Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Anna Lewandowska: Robert to moja wizytówka

redakcja
redakcja
Anna Lewandowska
Anna Lewandowska Kinga Czernichowska
Z Anną Lewandowską rozmawiamy o karate, jej mężu i zdrowym odżywianiu.

Zobacz też: Rozmowa MM. Karolina Kowalkiewicz: Lubię rzeczy, które nie są dla dziewczyn Jak to się stało, że postanowiłaś pisać bloga?

- Zdrowe odżywianie to część mojego życia, podobnie jak sport, bo czynną zawodniczką jestem już piętnaście lat. Do założenia bloga namówiła mnie koleżanka, która chciała robić wszystko tak jak ja. W końcu ktoś zapytał mnie, czy mogłabym to wszystko spisać w jednym miejscu. I tak powstał blog Healthy plan by Ann. Ale absolutnie nie spodziewałam się, że będzie taki odzew. Cieszę się niezmiernie, że ludzie się tym interesują, bo to znaczy, że chcą być świadomi tego, jak jeść i co. Wchodzi trend na zdrowe żywienie i to jest bardzo pozytywne. Coraz więcej osób chce dbać o siebie, swoje zdrowie i o to, co będzie za parę lat. Jeżeli mogę się jakoś do tego przyczynić, to cieszę się tym bardziej.

Skąd to się u ciebie wzięło? Pewnie zawsze zwracałaś uwagę na to, co jesz.

- Nigdy nie odżywiałam się źle. Od pięciu lat faktycznie jem bardzo zdrowo. Pod tym względem jestem freakiem, a wszystko zaczęło się od mojego trenera. W ciągu pół roku schudł jedenaście kilo. Zapytałam go, o co chodzi, a on skontaktował mnie z Jackiem Kucharskim, dietetykiem, z którym teraz współpracuję. Nawiązałam kontakt z kliniką, która robi analizę pierwiastkową włosa, poszerzałam swoją wiedzę, szukałam literatury na temat zdrowego żywienia...

Czy Polacy przywiązują wagę do zasad zdrowego odżywiania się?

- Myślę, że osoby, które szukają informacji na ten temat w internecie, już pragną coś zmienić. Niestety, jest też sporo osób, które pytają mnie, co to węglowodany, a co to białko. Na szczęście widzę, że pisze do mnie coraz więcej osób i to nie tylko dziewcząt, ale też chłopców, licealistów. Paradoksalne, bo to przecież taki imprezowy wiek - osiemnastki, wyjazdy, fast foody.

Kiedyś ludzie śmiali się ze mnie. Tylko dlatego, że szłam do restauracji i brałam własne przyprawy, witaminy i że miałam ze sobą barszcz czerwony. Bawiło ich to, że zaczynam od deseru. A dzisiaj grupa moich trzydziestu znajomych zaczyna myśleć o zdrowym żywieniu i aktywności fizycznej. W ubiegłym roku zrobiliśmy nawet święta Bożego Narodzenia na bazie zdrowego menu (produkty ściągałam z ekologicznych sklepów) i wszystkim bardzo smakowało.

Zdrowe odżywianie może być tanie?

- Niektórzy twierdzą, że proponuję tylko drogie potrawy. Nieprawda. Jeżeli proponuję czystą zupę z samych warzyw, to łatwo podliczyć, ile teraz wydamy na warzywa, a ile wydamy potem na leki. Niestety, tradycyjna polska kuchnia jest ciężka. Nie zdajemy sobie sprawy, że powinno się stosować dietę rozdzielną - każdy produkt trawi się w innym czasie. Inaczej trawią się węglowodany, a inaczej białko.

Łatwo było przekonać męża do zdrowego odżywiania? W końcu każdy mężczyzna lubi od czasu do czasu zjeść mięso na obiad i słodycze na deser.

- Nie proponuję gotowej diety. Proponuję zasady. Twierdziłam, że skoro jesteśmy profesjonalistami, to powinniśmy być nimi w każdym calu, także w kwestii odżywiania. Robert zaryzykował i posłuchał moich rad. Jest moją wizytówką. Mówiąc pół żartem, pół serio - mogłabym wpisać do swojego CV - "specjalista ds. żywienia Roberta Lewandowskiego". W rzeczywistości te zmiany odmieniły nasze życie - lepiej się czujemy i regenerujemy po treningach. Zrezygnowaliśmy ze słodzonych napojów, tłuszczy rafinowanych, fast foodów. Nadal jemy mięso i makarony, ale oczywiście wszystko przygotowuję w domu.

Na blogu pisałaś, że Robertowi smakują placki z kaszy jaglanej.

- Tak, to takie nowe śniadanie, które od niedawna robię Robertowi. Są to chrupiące placki na mące ryżowej lubi też zupy-kremy, które polecam wszystkim. Można je jeść na śniadanie, obiad i kolację. Pobudzają nasz organizm (wątrobę, jelita) i są oczyszczające. Robert uwielbia też słynne ciasto marchewkowe bez cukru.

Na Facebooku można znaleźć wasze wspólne zdjęcia z treningów. Ćwiczenia wykonywane razem was mobilizują?

