Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Brudzowice, Siewierz: 25 lat temu zgwałcił i zamordował ośmiolatkę, teraz znowu jest podejrzewany o molestowanie dziecka

Magdalena Nowacka
Lucyna Całka była zszokowana informacjami o zatrzymaniu mieszkańca jej wsi.
Lucyna Całka była zszokowana informacjami o zatrzymaniu mieszkańca jej wsi. Fot. Marzena Bugała
W Brudzowicach matki nie spuszczają dzieci z oczu. Boją się pedofila. Już raczej na wyrost, bo przestępca w poniedziałek wrócił za kratki. Dzień po tym, jak rodzice 13-letniego chłopca zgłosili gwałt na synu. Policjanci nie musieli długo szukać winnego.

We wsi mówią o nim "Zając". Przed miesiącem wyszedł na wolność. Odsiedział 25 lat za gwałt i morderstwo dziecka. Uduszona wtedy dziewczynka miała 8 lat. Nie była jego pierwszą ofiarą. Już wcześniej odsiedział rok za molestowanie nieletniej. Wtedy mieszkańcy chcieli go zlinczować, schwytali go razem z milicją.

- Skrzywdził troje dzieci! Ile jeszcze musi zgwałcić albo zabić, żeby się go wreszcie nie trzeba było bać? Mamy się skrzyknąć jak we Włodowie? - ludzie z Brudzowic są gotowi na wszystko.

Na co gotowe jest polskie prawo? Na razie na niewiele. Za pedofilię sąd może pozbawić zboczeńca wolności od 2 do 12 lat. Więzienie nie rozwiązuje sprawy, dlatego zgodnie z proponowanymi zmianami w ustawie, pedofilia ma być nie tylko karana, ale też leczona. O potrzebie takiej terapii ma decydować sąd.

Co to da? Posłanka niezależna Bożena Kotkowska uważa, że przepisy przegłosowane już przez Sejm niczego nie zmienią.

- W myśl tych zmian sędzia może zastosować tzw. kastrację chemiczną, ale nie musi. Zapisy są niejasne, wynika z nich, że pedofil może być leczony również środkiem uspokajającym, a sędzia musi brać pod uwagę zdrowie przestępcy. Moim zdaniem ta zmiana powstała, żeby nikt nie miał pretensji, że rząd niczego nie robi. Biorąc pod uwagę los dzieci, taki system jest nieskuteczny. Kary powinny być zaostrzone.

Jakub Śpiewak, prezes Fundacji KidProtect, zwraca natomiast uwagę na to, że ustawę muszą zaakceptować Senat i prezydent, a potem ministerstwa zdrowia i sprawiedliwości będą wypracowywać akty wykonawcze. Trzeba stworzyć sieć terapeutycznych placówek. Mieliśmy je. Padły przed laty, bo kasy chorych zrezygnowały z refundowania takich porad.

- Obawiam się, że na uzgodnienia międzyresortowe będziemy czekać nawet 2 lata - mówi Śpiewak. - To zdecydowanie za długo, bo po ulicach chodzi kilka tysięcy osób, które mają wyrok za przestępstwo seksualne przeciwko dzieciom. To tykające bomby zegarowe.

Magdalena Nowacka, Katarzyna Piotrowiak

Zboczeniec czeka w areszcie

Mieszkaniec Brudzowic, który odsiedział 25 lat za gwałt i zabójstwo ośmioletniej dziewczynki znowu jest podejrzewany o wykorzystanie seksualne 13-letniego dziecka. Wyszedł z więzienia 17 września. W poniedziałek znowu został zatrzymany. W ciągu najbliższych kilku dni, "Zając" (tak o nim mówią we wsi) stanie przed prokuratorem w Zawierciu.

W jego rodzinnych Brudzowicach od kilku tygodni panowała atmosfera zagrożenia. Dzieci nie były wypuszczane na podwórka. W szkole uczniowie mieli dodatkową opiekę. - Wzmocniliśmy ochronę dzieci, uczuliliśmy woźną, żeby obserwowała, czy się tu nie kręci. Informacja o tym, że wyszedł z więzienia szybko się rozniosła - mówi Janusz Stelmach, dyrektor brudzowickiej szkoły.

Mimo to tragedii nie udało się uniknąć. Doszło do niej parę kilometrów dalej - w Siewierzu. Na przystanku autobusowym do trzynastolatka podszedł mężczyzna. Zaczepił go, mówiąc, że ma list, w którym szkolny kolega oskarża go o kradzież i że trzeba sprawę wyjaśnić. Kilkaset metrów dalej wciągnął przerażone dziecko w krzaki, seksualnie wykorzystał i zagroził, że jeśli nie będzie siedzieć cicho, wszyscy dowiedzą się o zarzucanej mu kradzieży. Policja nie miała problemów z wytypowaniem podejrzanego. Zatrzymała go dzień po zgłoszeniu.

We wsi, z której pochodzi mężczyzna, doskonale pamiętają, kim był i jest. Ponad 25 lat temu zgwałcił i udusił ośmiolatkę, która wracała ze szkoły z kolegą. Koledze udało się uciec. Jej nie. Jeszcze zanim "Zając" za ten czyn na 25 lat trafił za kratki, odsiedział rok za molestowanie innego dziecka. Wtedy mieszkańcy chcieli go zlinczować, pomogli go schwytać milicji. Ludzie mówią o jego niezdrowych seksualnych skłonnościach, nie tylko wobec ludzi, ale i zwierząt. Zdarzenie szeroko opisywała prasa.

Po wyjściu z więzienia we wrześniu tego roku, jeździł po urzędach, rejestrował się jako bezrobotny. W poniedziałek znowu zatrzymała go policja.

- Znałam jego rodzinę. Porządna była, ale chłopak już w młodości miał jakieś niezdrowe skłonności. Najmłodszy z rodzeństwa, matka go późno urodziła. Słyszałam, że wyszedł z więzienia - mówi Lucyna Całka, mieszkanka Brudzowic. Większość ludzi nie przebiera w słowach. Niektórzy mówią, że gdyby "Zająca" nie zamknęła policja, mogłoby dojść do linczu. We wsi sporo o pedofilu wiedzą.

- Mam dorosłe dzieci, ale tu się inni boją. Przecież ludzie pamiętają... Ja bym go przez maszynkę za takie rzeczy przekręcił. Ojca jego znałem, porządny człowiek był. Po widzeniach w więzieniu opowiadał, że sam prosił sędziów i psychologów, żeby syna nie wypuszczali z więzienia, że się nie zmieni. Ojciec zmarł, a on wyszedł - mówi pan Edek.

Dowiedzieliśmy się, że mężczyzna prawdopodobnie pisał pamiętnik. Wydarzenia ostatnich dni też tam się znalazły.

Policja odmawia informacji na ten temat. Zasłania się dobrem śledztwa. - Takie jest polecenie Prokuratury Rejonowej w Zawierciu, która prowadzi sprawę - tłumaczy podinspektor Monika Francikowska, rzeczniczka Komendy Powiatowej Policji w Będzinie. Oficjalnie wiadomo jedynie, że policjanci zatrzymali 49-letniego mieszkańca Brudzowic. I że stało się to po tym, jak rodzice trzynastolatka zgłosili napaść na ich syna. Informacje z Prokuratury Rejonowej w Zawierciu również są bardzo lakoniczne. - Prowadzimy postępowanie w tej sprawie. Jest bardzo świeża. Nie postawiono jeszcze zarzutów - zastrzega Andrzej Nowak, prokurator rejonowy w Zawierciu. Dodaje, że w sytuacji , gdy zachodzi podejrzenie molestowania nieletniego poniżej piętnastego roku życia, sąd najpierw przesłuchuje pokrzywdzone dziecko w charakterze świadka. Tylko raz. Potem jest przesłuchiwany podejrzany i stawiane mu są ewentualne zarzuty. - Ze względu na dobro sprawy, na pewno będziemy chcieli wykonać wszystkie czynności jak najszybciej - mówi prokurator z Zawiercia.

Musi być rejestr pedofilów!

Z Jakubem Śpiewakiem, prezesem Fundacji KidProtect, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Więzień opuszcza celę po 25 latach, a już po dwóch tygodniach gwałci kilkunastoletniego chłopca. Gdzie są odpowiednie służby, które powinny dbać o bezpieczeństwo dzieci i prowadzić nadzór nad byłym więźniem?
Niestety, nie ma systemu pracy z więźniami. Skazany siedzi na przykład kilka lat i nie dzieje się nic, poza ewentualną "resocjalizacją", zafundowaną przez kolegów z celi. To nie jest tylko polski problem. Amerykanie robili ostatnio badania na pedofilach i wynika z nich, że przez większość czasu fantazjują, zastanawiając się nad tym, co zrobią po wyjściu z więzienia. W Polsce nikt z nimi nie pracuje. Samo pozbawienie wolności najczęściej niczego nie zmienia. Jest nawet gorzej, bo więźniowie po wyjściu na wolność bywają bardziej agresywni.

25 września Sejm przegłosował zaostrzenie kar za pedofilię. Co się zmieni?
Przed zakończeniem kary więzień będzie kierowany na badania. Ich wynik zdecyduje, czy wyjdzie na wolność, czy też trafi do specjalistycznej placówki leczniczej. Niestety, zaostrzenia nie weszły jeszcze w życie. Jednak z drugiej strony nie korzystamy z tych zapisów, które już są.

Co ma pan na myśli?
Przed laty jeden z naczelników zakładu karnego napisał opinię o pedofilu, który odsiedział wyrok. Szef tego zakładu wysłał ją do jednostki policji. Napisał w niej, że były więzień wcale się nie zresocjalizował i może stanowić zagrożenie. Opinię wysłał do komendy, która znajdowała się w miejscu zamieszkania pedofila. Prawo na to pozwala, ale to był chyba jedyny raz, kiedy skorzystano z takiej możliwości.

A więc naczelnik może ostrzec miejscowe służby przed pedofilem?
Może napisać opinię. Od dłuższego już czasu tłumaczę naszym politykom, że nie ma na co czekać. Trzeba skopiować rozwiązanie Brytyjczyków. Oni od lat prowadzą rejestr przestępców seksualnych. Nie jest on dostępny publicznie tak jak amerykański, ale za to bardzo skuteczny. Sprawcy są pod stałym nadzorem, bynajmniej nie sąsiada, a policji, która musi być informowana o tym, gdzie delikwent się znajduje. Jak chce wyjechać na weekend, musi się zameldować, jeśli jedzie za granicę, musi podać nazwę hotelu, no i na pewno nie dostanie pozwolenia na wyjazd np. do Tajlandii. Jeśli się nie zamelduje, grozi mu 5-letni wyrok. Jest to na tyle skuteczny system, że jeden z pedofili usiłował sfingować samobójstwo, bo koniecznie chciał zniknąć z tej listy, ale już po 12 godz. siedział w celi. Jak widać nie ma co wyważać otwartych drzwi. Można rozwiązania zapożyczyć od innych.

od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto