MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Boniecki wrócił do szpitala

[email protected]
Janusz Boniecki. FOT. SEBASTIAN DADACZYŃSKI
Janusz Boniecki. FOT. SEBASTIAN DADACZYŃSKI
Janusz Boniecki, były dyrektor Zespołu Opieki Zdrowotnej w Tczewie wrócił do szpitala - tak zdecydował Sąd Rejonowy w Tczewie. Przypomnijmy, Boniecki został zawieszony w czynnościach służbowych przez władze ...

Janusz Boniecki, były dyrektor Zespołu Opieki Zdrowotnej w Tczewie wrócił do szpitala - tak zdecydował Sąd Rejonowy w Tczewie.

Przypomnijmy, Boniecki został zawieszony w czynnościach służbowych przez władze powiatu po tym, jak prokuratura (po kontroli w szpitalu CBA) przedstawiła mu zarzuty. Miał on ułatwić wygranie przetargu miejscowej firmie ochroniarskiej. Według śledczych działał na szkodę szpitala i powiatu.
- Gdybym pozostał w NFZ, sprawy by nie było – mówi w wywiadzie dla "Polski Dziennika Bałtyckiego" Janusz Boniecki. - Ale w NFZ się bywa. Natomiast tutaj jest konkretne życie, konkretne zadania do wykonania. Jestem przekonany, że wiedzy, umiejętności i chęci nie brakuje, zarówno mnie, jak i wielu osobom, które chcą działać w sensie konstruktywnym przy tych wszystkich zmianach w szpitalu.

Z Januszem Bonieckim, byłym dyrektorem Zespołu Opieki Zdrowotnej w Tczewie, rozmawia Sebastian Dadaczyński

Zacznijmy od początku. Mamy 2005 rok. Ogłoszony zostaje przetarg na ochronę mienia szpitala i dziś po trzech latach prokuratura zarzuca panu nieprawidłowości przy organizowaniu tego zamówienia. Co pan na to?

- Prokuratura tak naprawdę zarzuca mi trzy rzeczy. Po pierwsze, że działałem w celu osiągnięcia korzyści majątkowej dla agencji ochrony Hera w Tczewie. Po drugie, że działałem na szkodę interesu Powiatowego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Tczewie i Starostwa Powiatowego w Tczewie. Absolutnie się z tym nie zgadzam. Mam wykaz kosztów ochrony i przed przetargiem w 2005 roku płaciliśmy za tę usługę miesięcznie 14 250 zł, a po rozstrzygnięciu przetargu przez następny rok 13 833, 33 zł. Takie są faktury.

Czy chce pan przez to powiedzieć, że fakty mówią same za siebie?

- Tego nie chcę komentować, w każdym bądź razie efekt jest taki, że obniżyliśmy koszty. Jednocześnie chcieliśmy mieć ochronę o lepszym standardzie. Ale realnie jest to rzecz niewymierna. Natomiast niewątpliwie koszty tej ochrony były niższe, w związku z tym trudno mi się pogodzić ze stwierdzeniem, że działałem obniżając koszty, na czyjąś szkodę. Powiem więcej. W uzasadnieniu też nie ma konkretnych faktów na udowodnienie tego. Nie mogę się też zupełnie zgodzić, że ja cokolwiek wprowadzałem do specyfikacji istotnych warunków zamówienia. Ja się tym po prostu nie zajmowałem, a tylko akceptowałem działania osoby, która była odpowiedzialna za zamówienia publiczne. Ponadto jest zawsze powołana komisja, która za poszczególne przetargi odpowiada. Propozycje na członków takiej komisji daje też zawsze osoba, która jest odpowiedzialna za przetargi. Zresztą nigdy ani ja, ani starostwo nie miało informacji o jakiś nieprawidłowościach.

Panie dyrektorze, a jeśli chodzi o radnego. Prokuratur zarzuca, że z nim pan współdziałał.

- Radny Roman M. był wtedy wiceprzewodniczącym Rady Powiatu, a jednocześnie członkiem komisji zdrowia. Pamiętam, że w tym obszarze, tak jak w wielu innych, wspólnie rozmawialiśmy. Na pewno rozmawiałem z panem M. na temat, co zrobić, aby poprawić ochronę tego obiektu. Ponad 3 lata temu wyglądał on zupełnie inaczej. Było tu dużo krzaków, chaszczy i w okresie letnim to miejsce zachęcało do spożywania pod chmurką różnych tanich alkoholi. Chciałem to ukrócić. Między innymi dlatego też rozmawialiśmy o tym, jak ta ochrona miałaby wyglądać. Zależało mi na tym, aby ta firma była skuteczna. Być może - ja tego nie pamiętam - pan M. na kartce napisał, jakie warunki taka firma powinna spełniać. Nie wiedziałem, że M. pracuje dla firmy x, y, czy z. Dowiedziałem się o tym dopiero teraz, że była to firma Hera i jest nią dalej.

Czy M. był w Herze na jakiś kierowniczym stanowisku?

- Z tego co mi wiadomo, wtedy nie był na kierowniczym. A dzisiaj ponoć jest. Nie wiedziałem, że w ogóle jest. Ja z nim rozmawiałem o różnych sprawach. On mi pomagał zdobywać dla szpitala pieniądze - w aukcjach, organizowaliśmy festyny, kupowaliśmy karetki, restrukturyzowaliśmy szpital. Był mocno zaangażowany i cały czas działał na rzecz szpitala, jako jeden z najaktywniejszych, jeżeli nie najaktywniejszy radny.

Ma pan dzisiaj żal do niego, że w 2005 r. nie powiedział panu, że pracuje w ochronie?

- Nie, ja nie wiem, czy to by cokolwiek zmieniło. Bo był zaangażowany na rzecz ZOZ w różnych obszarach i nawet jeśli jednym z nich była właśnie ochrona, to i tak fakty mówią same za siebie - mieliśmy ją i tak taniej. Nie jestem przekonany, że działał tylko w celu, żeby była to wyłącznie Hera. Gdyby tak planował, to pewnie by chciał, aby cena tego świadczenia była jak najwyższa. A tutaj nie było takich działań z jego strony.

Rozmawiał pan z Romanem M.?

- Spotkaliśmy się u prokuratura i tak naprawdę jest to śmiech przez łzy, bo ten który się najbardziej zaangażował na rzecz szpitala zupełnie społecznie, teraz jest oskarżony. To jest sytuacja dziwna.

Mijają trzy lata, w szpitalu pojawia się CBA, jak pan myśli, dlaczego dopiero teraz? Nie przewija się panu myśl, że ma to związek z pana powrotem do Tczewa?

- Trudno jest powiedzieć, tak naprawdę do tej pory zastanawiam się i powiem, że nie wiem. Szpital ogólnie rzecz biorąc został zrestrukturyzowany, szereg dokumentów oficjalnych świadczy, że całkiem nieźle był przez ten okres zarządzany. Fakty mówią same za siebie. Zadłużenie spadło o ponad 5 mln zł. W związku z tym efekt globalny jest pozytywny, tylko poszczególne działania są negatywne. Trudno mi jest to ocenić. Tym bardziej, że na bieżąco organ założycielski sprawował kontrole i nie widział nic zdrożnego.

To skąd się nagle wzięło się CBA?

- Nie wiem, sądzę, że CBA nie bierze się samo z siebie. W związku z tym na pewno ktoś musiał zadziałać, że tej klasy służby specjalne zajmowały się, w końcu nie najważniejszą jednostką w ochronie zdrowia nawet w województwie.

Był pan u minister Julii Pitery, odpowiedzialnej za walkę z korupcją?

- Nie byłem. Obrońcy sugerują mi, żebym się wyciszył. Inną rzeczą jest to, że duża część załogi szpitala nie chce się pogodzić z tą niesprawiedliwością. Oni odczuwają tę sprawę dokładnie tak samo jak ja.

Według niektórych prawników poręczenie 100 tys. zł, które na pana nałożono jest bardzo duże. Ich zdaniem, takiego środka nie stosuje się nawet przy osobach, które popełniły zbrodnię. Pan jest zaskoczony taką kaucją?

- Tak jestem zaskoczony, ja odczuwam, że ta sankcja została nałożona w sposób nieobiektywny.

Czyli co, celowe działanie prokuratury?

- No, zastanawiam się, dlaczego aż takie sankcje zostały zastosowane. Tym bardziej, że nie po to zaangażowałem się tutaj i oddaję się temu szpitalowi, żeby teraz gdziekolwiek uciekać.

Sąd przywrócił pana do pracy...

- Tak, ale dyrektorem byłem tylko jeden dzień, bowiem Zarząd Powiatu wprowadził do szpitala likwidatora. Przygotowuje on placówkę do likwidacji przed jej prywatyzacją.

To co pan teraz będzie robił?

- Likwidator chce, abym był jego pełnomocnikiem ds. bieżącej działalności. Likwidator ma likwidować ZOZ. Będę więc jego pomocnikiem, a to jest już zupełnie inna rola.

Będzie miał pan jakiś wpływ na te działania?

- Likwidacja to zadanie dla likwidatora. Mnie interesował będzie dalszy rozwój tej jednostki.

Z końcem lipca wygaśnie pańska umowa o pracę. Nie obawia się pan, że władze powiatu mogą jej nie przedłużyć?

- To jest decyzja władz powiatu, jakie podejmą, takie uznam. Muszą zgodnie z własnym sumieniem postanowić, ocenić pracę i tyle.

Jeśli jednak nie przedłużą umowy?

- Będę szukał pracy gdzie indziej.

W środowisku medycznym?

- Nie, bo ogólnie rzecz biorąc ja nie uważam się za specjalistę. Chociaż przez ostatnie cztery lata funkcjonowałem w tym środowisku i wydaje mi się, że akurat w tej chwili na tej branży znam się najlepiej. Ja znam się na zarządzaniu i czy będzie to szpital czy inna firma, to mechanizmy są takie same.

Ale chciałby pan pracować dalej w tczewskim szpitalu?

- Powiem szczerze, cel mam jeden. Chciałbym, żeby ten szpital był porządnym szpitalem powiatowym. Na dzień dzisiejszy sytuacja w tej placówce się poprawia, ale wiele jest jeszcze do zrobienia. Chciałbym wybudować: oddział wewnętrzny, blok operacyjny, a potem centrum diagnostyki obrazowej, poprawić też zdecydowanie infrastrukturę w zakresie położnictwa. To jest pewne minimum. A następny etap to zrobić z tego łącznie z całą infrastrukturą taki wzorowy szpital powiatowy.

• O zarzutach prokuratorskich i o tym co wydarzyło się w tczewskim ZOZ chcieliśmy także porozmawiać z byłym radnym powiatowym Romanem M. Odmówił. Jak stwierdził - woli te sprawę przemilczeć.

od 12 lat
Wideo

Nowy pistolet MPS z Fabryki Broni "Łucznik"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto