18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bilguun Ariunbaatar: Patrz, to ten Chińczyk z Mongolii! A ja jestem całkiem spolszczony

Maciej Stempurski
Rozmowa z Bilguunem Ariunbaatarem o jego nowym programie telewizyjnym, studiach na medycynie, mongolskich korzeniach i rapowaniu po polsku.

Trudno było zdać maturę z polskiego?
Nie. Pamiętam, że pisałem coś o nadziei Cezarego B. i Zenona Z. Trzeba się było po prostu uczyć i trochę książek poczytać. A ja już czytać umiałem, więc nie było problemu.

A jak szła nauka polskiego na początku?
Kiedy w 1998 roku przyjechałem do Polski, miałem dziesięć lat i nie umiałem ani słowa. Ani me, ani be, ani kukuryku... Byłem kompletnie przerażony. Kolega w szkole podał mi rękę i powiedział "cześć". Na samo brzmienie tego słowa zrobiło mi się gorąco. Ale nauczyłem się i jakoś się dogaduję.

Mówisz dobrą polszczyzną. W szkole byłeś gnębiony?
Cóż, na początku inaczej mówiłem, inaczej wyglądałem, nie czułem się zbyt pewnie. Wołali za mną "cing, ciang, ciong", rechotali, ale ja tego nie rozumiałem. Odpowiadałem "ciong, ciang, cing", bo myślałem, że to jakaś zabawa. Ale szybko wtopiłem się w klasę, nie miałem problemów. Pamiętam też świetlicę, na której oglądałem kreskówki na Cartoon Network, wtedy jeszcze bez dubbingu. I uczyłem się od razu angielskiego.

Mc Cartney zagra w Warszawie

Jak Twoja rodzina trafiła do Polski?
Moja mama jest ginekologiem, przyjechała na wymianę szkoleniową lekarzy. I zostaliśmy. Mama pracuje w szpitalu ginekologiczno--położniczym w stolicy. Mieszkałem na Pradze, Mokotowie i w Śródmieściu. A mój dziadek w 1987 roku był krótko w Warszawie. Jest nawet zdjęcie, jak stoi przed pałacem w Wilanowie.

I żeby kontynuować tradycje, zacząłeś studiować medycynę?
Trochę tak. Ale przerwałem te studia na drugim roku.

Dlaczego?
Żeby być lekarzem, trzeba czuć ten zawód, być pewnym, że się chce go wykonywać. Trzeba po prostu mieć powołanie. Jak po kilku praktykach stwierdziłem, że to jednak nie dla mnie. Mama była trochę zła, ale w końcu przyznała mi rację.

Jak zaczęła się twoja kariera showmana?
Showmana?

A kim jesteś? Kabareciarzem, satyrykiem, aktorem? Jak sam byś się określił?
Jestem człowiekiem mediów dbającym o to, żeby było śmieszniej. Często, śmiejąc się, nabieramy dystansu do świata, który nas otacza, i samych siebie. Bardzo lubię ludzi, którzy dbają o to, aby świat był śmieszniejszy, ludzi z dystansem.

Kiedy odkryłeś w sobie talent rozśmieszacza?
W szkole. Jak wiadomo, w społeczności szkolnej są różne grupy: ważniaków i tych mniej ważnych, silniejszych i słabszych, intelektualistów i siłowych. A ja chciałem być w dobrej komitywie ze wszystkimi, choć nie należałem do żadnej z nich. Zacząłem się więc wygłupiać, bo ludzi zabawnych wszyscy lubią. Chciałem też połączyć parę społeczności, ale skończyło się fiaskiem. I stąd się wziął mój komizm.

Jak trafiłeś do TVN?
Przypadkiem. Kolega miał iść na nagranie filmu promocyjnego, ale okazało się, że coś mu wypadło. "Też jesteś Azjatą, idź za mnie, nikt się nie pokapuje" - poprosił mnie. Poszedłem i mnie wzięli. W filmiku jako Eskimos wysikiwałem na śniegu napis SOS. Tam zobaczył mnie reżyser od Szymona Majewskiego powiedział: "Ej, masz spoko twarz, przyjdź na casting. Odezwiemy się". I mnie wzięli.

