Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Artur Andrus: "Popularność powinna być przeliczana na hot dogi" [Rozmowa MM]

MM Warszawa
MM Warszawa
mat. pras.
Z dziennikarzem, kabareciarzem, a ostatnio nawet piosenkarzem rozmawialiśmy o granicach poczucia humoru i rock'n'rollowym stylu życia.

Artur Andrus jest człowiekiem wielu talentów. Pisze, śpiewa, recytuje. Prawie od 20 lat pracuje w Programie Trzecim Polskiego Radia, gdzie prowadzi programy kabaretowe.

Poza radiem oddaje się życiu scenicznemu. Jest artystą kabaretowym i piosenkarzem. Wydał trzy albumy, a płyta "Myśliwiecka" z 2012 roku pokryła się podwójną platyną. W 2010 roku Artur Andrus otrzymał tytuł "Mistrza Mowy Polskiej", rok później prezydent Bronisław Komorowski uhonorował go Złotym Krzyżem Zasługi.

Jak podsumowałby pan swoje zasługi dla państwa polskiego i jego obywateli?

Są to mniej więcej takie same zasługi, jakie państwo polskie i jego obywatele mają wobec mnie. Państwo polskie zawdzięcza mi m.in. regularnie opłacane podatki i w miarę sensowne spełnianie obowiązków obywatelskich. W zamian czuję się w miarę bezpiecznie. Natomiast wobec innych obywateli? Toleruję ich, niektórych nawet lubię, kilkoro kocham. Zdarza się też, że niektórych obywateli nie lubię. Staram się jednak im tego nie okazywać lub się od nich izolować, jeżeli nie ma między nami sympatii.

Pytam, bo uhonorowano pana Złotym Krzyżem Zasługi. Czy zatem życzliwość i poczucie humoru są u nas dobrem deficytowym?

Zdaje się, że odznaczenia tego nie wręczono mi w dowód uznania moich zasług na polu twórczym. Przyznanie Złotego Krzyża Zasługi zbiegło się z jubileuszem Polskiego Radia, którego jestem pracownikiem. Widocznie ktoś uznał, że jako pracownik robię coś takiego, co jest godne nagrodzenia. Miło mi, że ktoś tak pomyślał.

Poczucie humoru pomogło panu w życiu?

Oczywiście. Życie dostarcza nam tysiąca powodów do tego, by się podłamywać, myśleć o tym naszym życiu niezbyt dobrze. Posiadanie poczucia humoru pozwala mi zająć się optymistycznymi jego częściami. Humor i dystans do siebie pozwalają łatwiej znosić życie.

Podrywał pan dzięki temu dziewczyny?

Nie, raczej nie. Na pewno nie na takiej zasadzie, że wymyślałem sobie gotowe żarciki, które miały oszołomić i doprowadzić do wspólnego wyjścia z miejsca, w którym się znaleźliśmy. Takie przygotowane żarty od razu widać. Poczucie humoru nie może być celowe.

Stał się pan artystą "mainstreamowym" trochę od niechcenia. Odsłania pan w snach swoją gwiazdę w hollywoodzkiej Alei Sław?

Nie zanosi się na to. A oznaki popularności? Ludzie rozpoznają mnie na ulicy, to prawda. Mam jednak z tym jak najbardziej pozytywne skojarzenia. Ludzie uśmiechają się, zagadują. A negatywne strony? Wszędzie mnie widać i może ktoś obserwuje, ile mam siwych włosów, czy się dokładnie ogoliłem, co jem i jak jestem ubrany, ale staram się tym nie zajmować. Miałbym przestać wychodzić z domu i kupować tylko przez Internet? Popularność jest poza tym bardzo nietrwała, wystarczy, że minie moda na moje występy.

Prowadzi pan teraz iście rock&roll'owy styl życia. Bus stał się już pana sypialnią, a fast food podstawą menu?

Fast food często bywa, to prawda. W ogóle uważam, że popularność powinna być przeliczana na liczbę hot dogów, np. kwota, za jaką sprzedano płyty Adele, powinno się przeliczyć na liczbę hot dogów na stacji benzynowej. Bus też czasami przemienia się w hotel. Na szczęście mam radio, w którym na stałe pracuję i to porządkuje mi życie.

Jaki jest najgorszy koszmar artysty kabaretowego?

Wizja niezłapania kontaktu z publicznością. Kiedy wychodzi się na scenę, mówi coś zabawnego i spotyka się ze ścianą. Wiele zależy od publiczności, sytuacji. Mnie na szczęście nigdy nie zdarzyło się zejść ze sceny w kompletnej ciszy i z myślą: "O Jezu, nikt się nie bawił".

Na kim więc testuje pan swoje teksty?

Tylko i wyłącznie na żywej publiczności. Zdarza się, że cytuję pewne fragmenty bliskim znajomym, innym artystom, kolegom muzykom, z którymi występuję. To jednak nie jest żadna forma testu. Przebywamy ze sobą na tyle długo, że nam się te żarty zawsze podobają. Publiczność daje jednak wiarygodny sprawdzian, innej formy weryfikacji nie ma.

Mógłby pan zdradzić kulisy "zaliczeniowego" wywiadu z Wojciechem Młynarskim?

To było jakoś przed świętami Bożego Narodzenia, jeszcze na studiach. Chciałem nagrać z nim rozmówkę na temat tego świątecznego okresu. Pan Wojciech zaprosił mnie do teatru i wtedy uświadomiłem sobie, że muszę jakoś się do tej rozmowy przygotować. Nie mogłem przecież przyjść i powiedzieć: "Niech mi pan opowie coś o świętach". Co by sobie o mnie pomyślał?! Postanowiłem, że zadam mu pytanie wierszem, dopasowanym rytmem do jego śpiewanego felietonu "Miłe panie i panowie bardzo mili". Zadałem to pytanie i okazało się, że pan Wojciech napisał właśnie nowy felieton, który idealnie pasuje jako odpowiedź, dzięki temu stworzyła się nam taka rymowana rozmowa. Ta rozmowa dała mi zaliczenie i propozycję pracy w radiu. To był początek lat 90.

Wiele razy pytano pana o nasze ogólnonarodowe poczucie humoru. Ja chciałbym się natomiast dowiedzieć, z czego Polacy się nie śmieją.

Nie ma takiego czegoś. Jestem przekonany, że w sytuacjach prywatnych śmiejemy się ze wszystkiego i opowiadamy sobie najbardziej siarczyste dowcipy. Zauważalnie przesunęła się też granica tematów poruszanych publicznie. Kiedyś trudno było sobie wyobrazić, żeby ktoś opowiadał dowcipy o papieżu. Chętniej dowcipkujemy też na temat seksualności czy przykrych wydarzeń, jak np. katastrofy. Nie widzę już tematów tabu. Każdy ma takie żarty, które chętnie opowie kolegom przy piwie, ale nie powtórzy ich już w szerszym gronie. To jest kwestia poczucia smaku, choć wiem, że są i zwolennicy śmiania się z wszystkich i wszystkiego, bez względu na okoliczności.

Doczekamy się kolejnej, tym razem rockowej odsłony Artura Andrusa?

Ten mój rock&roll jest tylko żartem. A czy będzie następna płyta? Nie wiem, przyznam się, że i "Myśliwieckiej" nie planowałem. Jak się nazbiera kilka fajnych piosenek, to czemu nie? Pisanie piosenek sprawia mi dużą frajdę, ale ja nie żyję z wydawania płyt.

rozmawiał Krzysiek Żyła

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto