Bilon: "Zachęcam, by pomagać w trudnych czasach, ale też na co dzień". Warszawski raper nakarmił potrzebujących na Dworcu Centralnym

Wszystko zaczęło się 5 lat temu, kiedy po hucznej, wyprawionej dla dużej liczby gości imprezie z okazji 40 urodzin, Bilon usłyszał od swojej ówczesnej dziewczyny: "Maciek, może w tym roku zadbalibyśmy w twoje urodziny o dobro dla innych. Warto podzielić się z potrzebującymi". - To była złota myśl, bo przecież urodziny są symbolem odrodzenia. Dostajemy nowe życie, więc wypadałoby się komuś odwdzięczyć. Pomyślałem o najbiedniejszych, najbardziej porzuconych i niedocenionych. W ten sposób doszedłem do tego, że wesprę bezdomnych. I tak tego dnia 5 lat temu nagotowałem jedzenia, z którym stanąłem później pod Centralnym i rozdawałem potrzebującym. Akcję powtarzam cyklicznie i dalej ją rozwijam - mówi nam Bilon.

Od lat w akcję angażują się również pracownicy należącej do Bilona restauracji Gringo Bar, ale także innych stołecznych lokali, jak Afera na Szpitalnej czy Tuk Tuk. - W porównaniu do ubiegłego roku zaangażowało się trochę mniej podmiotów, zapewne ze względu na to, że dziś skupiamy się na pomocy Ukrainie i z tego powodu każdy jest zaangażowany w różne inne inicjatywy pomocy. Mogliśmy jednak liczyć na niezrzeszonych mieszkańców Warszawy, którzy też przynosili swoje cegiełki pomocy i wspierali całą akcję. Generalnie odzew był bardzo szeroki i czuliśmy wsparcie z różnych stron. Ludzie są pomocni i mają dobre serducha - opowiada organizator.

Spodziewając się, że w okolicach Dworca Centralnego może przebywać dużo potrzebujących osób z Ukrainy, Bilon postanowił przygotować znacznie większą liczbę porcji posiłków, niż dotychczas. Według szacunków organizatora, w niedzielę wydano ok. tysiąca ciepłych dań dla bezdomnych i uchodźców. - Kiedy skończyła się kolejka naszych stałych gości, z każdej strony podchodziły też rodziny ukraińskie. Gościliśmy np. taką familię - dziesięcioro dzieci plus rodzice. Ojciec miał 42 lata, więc można sobie wyobrazić w jakim wieku były to dzieciaki. Widok całej grupy podobnych do siebie mordeczek był bardzo ujmujący. Co chwila podchodzili potrzebujący ludzie z przerażeniem w oczach. Widać w nich ten smutek spowodowany wojną. Cieszę się, że mogliśmy im jakkolwiek pomóc - słyszymy od organizatora akcji.

Konflikt zbrojny, który odbywa się tuż za naszą granicą bezpośrednio wpływa na naszą wyobraźnię. Wiadomo, że na świecie wojny są gdzieś cały czas, jednak tutaj nikt tak tego nie przeżywa, jak w Sudanie czy w Syrii strzelają do ludzi. Wpływa to niewątpliwie na naszą wyobraźnię i poczucie bezpieczeństwa. Ale my mamy jeszcze taką sytuację że możemy pomagać, więc budzi się w nas ta chęć zaopiekowania potrzebującymi. Chowają się też wszystkie podziały i ludzie patrzą bardziej sercem. Myślę, że uaktywniliśmy się jako społeczeństwo w tym trudnym momencie dla naszych sąsiadów, ale trudnym też dla nas, bo wiadomo, że ten konflikt dotknie nas ekonomicznie, a niewykluczone że może rozwinąć się dalej w naszym kierunku. Ale póki co serca mamy otwarte i pomagamy tym potrzebującym, uciekającym, w bardzo dzielny i bohaterski sposób. Myślę, że należy to chwalić i cieszyć się z tego, że jeszcze w nas jakieś człowieczeństwo jest, a nawet nie jakieś, bo widzimy naprawdę duże gesty. Zachęcam do tego, żeby wspierać potrzebujących. Zarówno w tych trudnych sytuacjach, ale i na co dzień - przypomina Bilon.