Postać reportera z mongolskiej telewizji U1 Bator, który przyjechał na zaproszenie telewizji publicznej, ale go tam nie chcieli i przygarnął go TVN, wymyśliłeś Ty, Szymon Majewski czy scenarzyści?
Nad postacią pracowaliśmy wspólnie, pomysły padały z różnych stron. Było bardzo dużo spontaniczności. Po prostu jeździłem na imprezy gwiazd i tam z nimi rozmawiałem. Czasem wychodziło lepiej, czasem gorzej, bywały momenty, że straszne głupoty gadałem. Później na montażu trzeba było się nagłowić, jak to posklejać.

Wygraj bilety na Noc Kina

Byłeś trochę podobny do Sachy Barona Cohena i jego Borata.
Nie ma się co tego wypierać. Na początku wyszło to spontanicznie, dopiero po jakimś czasie zauważyliśmy, że to ten sam rodzaj humoru, który uprawia Cohen. Tylko że Sacha Baron Cohen ma uniwersalną urodę, może być Kazachem, Freddiem Mercurym, raperem czy niemieckim homoseksualistą. Ja, niestety, mam ograniczenia, wyglądam, jak wyglądam... Sporo ludzi ciągle myśli, że jestem ten Ułan Bator, który ledwo mówi po polsku. I słyszę: "Patrz, to ten Chińczyk z Mongolii".

Teraz robisz programy dla telewizji Viva Polska. W "Spaniu z gwiazdami" wykorzystywałeś wieloznaczność języka polskiego. Na przykład "zapinałeś" Natalię Siwiec czy "bawiłeś się pałką" perkusisty Tomka Torresa.
Język polski daje takie fajne możliwości, bo jedno słowo może mieć bardzo wiele znaczeń. Mongolski jest pod tym względem zupełnie inny, bowiem tam wiele słów ma jedno znaczenie.

W swoim najnowszym programie "Puk, puk, to my" już nie wcielasz się w mongolskiego reportera.
To mój kolejny etap spolszczenia. Jeździmy po małych polskich miejscowościach i sprawdzamy gościnność Polaków. Choć gdyby się zastanowić, to dalej występuję tam jako ktoś obcy...

Mamy bilety na koncert Die Ärzte

I jak z tą gościnnością jest?
Bardzo dobrze! Prawie tak jak w Mongolii. W moim kraju jest legenda o gościnności. Mówi się, że wędrowiec może nawet zapłodnić córkę gospodarza. Wzięło się to stąd, że rodziny żyły same w jurtach i bywało, że od innych ludzi dzieliły ich dziesiątki kilometrów. I kiedy przychodził jakiś człowiek, to ta rodzina była ogromnie szczęśliwa, że może popatrzeć na kogoś innego, porozmawiać z nim. Ale on przynosił też inne geny i ratował rodzinę przed ewentualnym krzyżowaniem własnych genów, co, jak wiadomo z biologii, nie zawsze kończy się dobrze. No więc ten wędrowiec jeździł, pił, jadł i chędożył.

Ale Ty w "Puk, puk, to my" nie chędożysz?
Nie, tylko pukam. (śmiech) W "Spaniu z gwiazdami" odwiedzałem znanych w ich domach. W nowym programie spotykam się ze zwykłymi ludźmi. W tych małych miejscowościach można poznać prawdziwych, autentycznych Polaków, którzy nie są zryci wyścigiem szczurów, nie ma między nimi zawiści, szpanowania. Wszystko toczy się własnym torem, wolniej, naturalniej.

Jest jeszcze jeden Twój nowy projekt - rapowanie. Występujesz jako Notorjus B.I.L.
Mam znajomych, którzy robią hiphopowe bity i oni mi pomogli. Na razie traktujemy to jako zabawę, powstała jedna piosenka "Perfekcyjna pani" i klip do niej. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. W miesiąc mieliśmy na YouTubie ponad 180 tysięcy odsłon. Jest już zainteresowanie, rozmawiałem nawet z Piotrem Kupichą i kto wie, czy nie wystąpi z Notorjusem B.I.L.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto