaczęło się jak w filmach. - Z autobusu, na przystanku na wprost katedry, wysiadła kobieta. Gdy przechodziła obok budki telefonicznej, zaczął dzwonić telefon. Zaciekawiona odebrała - mówił nam Marek Waraksa, rzecznik lubuskiej policji. Gdy kobieta powiedziała ,,halo’’, usłyszała męski głos. Ktoś po drugiej stronie powiedział, że na przystanku jest bomba. - Pani odeszła kawałek dalej i zadzwoniła na policję. Przyjechaliśmy natychmiast. Ze względów bezpieczeństwa musieliśmy zamknąć dla ruchu kawałek centrum - tłumaczy M. Waraksa. Natychmiast ewakuowano kilkadziesiąt osób - mieszkańców pobliskich bloków i pracowników banków i sklepów przy przystanku.
Nie dało się wjechać w ul. Chrobrego w kierunku mostu Staromiejskiego. MZK pilnie zmienił trasy kilkunastu autobusów, cały ruch samochodowy skierowano w stronę Starego Rynku.
W tym czasie policjant po cywilnemu (kawał chłopa, miał na sobie krótkie spodenki i t-shirta) dokładnie obejrzał okolice wiaty przystankowej. Zajrzał na dach, sprawdził każdy krzak. Trwało to jakiś czas. Chwilę przed 17.00 alarm odwołano, odblokowano ulice i pobliskie przejście dla pieszych. Policjanci będą teraz namierzać autora głupiego kawału. Choć zadzwonił na automat, to i tak może się zdziwić...
Przypomnijmy: kilka miesięcy temu tajemniczy pakunek przy bankomacie w banku w centrum na kilka godzin sparaliżował centrum Gorzowa. Reklamówką z kablami musiał się zająć specjalistyczny robot z Wrocławia. Policja złapała autorkę alarmu. Okazała się nią chora psychicznie kobieta.     
Dowcipnisiowi z wczoraj grożą dwa lata więzienia i wysoka grzywna.
Zobacz zdjęcia z akcji: http://www.gazetalubuska.pl/apps/pbcs.dll/gallery?Site=GL&Date=20090602&Category=GALERIA&Artno=916459208&Ref=PH