MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Anna Szaro szuka świadków wypadku męża

Piotr Zapotoczny
Anna Szaro nie może się pogodzić ze śmiercią męż.
Anna Szaro nie może się pogodzić ze śmiercią męż.
"To działo się 22 listopada 2007 roku, około godz. 14:30. Prosimy każdego, kto w tym dniu był świadkiem potrącenia przez autobus mężczyzny przechodzącego przez pasy o kontakt z nr.

"To działo się 22 listopada 2007 roku, około godz. 14:30. Prosimy każdego, kto w tym dniu był świadkiem potrącenia przez autobus mężczyzny przechodzącego przez pasy o kontakt z nr. 601 549 770" - ogłoszenia takiej treści można przeczytać przy skrzyżowaniu Ozimskiej z Katowicką.

W rocznicę, na miejscu wypadku płonął znicz.

- W tym tygodniu minął dokładnie rok od śmierci mojego męża - mówi Anna Szaro, żona poszkodowanego.

Marian Szaro, 74- letni emeryt, zmarł kilka dni po tragicznym wypadku. Śledztwo umorzono. Rodzina jest tym zdziwiona.

- Potrzebny jest nam jeden świadek, który powiedziałby, że widział jak tata przechodzi przez pasy, na zielonym lub czerwonym świetle - przekonuje Jolanta Raczyńska, córka potrąconego przez autobus mężczyzny.

Po południu, 22 listopada grupa przechodniów czekała przed przejściem dla pieszych koło szkoły.

- Wśród nich był mój mąż, który wyszedł z domu po żarówki - wspomina Anna Szaro.

Jej zdaniem mąż przechodził przez pasy na zielonym świetle, a mimo tego został potrącony przez autobus. Opolska prokuratura i policja ustaliły, że autobus wjechał na skrzyżowanie jeszcze na żółtym świetle, a według zeznań dwóch świadków pan Marian jako pierwszy wyszedł z grupy przechodniów oczekujących przy przejściu. Świadkowie nie zauważyli jednak jakie było wtedy światło na przejściu.

- Mimo zielonego światła poszkodowany nie spojrzał czy nie jedzie jakiś pojazd - powiedziała nam Lidia Sieradzka, rzecznik opolskiej prokuratury. - Kierowca autobusu nie ponosi winy za to zdarzenie.

- Mój tata nie był nierozsądnym człowiekiem, nie mógł wtargnąć na pasy przy czerwonym świetle - przekonuje córka. - Uważam, że to mogła być wina wadliwej sygnalizacji świetlnej lub kierowcy autobusu, albo jednego i drugiego.

- Sprawa na początku wydawała się oczywista i takie były pierwsze komentarze policji - powiedział "Gazecie Opolskiej" mecenas Jerzy Piasecki, adwokat Anny Szaro.

To tłumaczy zaskoczenie rodziny poszkodowanego, kiedy dowiedziała się, że prokuratura umorzyła postępowanie, a sąd po odwołaniu podtrzymał tą decyzję.

- By podjąć na nowo śledztwo, potrzebne są nowe dowody, na przykład świadkowie, którzy widzieli całe zdarzenie z bliska - tłumaczy Piasecki. - Chcemy udowodnić, że pan Marian wszedł na zielonym świetle i wykazać, że to nie on był sprawcą tego wypadku.

Właśnie dlatego rodzina zdecydowała się na desperacki krok i rozlepiła wokół miejsca tragedii plakaty z prośbą o pomoc. - Ludzie potrafią się zgłosić po długim czasie - przekonuje adwokat. - Zwłaszcza osoby starsze reagują na takie ogłoszenia.

Według rodziny sprawa nie znalazła jeszcze swojego finału.

od 7 lat
Wideo

Gałązka-Sobotka: kładziemy pacjentów w szpitalu bez uzasadnienia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto