Byłem dzieckiem... byłem i starszym [cz. 99]
Zbliżała się gwiazdka. W Wigilię "tradycji musiało się stać zadość"...
Już wcześniej wiedziałem że tego dnia elektrycy rok w rok wymyślali jakiś dowcip kierownikowi Cz. Tyle lat już szefował, wiedział o tej niepisanej tradycji, pilnował się przez cały ostatni, przedświąteczny dzień pracy... ale zawsze wpadł w jakąś pułapkę. Chłopacy zawsze mieli przygotowanych kilka niespodzianek - jedna nie wypaliła to druga zaiskrzyła.
Tym razem umówiliśmy się, że przyjdziemy do pracy wcześniej, jeszcze przed szefem. Raniutko podłączyliśmy przewód elektryczny do wewnętrznej klamki drzwi od warsztatu, z drugiej strony do tablicy rozdzielczej ze stałym napięciem 24 Volt. To napięcie stosowane było jako bezpieczne do lamp oświetleniowych, przy maszynach na wydziałach produkcyjnych. Bezpieczne było, krzywdy nie robiło, ale "kopnąć" to kopało. ;)
Podłączyliśmy i czekaliśmy. Każdy stanął lub siadł przy swoim stole warsztatowym, niby to zajmował się czymś, ale... napięcie oczekiwania wzrastało.
Szef jak zwykle był punktualnie 15 minut przed szóstą rano. Podchodził ostrożnie - stanął przed drzwiami, pooglądał ścianę, drzwi, popatrzył na dach warsztatu. Nic szczególnego nie dostrzegł. Już uspokojony podszedł, stanął na metalowej wycieraczce, chwycił za klamkę i... - auuuu!!! - jego wrzask rozdarł zimne powietrze grudniowego poranka. Odskoczył od drzwi jak oparzony.
Byliśmy przygotowani i błyskawicznie przywróciliśmy stan poprzedni - jeden odłączył przewód od klamki, drugi od tablicy rozdzielczej i szybko schował do szafki "corpus delicti". Zdążyliśmy. Szef drugi raz ostrożnie podszedł, paluszkiem trącił klamkę... nic już nie „kopnęło".
Mało nie wyrwał drzwi z zawiasów i wpadł jak burza do warsztatu:
- Który to?! Kto to zrobił?! Rozerwę na strzępy!!! Własna matka go nie pozna!!!- Dzień dobry szefie.- A o co chodzi, szefie?- Szefie, coś się stało?- Już wy dobrze wiecie co się stało! Który to?! Pytam się pókim dobry, bo jak nie...!- Ależ szefie, o co szefowi chodzi? My sobie spokojnie siedzimy, przecież nie ma jeszcze szóstej...- Jasne, że siedzicie! Już ja was... ja was...!
Rozejrzał się, nie dostrzegł żadnych podłączeń - ja was! - i zrezygnowany machnął ręką. Uśmiechnął się wreszcie:- Eechhhh, wy.... :)
Nie wytrzymaliśmy, wybuchnęliśmy śmiechem. Szef też się roześmiał:
- Cholera, ciągle coś nowego wymyślicie. No dobra chłopaki, a teraz zbierać się do roboty. Przed końcem pracy zrobimy sobie małą wigilię, jak zwykle.
Szef to był jednak szef. Sam był wesoły, lubił niewinne żarty, ponuracy nie byli u niego w cenie. Konie można było z nim kraść... :)
Byłem dzieckiem... byłem i starszym [cz. 101]
Wszelkie prawa zastrzeżone.Podobieństwo do osób, miejsc i zdarzeń może być przypadkowe.
9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?