- Wiem, że niektórzy to krytykują. Ale jesteśmy dwojgiem zawodników, związanych ze sportem od zawsze. To część naszego życia. Trudno byłoby nam oddzielić nasze prawdziwe, sportowe "ja". W lecie, kiedy Robert ma przerwę, razem jeździmy na rowerach czy rolkach. Razem robimy treningi na mięśnie brzucha. Wiem również, że to wielu ludzi motywuje.

Nie jest ci trochę przykro, że karate czy fitness są w cieniu? Wszyscy mówią głównie o Robercie Lewandowskim, bo to futbol.

- Nie muszę niczego nikomu udowadniać. Robię to przede wszystkim dla siebie. To, co osiągnęłam w karate, jest już na koncie moich sukcesów. Ćwiczę dalej. Staram się patrzeć na wszystko pozytywnie i po prostu robię swoje. Cieszę się, że mój mąż jest jednym z najlepszych piłkarzy w Europie. Trzeba promować sport, a nie zastanawiać się, która z dyscyplin jest ważniejsza.

A skąd takie zainteresowanie sztukami walki? Uprawiasz też kickboxing.

- Karate to mój rodzinny sport. Moja siostra jest mistrzynią świata w tej dyscyplinie. Mój wujek to utytułowany medalista mistrzostw Polski, Europy i świata. Mama chciała, żebym chodziła na balet. Nie udało się, mam zupełnie inny temperament, nie czułabym się dobrze jako baletnica. A przygodę z kickboxingiem rozpoczęłam dlatego, że w Dortmundzie chciałam chodzić na podobne treningi. Zaszczepiłam w sobie nową pasję, więc nawet kiedy się przeprowadzimy, będę szukała klubu karate i kickboxingu.

Zobacz też inne rozmowy mm

O walczących kobietach mówi się często "chłopczyce". Ty na taką nie wyglądasz.

- Nie jestem dziewczynką, która lubi chodzić w różowych, tiulowych spódniczkach, ale te "chłopczyce" to stereotyp. Karate to przede wszystkim filozofia życia, a nie zwykły sport. Uczy pokory, wytrwałości, punktualności i samodyscypliny. Tutaj się dąży do doskonałości.

To może spróbujmy obalić inny stereotyp. O żonach piłkarzy mówi się z kolei, że mogłyby osiąść na laurach i nic więcej w życiu nie robić. A ty się cały czas rozwijasz.

- Powiem tak: żadna z żon czy partnerek piłkarzy tego nie lubi. To kobiety, które często pracują w domu, wychowują dzieci. To nie jest tak, że nic nie robią. Nie tak dawno poznałam Niemki, które też się realizują, każda z nich ma jakąś pasję. O mnie zaczęło się mówić, kiedy zostałam żoną Roberta, ale od kilkunastu lat jestem już obecna w sporcie.

Jestem czynną zawodniczką, organizuję treningi, piszę bloga. To działa w ten sposób, że całą tę spiralę nakręcają niektóre media. Wiem jedno - nikomu niczego nie muszę udowadniać. Naprawdę, to co robię, sprawia mi radość. Przed chwilą podeszła do mnie dziewczyna, popłakała się i zaczęła mi dziękować za wszystko. Myślę, że dajemy ludziom coś pozytywnego. Staram się we wszystko wkładać cząstkę siebie. I to procentuje. Tym bardziej, że przecież nie namawiam do złych rzeczy, tylko do samych dobrych.

Są w Polsce inne popularne specjalistki od fitnessu, np. Ewa Chodakowska. Nie ma między wami rywalizacji?

- Powtórzę się raz jeszcze - niczego nie muszę nikomu udowadniać. Niektóre media będą kreowały rzeczywistość, porównując nas. Nie skupiam na tym swojej uwagi, robię swoje. Nikt mi nie może zarzucić, że coś kopiuję, bo czynnym sportowcem jestem od dawna. Nigdy nawet nie poznałam Ewy. Zawsze powtarzam, że życzę jej powodzenia w tym, co robi. Powinnyśmy się cieszyć, że obie robimy coś dobrego, że motywujemy innych do działania, każda z nas ma swoich odbiorców.

Ciągle się szkolisz, rozwijasz. Jakie są twoje plany? Pytam zarówno o te zawodowe, jak i rodzinne.

- Skończyłam dwa kierunki studiów. Cały czas jeżdżę na różne szkolenia, także z Adą Palką szkolimy się w różnych dziedzinach fitnessu. Jeżeli tylko czas pozwoli, to chciałabym pojechać do Stanów Zjednoczonych na międzynarodową konwencję fitness. Od prawie roku piszę też książkę. To dla mnie ogromne wyzwanie. Ukaże się po wakacjach. To będzie książka głównie o żywieniu, pojawi się też trochę pojęć z dziedziny sportu i literatury motywacyjnej. Zamieszczę również przepisy. Chcę, żeby była to rzetelna lektura.

A życie rodzinne?

- Pomidor. Na pewno mamy zamiar poszerzyć rodzinę, ale to tyle na ten temat.

Rozmawiała Kinga Czernichowska


Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto