Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Budowa metra. Dostali cztery dni na opuszczenie domu i firmy. „Będziemy walczyć do końca”

Piotr Wróblewski
Piotr Wróblewski
Na dalekim Bemowie rusza budowa metra. Jeden z mieszkańców zwrócił się do nas z prośbą o pomoc. - Dostałem cztery dni na opuszczenie domu - mówi. Nie może zrozumieć dlaczego najpierw ma opuścić dom, a potem dostać odszkodowanie. Zapewnia, że będzie w tej sprawie walczył do końca. Tym bardziej, że od 1989 roku prowadzi w tym miejscu sporą firmę.

Połczyńską jedziemy niemal do granic miasta. Wieżowce mieszkalne zmieniają się w bloki, a następne w domki jednorodzinne. Dojeżdżamy na dalekie przedmieścia. Nie ma tu widoku „wielkiego miasta”. Są za to spora stacja benzynowa, duże punkty usługowe i market budowlany, przed którym skręcamy w lewo.

Rozkopane ulice, a nad głowami słupy energetyczne. Tu powoli zaczyna się budowa metra, a właściwie gigantycznego zaplecza Stacji Techniczno-Postojowej „Mory”. Jego duża część znajdzie się na działce Pana Marka, który wychodzi nam naprzeciw. Ma tu kilka hektarów ziemi, na której zbudował dom, a także betoniarnię – jedną z większych w Warszawie. Jak słyszę, powstała w 1989 roku. - Z naszego betonu zbudowaliśmy to miasto. Wszędzie go Pan znajdzie – rzuca.

Budowa metra. Dostali cztery dni na opuszczenie domu i firmy...

„Bez odszkodowania nie ma budowania”

Pan Marek to mężczyzna w sile wieku. Jest wkurzony. Na płocie posesji zawiesił kilka banerów z napisem: „Bez odszkodowania nie ma budowania”. Jak zawiodą inne sposoby, chce zrobić betonowe stelaże i podobne banery ustawić w kilku miejscach Warszawy. Zna się na rzeczy, takie konstrukcje w jego firmie powstają od lat. Gdy oprowadza mnie po posesji widać, że jest z nich dumny. Produkty wysyła po całej Polsce. Po nim biznes ma przejąć syn – Paweł, który przysłuchuje się naszej rozmowie. Ale zacznijmy od początku.

W 2006 roku ogłoszono wstępny przebieg drugiej linii metra. W 2018 roku podpisano umowę z firmą Gulermak na projekt, a następnie budowę ostatniego odcinka aż do Stacji Techniczno-Postojowej „Mory”. Dwa lata później projekt był już gotowy, jednak firma przez kolejne dwa lata nie otrzymała odpowiednich pozwoleń na rozpoczęcie prac. Jednak tuż po zakończeniu projektowania, urzędnicy ruszyli na tournée po okolicznych mieszkańcach. Zakomunikowali im, że na mocy specustawy, gdy rozpocznie się budowa, zostaną wywłaszczeni. Oznacza to, że otrzymają odszkodowanie i będą musieli opuścić domy.

Szymon Starnawski

- Gdy dostaliśmy pierwsze informacje (w listopadzie 2020 - red.), to nie oponowaliśmy. Nie składaliśmy żadnych protestów. Metro to jest inwestycja publiczna, więc nie ma co się rzucać pod jadący pociąg – mówi nam Pan Marek. - Jak miasto przyszło do nas, to podpisaliśmy protokół, że godzimy się na inwestycję. Myślałem, że za tym pójdą pieniądze, żebyśmy mogli sobie na nowo zorganizować życie. Tak się nie stało.

Wiceprezydent obiecał grunty zamienne. „Oszukał nas”

Miasto – jak tłumaczy Pan Marek – obiecało, że pomoże z przeniesieniem. Miało znaleźć grunt zamienny, by firma mogła zacząć działać w innym miejscu. To nie takie łatwe. W Warszawie niewiele jest ziemi pod przemysł, szczególnie tak specyficzny jak potężna betoniarnia. Ale Pan Marek sam znalazł miejsce. Kilkaset metrów dalej, o podobnej powierzchni.

