Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bazar Różyckiego: "Ludzie tracili tu całe fortuny"

Redakcja
Jedni handlowali tam przez lata, inni tracili całe fortuny w kilka minut. W środę, w ramach festiwalu "Warszawa w budowie", warszawiacy zwiedzali Bazar Różyckiego.

Prof. Jacek Kurczewski i Mariusz Cichomski, autorzy książki "Wielkie bazary warszawskie" oprowadzali w środę około 30-osobową grupę po bazarowych alejkach. Spotkanie odbyło się w ramach festiwalu "Warszawa w budowie".

Czytaj również:
Warszawa w Budowie 2010 - rusza festiwal projektowania miasta
Warszawa w Budowie: "wystawa średnicowa"

Podczas spotkania prym wiodła pani Barbara Borysiuk, która handluje tu od kilkudziesięciu lat. - Jako socjologowie uważamy, że lepiej wysłuchać opowieści przedstawiciela tego miejsca - wyjaśnił Jacek Kurczewski, oddając głos pani Barbarze.

"Różyc" to jej życie

- Zaczynałam jako mała dziewczynka. Handlowało się wieloma rzeczami, począwszy od rajstop, a skończywszy na mięsie – wspomina. - Czuwa nad nami duch Juliana Różyckiego. Za życia bardzo dbał o założony przez siebie bazar. Regularnie fundował m.in. luksusowe jedzenie z pobliskiego lokalu 'Marynarza". Po śmierci nadal nad nami czuwa. Chcieli nas zamykać, groziła nam mafia, ale nadal można tu robić zakupy - mówi ze śmiechem.

Kiedyś "Różyc" przyciągał niemal każdego. To właśnie tu pojawiły się pierwsze płaszcze ortalionowe i wiele innych nowości z zagranicy. - Jak ktoś chciał porządne spodnie, to kupował je tutaj. Nawet ambasadorowie tu przychodzili. Kupowali u mnie mięso, zajadali się pyzami, a także nabywali dolary. Można tu było kupić naprawdę wszystko: na śmierć, chrzciny, wesele… Chyba tylko matki nie dało się kupić - żartuje pani Barbara.

"Ludzie tracili tu całe fortuny"

W przeszłości znaczna część handlu była nielegalna. Lubili przebywać tutaj paserzy, kieszonkowcy, handlarze fałszywymi prawami jazdy, czy świadectwami maturalnymi. Kwitł również hazard, m.in. gra "benkle”. – Benkiel to kubeł. Stawiało się kubeł do góry dnem i już była podstawa do gry np. w trzy kubki. Znam przypadki, że ludzie tracili tu fortunę. Kiedyś narzeczeni przyjechali tu, żeby zrobić zakupy do ślubu i przegrali wszystkie pieniądze – wspomina kupcowa. Dodaje, że nawet, kiedy milicja konfiskowała nielegalny towar i przerywała gry, to za dwie godziny znów kwitł handlel, grała muzyka - życie bazarowe błyskawicznie się wznawiało.

Ostatnie lata nie były łatwe dla "Różyca”. Rywalizował o klienta z silnymi konkurentami: " Jarmarkiem Europa” i Centrum Handlowym Wileńska. - Przetrwaliśmy jednak trudne czasy między młotem, a kowadłem. Stadionu już nie ma, my pokonaliśmy problemy i zostaliśmy. Kiedyś powiedziałam nawet pani Hannie Gronkiewicz-Waltz, że powinna nam dać jakieś odznaczenia za odwagę i konsekwencję – stwierdza żartobliwie pani Barbara.

"Warszawa w budowie"

Po spacerze każdy ruszył na samodzielne poznawanie „Różyca”. Kilka osób od razu rozpoczęło poszukiwania zachwalanych przez kupców pyz i flaków.

Spotkanie było częścią festiwalu "Warszawa w budowie”, organizowanego przez Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Druga edycja festiwalu to ponad 70 wydarzeń: wystawy, warsztaty, wykłady, projekcje filmowe i wycieczki. Organizatorzy chcą zaangażować indywidualnych mieszkańców, grupy, organizacje oraz instytucje w proces projektowania i reorganizowania przestrzeni miejskiej Warszawy. Festiwal potrwa do końca października.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto