Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Andrzej Saramonowicz opowiada o filmie "Jak się pozbyć cellulitu". Wywiad z reżyserem.

redakcja
redakcja
Andrzej Saramonowicz z aktorkami filmu "Jak się pozbyć cellulitu" - fot. Aleksandra Mecwaldowska / Warner Bros.
Andrzej Saramonowicz z aktorkami filmu "Jak się pozbyć cellulitu" - fot. Aleksandra Mecwaldowska / Warner Bros. redakcja
Mężczyźni zazwyczaj nie stronią od kobiet, samo patrzenie na nie, sprawia im przyjemność. Wielu artystów podkreśla istotę kobiecego piękna i ich konieczność istnienia w świecie. Niewielu jest jednak tak odważnych, by chociaż spróbować poznać głębiej wrażliwe kobiece umysły i przedstawić to innym.

Te wyzwanie podjął Andrzej Saramonowicz- scenarzysta, reżyser i producent filmu „Jak się pozbyć cellulitu".
Już 4 lutego 2011 roku możecie na własne oczy sprawdzić, czy mu się to udało. Zanim jednak wybierzecie się do kina, poznajcie bliżej reżysera, kulisy powstawania filmu i jego związki z Białostocczyzną. Z reżyserem rozmawiała Anna Kozłowska (wywiad autoryzowany)
W piątek premiera filmu „Jak pozbyć się cellulitu", którego jest Pan scenarzystą, reżyserem i producentem. Czy trudno było pogodzić te role? Która wymagała największego zaangażowania?Pogodzenie tych obowiązków jest pracą ponad siły, ale musiałem temu sprostać, by wymagali tego ode mnie moi współpartnerzy z Warner Bros. Każda z w/w funkcji łączy się z innego typu niewygodami. Scenarzysta pracuje w samotności, rozwibrowując swoją wyobraźnię do granic, by kontaktować się z osobami, które nie istnieją w rzeczywistości. Reżyser – oprócz talentu inscenizacyjnego – musi umieć zapanować nad ogromną grupą ludzi, pracujących w dużym stresie. A producent ma pieczę nad tym wszystkim i w dodatku ponosi odpowiedzialność prawną i finansową. O tych wszystkich rzeczach, często zapominają ludzie, którzy zazdroszczą filmowcom „łatwego chleba". To jest ogromnie ciężka, wyczerpująca praca i trzeba mieć naprawdę twardy charakter, by nie załamać się w połowie drogi.
Co było główną inspiracją do nakręcenia tego filmu?W „Jak się pozbyć cellulitu" chciałem opowiedzieć o kobiecej wyobraźni: jak jest niezwykła, jak kusząca, jak atrakcyjna. Bohaterki opowiadają sobie niestworzone historie, a my widzimy to, co sobie opowiadają. Moim zamysłem było też opowiedzenie o tym, że kobiety mają coraz większą potrzebę podmiotowości i to mężczyźni zaczynają krążyć wokół nich jak satelity. Dawniej było odwrotnie.
Wielu ludzi słysząc tytuł filmu, myśli, że to jakiś poradnik dla kobiet,
bezpośrednio dotyczący rad, jak się pozbyć cellulitu. Skąd pomysł na taki tytuł?Tytuł wydał mi się atrakcyjny. W końcu któraż z kobiet nie chciałaby poznać właściwej odpowiedzi na pytanie, jak pozbyć się cellulitu. Ale oczywiście w naszej historii – która istotnie zaczyna się w spa, dokąd bohaterki przyjeżdżają, by poddać się zabiegom kosmetycznym – tytuł jest metaforą. Chodzi o to, jak pozbyć się z życia natrętnego, a często i niebezpiecznego mężczyzny. Bohaterki mojego filmu mają na to świetny plan, ale ponieważ nie jest on do końca legalny, więc muszą posługiwać się szyfrem, w którym cellulit oznacza właśnie zbędnego faceta.