- Tu, obok Bricomana, żeby się przenieść bezboleśnie. Z tą propozycją poszliśmy do zastępcy prezydenta, Roberta Soszyńskiego. Na zebraniu był nasz prawnik, przedstawiciel metra, a także kilku urzędników. Pan prezydent w pewnym momencie wstał i uścisnął mi dłoń. Przyznał, że to świetny pomysł, bo miasto nie będzie musiało płacić odszkodowań. Powiedział: „Ruszamy z tą sprawą”. No i oszukał nas! - słyszę od Pana Marka.

Po trzech miesiącach okazało się, że żadne działania w tej sprawie nie zostały podjęte. Po kolejnych trzech przyszła odpowiedź od wiceprezydenta. Temat przeniesienia upadł. Pan Marek zaczął się niecierpliwić. Za własne pieniądze kupił ziemię pod Pruszkowem. Na kredyt. Liczył na odszkodowanie, ale do dzisiaj nie dostał ani złotówki.

Szymon Starnawski

Cztery dni na opuszczenie domu

Miesiące mijały, do budowy metra było coraz bliżej, ale Panu Markowi nikt nie zaproponował rozwiązania. Wiedział, że prędzej czy później rozpocznie się budowa. Zna tę branżę doskonale. Sam dostarczał beton do budowy poprzednich stacji. Dla robotników, którzy krążą coraz bliżej jego domu jest wyrozumiały. Co innego dla urzędników.

- Przysłali nam pismo (otrzymał je 16 grudnia 2022 roku - red.), że do 20 grudnia musimy się wynieść. Dostaliśmy cztery dni. Usłyszeliśmy od urzędników, że „powinniśmy wiedzieć”. Ale to nie jest stan wyjątkowy, że spadł samolot, trzeba rozwalać bramy, bo ratujemy ludzi. To jest inwestycja planowana latami. Dlaczego nikt wcześniej nie chciał rozmawiać? To jest wina miasta – ciągnie Pan Marek.

W międzyczasie miasto ogłosiło budowę stacji i STP „Mory”. Urzędnicy zaczęli krążyć po mieszkańcach. Pan Marek czekał na nich z mecenasem, który reprezentuje go w tej sprawie. Wciąż nie może uwierzyć, że miasto chce przejąć jego ziemię, a dopiero potem za nią zapłacić. Co więcej, na podstawie wartości majątku sprzed kilku lat. Jak słyszymy, to prosta droga do bankructwa firmy. Opowiada nam też rodzinną historię. Jego ojciec miał ziemię na Młocinach. Gdy jednego dnia wyjechał na pole, zobaczył spychacze. Przegonili go. Potem zbudowali tam Hutę Warszawa. Matka wywalczyła niewielkie odszkodowanie, ale dopiero po latach. - No i teraz z nami to samo – słyszę.

Sprawa jest poważna. Gdy rozmawiamy, minęły niemal dwa miesiące od terminu wywłaszczenia. Ciągle nie widać światełka w tunelu. Do Pana Marka spływają kolejne pisma. Urzędnicy stwierdzili, że będzie obciążany kosztami za blokowanie budowy metra. Że miasto ponosi z tego powodu straty. Zabrano mu też zwyczajowy „bonus” za bezproblemowe opuszczenie działki.

- Będziemy walczyć do końca. Przecież nam chodzi o odszkodowanie, a im o kawałek ziemi. Więc w tej sprawie wszystko jest jasne. My chcemy pieniędzy i czasu, żebyśmy mogli nasze życie bezkolizyjnie przenieść – słyszę.

Wersja Metra Warszawskiego

Postanowiłem wersję Pana Marka skonfrontować z miastem. Na moje pytania odpisali przedstawiciele Metra Warszawskiego. Całą odpowiedź publikujemy poniżej:

„Mieszkaniec przedmiotowej działki podpisał protokół zdawczo-odbiorczy terenu 27 listopada 2020 roku. Nie jest więc prawdą sugestia, że nie miał świadomości konieczności wyprowadzki. Odszkodowania z tytułu wywłaszczenia ustala Wojewoda Mazowiecki i nie jest to kompetencja Metra Warszawskiego, ani Urzędu Miasta. Procedura jest w toku, a o jej efekty należy pytać właściwy organ. Podobnie jeżeli chodzi o ostatnie pytanie (pytałem w jaki sposób miasto chce rozwiązać tę sytuację – red.) Zarząd Transportu Miejskiego złożył w styczniu 2023 do Wojewody Mazowieckiego pismo z prośbą o wyegzekwowanie decyzji 88/SPEC/2020 z 24 sierpnia 2020 roku, na mocy której tereny te zostają przejęte pod budowę ZTP Karolin.”

Oznacza to, że miasto w styczniu poprosiło wojewodę, by pomógł wywłaszczyć (czyli wyrzucić z domu) Pana Marka. Postanowiłem dopytać urzędników, dlaczego dali mieszkańcowi jedynie cztery dni na przeprowadzkę.

- W międzyczasie (od pisma z 2020 roku – red.) odbył się szereg innych spotkań roboczych, a także wysyłaliśmy kolejne pisma. Nie padła w nich konkretna data wywłaszczenia, z tego powodu, że inwestycja jeszcze nie ruszyła. Jednak stale informowaliśmy o sprawie. Podczas wspomnianych spotkań ustaliliśmy z Panem, że będzie mógł zostać w tym miejscu tak długo, jak to będzie możliwe – powiedział nam Maciej Czerski z Metra Warszawskiego. Nie potrafił jednak odpowiedzieć dlaczego finalnie na wyprowadzkę dano tak krótki czas.

Wywłaszczenie – tak, pieniądze - nie

Pozostaje jeszcze jedna kwestia – pieniądze. Zgodnie ze specustawą w zamian za wywłaszczenie należy się odszkodowanie. Jego wysokość wyliczana jest na podstawie oceny rzeczoznawcy. Gdy poruszam ten wątek Pan Marek załamuje ręce.

- Pan od wyceny przyszedł tu nagle w 2021 roku i był może półtorej godziny. Potem przez kilka miesięcy nie mieliśmy do niej wglądu. Szybciej wycena straciła ważność, niż ją zobaczyliśmy. Ale jak już do niej dotarliśmy, była z tak rażącymi błędami, że nawet dziecko z podstawówki policzyłoby lepiej. Nawet w słupkach metry razy złotówki się nie sumują – słyszę.

Pan Marek wziął swojego rzeczoznawcę. Zapłacił. Cała procedura trwała pół roku. Wartość majątku okazała się o kilkadziesiąt procent wyższa niż w wycenie zrobionej przez urzędników. Zapytałem o tę sprawę przedstawicieli Wojewody Mazowieckiego, który odpowiada za wywłaszczenia. Odpowiedź jest niezwykle ciekawa.

„Nieruchomość przy ul. Łęgi 1A, na podstawie ustawy z 28 marca 2003 r. o transporcie kolejowym (to tzw. „specustawa” – red.), stała się własnością m. st. Warszawy” - czytamy w długiej i bardzo szczegółowej odpowiedzi na nasze pytania. Okazało się, że tereny przejęto decyzją Ministra Rozwoju i Technologii 7 listopada 2022 roku. Oznacza to, że teren domu i firmy Pana Marka należy obecnie do... miasta, które bezpłatnie użycza mu jego dawne ziemie.

Ale już niedługo.

„W lipcu 2022 r. ówcześni właściciele nieruchomości przy ul. Łęgi 1A zostali poinformowani o zbliżającym się terminie zakończenia nieodpłatnego użytkowania nieruchomości, a w październiku 2022 r. zostali poproszeni o przygotowanie nieruchomości do wydania Inwestorowi, w związku z wydanym pozwoleniem na budowę Stacji Techniczno-Postojowej „Mory” (o którym byli wcześniej informowani). 13 grudnia 2022 r. Metro Warszawskie sp. z o.o. wezwało właścicieli do opuszczenia nieruchomości do 20 grudnia 2022 r.” - podają przedstawiciele Wojewody Mazowieckiego.

Problem w tym, że o wspominanych prośbach z lipca i października Pan Marek nie słyszał. Co więcej, zgodnie z przedstawioną powyżej chronologią, urzędnicy nie mogli w lipcu informować o zbliżającym zakończeniu nieodpłatnego użytkowania, ponieważ ziemię przejęto w listopadzie.

Czy przejmą ziemię siłą?

W lutym między pełnomocnikiem Pana Marka a miastem doszło do wymiany szeregu pism. Najpierw miasto zażądało, by natychmiast opuścił on nieruchomość. W odpowiedzi Pan Marek przyznał, że jest to niemożliwe. Miasto zwróciło się do Wojewody Mazowieckie o wszczęcie postępowania egzekucyjnego. "Wydział Finansów i Budżetu Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego w Warszawie wysłał upomnienie z 10 lutego 2023 r. i wezwał właścicieli do wydania nieruchomości przy ul. Łęgi 1A. Informujemy, że natychmiastowe niewydanie nieruchomości Inwestorowi naraża m. st. Warszawa na straty materialne oraz powoduje realne zagrożenie terminowej realizacji inwestycji " - czytamy.

Szymon Starnawski

Wygląda na to, że wkrótce Pan Marek będzie musiał opuścić swój dom i swoją firmę. Co zatem z pieniędzmi? Urzędnicy przyznali, że wycena nieruchomości z lipca 2021 roku została zrobiona źle. Przyznał to także Minister Rozwoju i Technologii, który rozpatrzył odwołanie pełnomocnika Pana Marka.

"W związku z utratą aktualności operatów szacunkowych, zmianą przepisów prawa i cen transakcyjnych, po rozpatrzeniu odwołania przez ww. Ministra, zlecono sporządzenie nowych opinii o wartości nieruchomości. 27 stycznia 2023 r zostały sporządzone kolejne operaty szacunkowe. 14 lutego 2023 r. operaty szacunkowe zostały przekazane stronom postępowania. Strony mają 14 dni na zapoznanie się z materiałem dowodowym oraz wniesienie ewentualnych uwag. Do dnia dzisiejszego brak jest zwrotnego potwierdzenia odbioru zawiadomienia przez pełnomocnika zatem nie można stwierdzić, że zostało doręczone."

Zgodnie z prawem wysokość odszkodowania ustala wojewoda, w ciągu miesiąca od wydania decyzji o ustaleniu lokalizacji linii kolejowej. W tym przypadku decyzja zapadła 7 listopada 2022 roku.

Nie tylko Pan Marek

Gdy dopytuję, w kilku miejscach, o wspomnianą działkę - niektórzy wspominają pewną historię. Pod koniec grudnia ubiegłego roku na Połczyńskiej nagle zamknięto popularną wrotkarnię Roller Disco. "Drodzy klienci, wczoraj (15.12) dowiedzieliśmy się, że musimy opuścić lokal z powodu rozpoczęcia budowy metra. Otrzymaliśmy 5 dni na opuszczenie terenu, bez zachowania okresu wypowiedzenia" - czytamy na stronie internetowej.

Stali bywalcy w mediach społecznościowych mocno krytykują miasto za tę decyzję. Oto niektóre komentarze:

  • Rafał Trzaskowski - czy pozwoliłby Pan na zamknięcie jedynej pływalni, jedynego boiska w mieście? To jedyna wrotkarnia w Warszawie. Co zrobi Pan w tej sprawie?
  • Ale chamstwo, jak można było napisać wam, że musicie się wynieść i macie 5 dni, skoro plany metra są znane, a miasto na pewno wiedziało dużo wcześniej niż 5 dni przed zaczęciem budowy [pisownia oryginalna - red.]

Roller Disco chciało też napisać swoje stanowisko, ale do tej pory tego nie zrobiło. Skontaktowaliśmy się z właścicielami popularnego miejsca. Potwierdzają nam, że wszystko działo się bardzo szybko. - 15 grudnia 2022 roku dowiedzieliśmy się, że mamy się wynieść do 20 grudnia do godz. 8 rano - piszą nam przedstawiciele firmy. - W lipcu dostaliśmy informację, że w tym miejscu będzie metro i skrócono nam wypowiedzenie do miesiąca.

od 7 lat
Wideo

echodnia.eu W czerwcu wybory do Parlamentu Europejskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto