Bo PanPiotrowski nie jest mm-koholikiem

Pracoholik to jest ułomność która pod pozorem hobby opanowuje człowieka niczym narkotyk. Są podobno przypadki leczenia z tego uciążliwego zwyczaju.
Dokonałem swoistego podsumowania za i przeciw i oto co mi wychodzi:Lubię czytać i zdobytą wiedzę przeinaczam, wzbogacając piękną przeszłość Grünbergu – Zielonej Góry o legendarne opowieści z cyklu: "Kto i po co był w naszym mieście ?"Publikowałem na mm-ce fragmenty moich dociekań o pobycie Stalina w dniach 26-27 lipca 1945 r Przygotowałem do publikacji kilkustronnicowe opowiadanie o pobycie Adama Mickiewicza.Już dużo wiem o dwudniowym pobycie Ignacego Jana Paderewskiego w Grünbergu.
Sądziłem, że tego typu opowieści zaistniejąc na moim ulubionym portalu zaciekawią grono inteligentnych Czytelników.Na szczęście dla dobra mm-ki wstrzymałem się z "zachwaszczaniem" portalu takimi regionalnymi historyjkami.Nawet zrobiłem sobie (dla większej chwały mm-ki) długawą przerwę w nadawaniu jakichkolwiek tekstów.
Może mam inne nałogi?Nie pijam wódki , wino tylko okazjonalnie na wernisażach a sprawdziłem przyjemność hasła: "Piwo z rana jak śmietana". Lubię z rana odkręcić z gwinta litrowa flaszkę naparu chmielowego. Lubię, ale jeśli trzy kolejne dni, mając w domu zapas nie odkręcam kolejnej butelki to boję się, że jeszcze się nie uzależniłem.Jako zdrowy emeryt powinienem być nałogowo uzależniony.
Co więc lubię? Lubię bywać w eleganckim towarzystwie na publicznych imprezach organizowanych w Muzeum, w BWA, na podwórku U Jadźki, U Norwida...Co z tego mam ? Dwie przyjemności – bo dochodzi oglądanie na mm-ce cyklów fotograficznych a wśród licznej publiczności można odróżnić moją skromną osobę.
Czy więc jestem mm-koholikiem ? Chyba nie. Bo oglądać może każdy a pisać i nadawać atrykułów nie trzeba.