Przedwojenni planiści wojskowi zakładali, że Niemcy tak szybko dojdą do Warszawy?
Była to kwestia kalkulacji czasu. Nie było bowiem wątpliwości co do tego, że jeśli zostaniemy zaatakowani - celem strategicznym będzie stolica, główny ośrodek polityczny państwa. W hipotezie przebiegu działań nie doceniono jednak możliwości, a przede wszystkim tempa, działania niemieckich dywizji pancernych i wspierającego je lotnictwa szturmowego.
I to bardzo.
Niestety tak. Ponieważ w najczarniejszych scenariuszach nie liczono, że Niemcy mogą znaleźć się w ciągu kilku dni na przedpolach stolicy, nie opracowano żadnego planu obrony na wypadek jej bezpośredniego zagrożenia, ani też nie wydzielono żadnych sił i środków.
Warto wspomnieć, że obrona Warszawy nie była przewidziana w polskim planie operacyjnym. Wśród oficerów sztabowych nie było wprawdzie złudzeń, że w przypadku niekorzystnego wyniku pierwszej fazy walk obronnych zajdzie konieczność odwrotu na linię Wisły. Ale i w tym przypadku stolica miała pozostać poza linią frontu. Poważnie myślano natomiast o ochronie ludności. Władze były świadome, że miasto stanie się celem ataków Luftwaffe. Tuż przed wojną powstał plan rozproszenia mieszkańców Warszawy na wypadek zagrożenia. Kilkaset tysięcy warszawiaków chciano ewakuować na tereny sąsiednich powiatów, gdzie mieli być - jak naiwnie sądzono - bezpieczniejsi niż w wielkim mieście. Jednak wypadki wojenne potoczyły się znacznie szybciej niż przewidywano, co przekreśliło możliwość realizacji tych planów.
Skoro mowa o założeniach. Jakie było miejsce Warszawy w niemieckich planach ataku na Polskę?
Hitler powiedział swoim generałom, że Polska ma być pokonana w dwa tygodnie. „Pokonana” tzn. jej stolica ma być zajęta, nawet jeśli sama wojna miałaby potrwać cztery, sześć tygodni. Poza efektem psychologicznym, chodziło o polityczną demonstrację. Zachód miał zobaczyć, że nie ma po co się mobilizować - jej sojusznik leży już na łopatkach. Z drugiej strony, miał to być sygnał dla Stalina, że może ruszać po pewne zwycięstwo.
Niemieckie plany operacji „Fall Weiss”, czyli ataku na Polskę, wyznaczały główną rolę w natarciu na Warszawę 10 Armii gen. Waltera von Reichenaua, której pozycje wyjściowe znajdowały się na Śląsku. Był to silny związek operacyjny. Miał stanowić uderzeniowy klin, który wbije się w głąb polskich linii. Zadanie ich przełamania wyznaczono XVI Korpusowi Armijnemu gen. Ericha Hoepnera, składającemu się z dwóch najsilniejszych dywizji pancernych Wehrmachtu. Miał on przeć prosto na Warszawę, nie oglądając się na boki.
Zanim przejdziemy do opisu walk, czy mógłby Pan jeszcze powiedzieć jak Warszawa była przygotowana do prowadzenia walk obronnych?
Kiepsko. Była miastem otwartym. Stare porosyjskie forty zostały albo rozebrane, albo wchłonięte przez zabudowę stolicy. Poza cytadelą, znajdującą się teraz, w związku z szybko postępującą rozbudową miasta, niemal w jego sercu i wykorzystywaną jako koszary, w pozostałych fortach mieściły się składnice, zakłady i archiwa wojskowe. Mimo to Hitler w swoich przemówieniach, co powielały komunikaty wojskowe i prasa niemiecka, nazywał Warszawę twierdzą („Festung Warschau”). Było to jednak świadome kłamstwo, obliczone na usprawiedliwienie barbarzyńskich metod walki, jak również tego, że w ciągu trzech tygodni Wehrmacht nie mógł zdobyć polskiej stolicy.
ZOBACZ TEŻ | Niezwykłe pamiętniki mieszkańców Warszawy. Jak zareagowali na wybuch wojny?
1 września 1939 r. wybuchła wojna. Kiedy stało się jasne, że stolica musi się błyskawicznie przygotować na odparcie szturmu?
Nastąpiło to zanim jeszcze pancerny korpus Hoepnera przełamywał polskie pozycje pod Piotrkowem, to jest 3 września. Wtedy w sztabie Naczelnego Wodza zdano sobie sprawę, że niemieckie wojska pancerne mogą stanąć u wrót stolicy, zanim cofające się z zachodu w ciężkich walkach polskie oddziały będą w stanie ją osłonić.
I wówczas ruszyły przygotowania do obrony? Domyślam się, że była to wielka improwizacja.
W dużej mierze tak. Dowództwo nad przygotowaniem obrony stolicy powierzono komendantowi głównemu Straży Granicznej, gen. bryg. Walerianowi Czumie. W tym trudnym zadaniu wspomagali go m. in. płk. Julian Janowski (dowódca obrony Pragi) i płk dypl. Marian Porwit (dowódca lewobrzeżnej Warszawy). Trzeba pamiętać, że w tym czasie opuszcza miasto rząd, aparat administracji rządowej, policja itp., a ewakuacja urzędów nabiera cech paniki.
Jakimi siłami wojskowymi dysponował gen. Czuma?
Początkowo bardzo wątłymi. Miał do dyspozycji jedynie batalion stołeczny, pełniący służbę garnizonową i reprezentacyjną. Oddział ten właśnie przygotowywał się do uroczystości w związku podniesieniem poselstwa tureckiego w Warszawie do rangi ambasady . Zamiast na uroczysty capstrzyk, skierowano go na Wolę, gdzie walczył krwawo i bohatersko aż do kapitulacji stolicy.
Jednak szeregi obrońców stolicy szybko rosły, zasilane z kilku źródeł. Przede wszystkim były to nadwyżki mobilizacyjne jednostek warszawskich. Naczelne Dowództwo przydzieliło dla nich broń, ściągniętą ze składów wojskowych w Stawach koło Dęblina.
Ponadto do stolicy przybywały oddziały z innych części kraju. Z Suwalszczyzny przyjechały 41 pułk piechoty z dywizjonem artylerii, a potem również przybyły jednostki lwowskiej 5 Dywizji Piechoty - rzucono je natychmiast na Wolę. Dodatkowo pojawiła się artyleria z Wilna i Włodawy.
Wreszcie przystąpiono też do formowania nowych jednostek. Tak powstał m.in. 360 pp złożony częściowo z żołnierzy (którzy napływali tłumnie z zachodu z rozbitych oddziałów WP), częściowo z ochotników.
Trzeba zaznaczyć, że od samego początku wojskowym bardzo pomagał prezydent Starzyński, przydzielając inżynierów i ludzi do budowy umocnień. Zresztą wśród cywilów chętnych do pracy nie brakowało. Nastroje patriotyczne były niezwykle silne, a dzięki zdecydowanym działaniom gen. Czumy i prezydenta Starzyńskiego szybko opanowano chaos i dezorganizację wywołane nieprzemyślaną ewakuacją władz administracyjnych.
Gdzie mniej więcej znajdowały się pozycje obronne?
Biegły od Żoliborza przez Wawrzyszew, fort Bema, historyczne umocnienia Woli z 1831 r., południowo-wschodnie wyloty Okęcia, park Dreszera, a następnie wzdłuż Dolnej i Czerniakowskiej do Wisły. Na najbardziej zagrożonym kierunku zachodnim - na Ochocie i Woli - oparto ją na ówczesnej zabudowie zewnętrznego pierścienia miasta. Nieco później zorganizowano obronę Pragi, na razie jeszcze niezagrożonej.
W Warszawie trwają gorączkowe przygotowania, a tymczasem zbliżają się Niemcy. Kiedy następuje pierwsze natarcie?
Po przełamaniu polskiej obrony pod Piotrkowem i pod Tomaszowem [5-6 września 1939 r.] korpus pancerny gen. Hoepnera parł prosto na stolicę, posuwając się płynnie doskonałą szosą warszawską. Wysforował się kilkadziesiąt kilometrów przed własną piechotę.
Nie napotykając większego oporu, 8 września czołgi 4 Dywizji Pancernej gen. Georga Hansa-Reinhardta zbliżyły się do skraju Ochoty od strony Raszyna. Dokładnie o godz. 17:15 podjęto próbę zajęcia miasta. Tę właśnie godzinę obwieściło światu niemieckie radio. Najeźdźcy zakładali, że zanim zapadnie zmrok obsadzą główne punkty w mieście, a przede wszystkim mosty.
Mocno się pomylili.
Zgadza się. Przywitał ich zmasowany ogień naszej artylerii. Był na tyle silny, że po półgodzinnej walce Reinhardt nakazał przerwanie natarcia. Wznowił je dopiero wczesnym rankiem następnego dnia. Zakończyło się ono kompletną klęską niemieckich pancerniaków na Grójeckiej, na Polu Mokotowskim i na Woli. Po tej porażce Hoepner i Reinhardt przekonali się, że nie zdobędą Warszawy z marszu, bez pomocy większych sił, ciężkiej artylerii, saperów, a przede wszystkim licznych oddziałów piechoty. Dlatego też postanowili poczekać z kolejnymi szturmami na przybycie posiłków.
Kiedy to nastąpiło?
Na dobrą sprawę dopiero po 19 września, kiedy skończyła się bitwa nad Bzurą, którą współczesne źródła niemieckie nazwały nie bez przyczyny „największą bitwą okrążającą w dziejach świata”. Związała ona dwie armie niemieckie, liczące przeszło 400 tys. ludzi. Jej bezpośrednim skutkiem było ograniczenie blokady stolicy od zachodu i południa do zaledwie jednej dywizji. Proszę również pamiętać, że po 19 IX na tyłach jednostek blokujących stolicę toczyły się ciężkie walki. Miejscem szczególnie krwawych bojów była Puszcza Kampinoska. Tutaj, w Palmirach, znajdowały się bowiem składy amunicji, która była niezbędna obrońcom Warszawy. Systematycznie zwożono ją koleją i samochodami do miasta. Dopiero 22 września, po wyniszczających walkach pod Łomiankami i Młocinami, Niemcom udało się ostatecznie zamknąć połączenie Warszawy z Modlinem. Wszystko to miało duży wpływ na przebieg obrony lewobrzeżnej Warszawy.
A jak wyglądała sytuacja na Pradze?
Zagrożenie Pragi od wschodu, a właściwie północnego-wschodu, pojawiło się później. W jego wyniku na Pragę wycofały się polskie siły znad Bugo-Narwi, m.in. 20 Dywizja Piechoty i 21 pułk piechoty, które miały za sobą pomyślne walki pod Mławą. Dzień później, tj. 15 września Praga została otoczona przez dwa korpusy niemieckie. Wehrmachtowcy, tak jak wcześniej czołgiści Reinhardta, próbują w dniach 15 -17 września przeniknąć w głąb Pragi, aż do mostów, z marszu. I znów dostają baty. Szczególnie na Grochowie, w rejonie Placu Szembeka, przy ul. Waszyngtona, gdzie dzielnie biją się żołnierze 21 pp „Dzieci Warszawy” dowodzeni przez płk. dypl. Stanisława Sosabowskiego, przyszłego bohatera spod Arnhem. Nie ma tu miejsca na szczegóły, zainteresowanych odsyłam do wydawnictwa pod moją redakcją pt. „Praga 1939 w dokumentach i wspomnieniach”.
Rozumiem, że po 22 września pierścień okrążenia został zamknięty. Próby opanowania miasta z marszu nie powiodły się ani w lewobrzeżnej, ani w prawobrzeżnej Warszawie. Co się dzieje dalej?
Jak wiadomo, 17 września od wschodu do Polski wchodzą Sowieci. Walki o utrzymanie stolicy tracą więc sens strategiczny. Stają się tylko bojem o honor. Niemcy zebrali pod Warszawą potężne siły [4 korpusy armijne, wspierane przez samoloty 2 flot powietrznych oraz ok. 950 dział]. Generalny szturm na stolicę, a właściwie na jej lewobrzeżną cześć, jednocześnie od północy i od południa, miała przeprowadzić 8 armia. Praga nie miała być na razie atakowana, a nawet rozważano ewentualność współdziałania w jej zdobyciu z Rosjanami, gdyby oblężenie przedłużyło się do 3 października.
Wielki szturm ma być poprzedzony intensywnymi bombardowaniami i przygotowaniem artyleryjskim. Ostatecznie jednak do niego nie doszło.
Dlaczego?
25 września nastąpiła seria niszczycielskich nalotów niemieckiego lotnictwa na Warszawę, w której zginęły tysiące mieszkańców miasta - ich skali nie ma co porównywać nawet do bombardowań pięć lat później w czasie powstania. Miasto poniosło najcięższe straty od początku oblężenia. Warszawiacy nazwali ten dzień „lanym poniedziałkiem”. Jednakże bomby z maszyn Luftwaffe trafiały także gęsto w pozycje Wehrmachtu. Wobec strat, niemieccy generałowie zażądali natychmiastowego przerwania nalotów. I tak się stało. Nie przerwano natomiast ostrzału artyleryjskiego, prowadzonego z ponad 900 dział.
26 września był dniem przygotowań do generalnego szturmu, który miał nastąpić dzień później. Warszawa została zaatakowana przede wszystkim od południa. Zdobyto m.in. Fort Mokotowski, Dąbrowskiego i Czerniakowski, ale zasadnicza linia obrony została utrzymana. W tym dniu w Dowództwie Obrony Warszawy odbyła się narada wojenna w sprawie dalszego prowadzenia walki. Przeważył podgląd, wypowiedziany przez gen. Tadeusza Kutrzebę, że stolica całkowicie wykonała nałożone na nią zadanie i dalsze trwanie w obronie będzie jedynie mordowaniem ludności i niszczeniem miasta.
I rozpoczęły się rozmowy pokojowe.
Tak. Niemcy skwapliwie przyjęli propozycję przerwania walki. 27 września nastąpiło zawieszenie broni. Dzień później Warszawa skapitulowała. Ponad 100 tys. jej obrońców, żołnierzy i oficerów, trafiło do niemieckiej niewoli.
Jakie były koszty obrony Warszawy?
Poległo około 6 tys. żołnierzy, blisko 16 tys. odniosło rany. Straty ludności cywilnej szacowane są na 25 tys. zabitych i kilkadziesiąt tysięcy rannych. Zniszczeniu uległo 12 % budynków. Straty materialne wyceniono na kilka miliardów złotych.
Jak Pan, jako znawca tematu, ocenia tę bitwę? I wojskowo, i moralnie. Czy biorąc pod uwagę straty i wkroczenie Sowietów, warto było się tak długo bić?
Jak już wspomniałem, Warszawa miała kluczowe znaczenie w zamiarach Niemców. Ich zasadniczym celem było błyskawiczne jej zdobycie, aby jak najszybciej zakończyć kampanię w Polsce, unikając wojny na dwa fronty. I to się nie udało.
Jest oczywiste, że obrona Warszawy była sposobem zamanifestowania przez mieszkańców stolicy woli walki w obronie o niepodległość, bez oglądania się na koszty. To wpłynęło na przebieg całej kampanii, gdyż z jednej strony stolica stała się magnesem przyciągającym jeszcze walczące oddziały, które próbowały przebić się do niej za wszelką cenę. Z drugiej - komunikaty, że Warszawa wciąż walczy zachęcały do oporu w innych miejscach, w przekonaniu że trzeba wytrwać do ofensywy aliantów.
ZOBACZ TAKŻE: TAK WYGLĄDAŁO ŻYCIE W BOMBARDOWANEJ STOLICY
ZOBACZ TAKŻE: Stefan Starzyński: Mocny człowiek, który okiełznał chaos i panikę. Co działo się w ratuszu we wrześniu 1939 roku?
ZOBACZ TAKŻE: Ruiny, groby, okopy, wraki. Zdjęcia Warszawy zaraz po wejściu Niemców w 1939 r. Unikatowe fotografie
echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?