Można dopatrywać się w „Jak pozbyć się cellulitu" pewnych powiązań,
kontynuacji historii z „Testosteronem" czy „Lejdis", których był Pan twórcą?Z pewnością uważni widzowie znajdą szereg analogii między moim najnowszym filmem, a wcześniejszym – w końcu stoi za nimi jeden autor z bardzo charakterystycznym poczuciem humoru. Gdybym miał wymieniać jakieś poprzednie tytuły, to powiedziałbym, że „Jak się pozbyć cellulitu" jest połączeniem czarnego humoru filmu „Ciało" z 2003 roku z szalonym światem przedsiębiorczych kobiet z „Lejdis" (2008). „Jak się pozbyć cellulitu" to mieszanka wybuchowa galopującej akcji z kobiecym spojrzeniem na świat.
W przeciwieństwie do poprzednich filmów, przy tym współpracuje Pan z
amerykańską wytwórnią Warner Bros. Jak podsumować można tę współpracę?W Europie Warner Bros. współpracuje ściśle m.in. z Pedro Almódovarem i Jean-Pierre'em Jeunetem. To zatem wielkie wyróżnienie dla filmowca z naszej części świata, kiedy wielkie hollywoodzkie studio zwraca się do niego z propozycją wieloletniej współpracy, oferując mu przy tym wolną rękę we wszystkich sprawach artystycznych. Czuję przy tym ogromną odpowiedzialność, bo chciałbym pokazać producentom z Hollywood, że my też potrafimy robić atrakcyjne filmy. Wiele się uczę – nie tylko zresztą ja, ale i moi ludzie – dzięki współpracy ze studiem, które produkuje m.in. „Harry'ego Pottera" i „Batmana"...
Czym kierował się Pan przy wyborze obsady? Wielu współpracuje z Panem nie pierwszy raz.Przy wyborze obsady kieruję się zawsze wyłącznie jednym: przydatnością aktora do konkretnego projektu. Poza tym cenię aktorów, którzy chcą ciężko pracować, nie „gwiazdują" za bardzo i całym sercem oddają się projektowi, do którego ich zapraszam. W „Jak się pozbyć cellulitu" gra wielu aktorów, z którymi wcześniej pracowałem, ale w moim przekonaniu jest to film, w którym zdecydowanie odświeżyłem „stajnię". Nie ma Piotrka Adamczyka i Tomka Karolaka, których w moim przekonaniu za dużo jest już w filmie i telewizji. Nie ma Borysa Szyca, Ani Dereszowskiej, Izy Kuny, Roberta Więckiewicza, z którymi w wielu filmach pracowałem. W „Jak się pozbyć cellulitu" jest za to cała plejada aktorów, do których – nie mam wątpliwości – będzie wkrótce należała przyszłość polskiego kina: Magdalena Boczarska, Dominika Kluźniak, Wojciech Mecwaldowski, Tomasz Kot, Rafał Rutkowski, Cezary Kosiński, Maja Hirsch, Grzegorz Małecki. To wszystko niezwykle uzdolnieni ludzie, którzy wchodzą w projekt całą duszą. Tylko w ten sposób można zrobić coś wartościowego. Tylko z takimi aktorami chcę mieć do czynienia.
„Jak pozbyć się cellulitu" ma jakieś drugie dno, coś, na co przyszły widz powinien zwrócić uwagę?Jak już wspomniałem „Jak się pozbyć cellulitu" to komedia z elementami czarnego humoru. Pojawia się w niej wiele scen, w których obraz na pierwszy rzut oka może wyglądać jak z filmu sensacyjnego lub thrillera, ale należy to brać w przymrużeniem oka. Ten film jest w pewien sposób grą z gatunkami filmowymi i tym większą sprawi przyjemność widzowi, im więcej „ukrytych znaków" będzie on umiał odnaleźć i odczytać.
Czy data premiery jest przypadkowa?Film wchodzi do kin 4 lutego. Początek lutego to dobry moment do wprowadzenia filmu – Polacy lubią chodzić do kina w zimie. Poza tym bardzo liczymy na dodatkowe zainteresowanie w Walentynki – z pewnością ci z widzów, którzy zdecydują się spędzić randkę w kinie oglądając „Jak się pozbyć cellulitu" nie będą uznawali tego czasu za stracony. W końcu możliwość wspólnego śmiania się przez dwie godziny jest wartością nie do przecenienia.
Wywiad ukaże się w mediach białostockich, stąd pozwolę sobie zadać kilka pytań dotyczących tego miasta. Czy był Pan kiedykolwiek w Białymstoku? Z czym kojarzy się to miasto Andrzejowi Saramonowiczowi?Oczywiście, że byłem wielokrotnie w Białymstoku i bardzo lubię do miasto, jak i cały region. „Jak się pozbyć cellulitu" kręcone było zresztą także i na Podlasiu – w uroczej wsi Nowoberezowo z cudowną cerkwią. Kręciliśmy tam m.in. zdjęcia ze śmigłowca. Sceny, które powstały w Nowoberezowie, otwierają zresztą nasz film.
Znani są Panu białostoccy artyści? Czy współpracował Pan z aktorami z Białegostoku, a może zamierza, szczególnie doceniając talent któregoś z nich?W „Jak się pozbyć cellulitu" jedną z głównych ról męskich gra urodzony w Białymstoku Rafał Rutkowski, z którym przyjaźnię się już od kilkunastu lat. Grał niemal w każdym moim filmie, począwszy od „Pół serio", poprzez „Ciało", „Lejdis", „Idealnego faceta dla mojej dziewczyny" aż do naszej najnowszej produkcji. Rafał jest też jednym z założycieli teatru Montownia, dla którego napisałem w 2002 roku sztukę „Testosteron". Tu niezwykle uzdolniony aktor i cudowny człowiek z nieprawdopodobnym poczuciem humoru. W „Idealnym facecie dla mojej dziewczyny" zagrała też aktorka urodzona również w Białymstoku – Anna Grycewicz - która wcześniej (w 2004 roku) wystąpiła w mojej sztuce „2 maja", wystawianej na deskach Teatru Narodowego. Bardzo ją cenię i lubię.
Tworząc film, zawsze wiąże się z nim pewne oczekiwania. Zatem, czego oczekują twórcy „Jak pozbyć się cellulitu"? Dlaczego warto wybrać się akurat na ten film?Komedia „Jak się pozbyć cellulitu" powstała przede wszystkim, by dać widzom dwie godziny nieskrępowanego śmiechu. To jest mój główny cel w tym filmie: bawić, bawić i jeszcze raz bawić. Oczywiście liczę się z tym, że dla części widzów moje poczucie humoru może wydawać się niezbyt atrakcyjne, ale wszystkim, którzy pokochali kiedyś „Ciało", „Testosteron" czy „Lejdis" mogę z ręką na sercu powiedzieć: idźcie na „Jak się pozbyć cellulitu", znajdziecie tu podobny humor.
Podczas jednej naszej rozmowy, powiedział Pan: „(...) po premierze zwijany jest czerwony dywan, gasną błyski fleszy, kwiaty
więdną(...) wraca rzeczywistość(...)" To już nie pierwsza premiera pańskiego filmu, zatem domyślam się, że ta nie
będzie ostatnią. Czy są już jakieś nowe pomysły, których realizacja jest
możliwa w najbliższej przyszłości?Mój kontrakt z Warner Bros. obliguje mnie do produkowania co najmniej jednego filmu rocznie. W połowie roku przestępujemy zatem do kręcenia kolejnego filmu – komedii obyczajowej o perypetiach miłosnych 40-letniego rozwodnika i jego 11-letniego syna. Scenariusz napisałem wspólnie z Sashą Hararim, amerykańskim filmowcem, który przed laty wyprodukował m.in. kultowy obraz Oliviera Stone'a „The Doors".
Mamy Nowy Rok, czego mógłby Pan życzyć swoim fanom z Podlasia i przede wszystkim sobie?Życzyłbym nam wszystkim, żeby politycy pozwolili nam w końcu o sobie zapomnieć. Żeby przestali traktować Polaków jak widownię, przed którą grają swoje coraz bardziej niezrozumiałe role. Niech wreszcie pojmą, że ich praca jest służbą narodowi. I niech kreowanie komedii zostawią ludziom, którzy się lepiej na tym znają - między innymi mnie i moim aktorom.
Bardzo dziękuję za udzielenie wywiadu. Życzę samych sukcesów, kolejnych wyjątkowych pomysłów i owocnej ich realizacji.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Andrzej Saramonowicz opowiada o filmie "Jak się pozbyć cellulitu". Wywiad z reżyserem. - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto